Rację miał Stephen Hawking, gdy pisał, że żyjemy w zadziwiającym świecie. Dotyczy to niestety także rodzimego świata prawnego z jego normami i praktyką, w którym zdumienie powinno ustępować pewności i stabilności. Jak tu się nie dziwić, gdy w tak poważnej sprawie jak stosowanie tymczasowego aresztowania, czyli pozbawienia wolności osoby nieskazanej prawomocnym wyrokiem sądu, króluje nadużycie i automatyzm, pomimo krytyki powtarzanej od stu lat przez reprezentantów nauki prawa? Tymczasowe aresztowanie nie może służyć komfortowi śledczych i skłanianiu podejrzanych do obciążania siebie i innych w areszcie wydobywczym. Każdy zaś przypadek zastosowania lub przedłużenia powinien być porządnie umotywowany. Z kolei tam, gdzie ten najsurowszy środek zapobiegawczy jest konieczny – bo przecież są takie przypadki – powinien trwać jak najkrócej.
Śpią spokojnie
Każdego dnia sędziowie rozstrzygający w sprawach aresztowych przeżywają déjà vu. Obrońcy argumentują, że nie ma dużego prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa, nie jest konieczne zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania, nie grozi matactwo ani ukrycie się lub ucieczka. Wszystko to, by skłonić sąd do krytycznej analizy wniosku prokuratora. Postępowanie w przedmiocie tymczasowego aresztowania ma bowiem charakter skargowy. Bez takiego wniosku w postępowaniu przygotowawczym sąd aresztu zastosować nie może. Statystyka jest jednak bezlitosna – sądy uwzględniają ponad 90 proc. wniosków prokuratorskich.
Czytaj więcej
Nasz projekt nowelizacji przepisów ma zapobiegać automatycznemu stosowaniu tego środka. Patologią jest m.in. brak należytego uzasadniania i weryfikacji, czy istnieje realne prawdopodobieństwo utrudniania konkretnego postępowania.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, ale na pierwszy plan zdaje się wybijać rutyna i rozmycie odpowiedzialności. Prokurator może powiedzieć: „ja tylko składam wniosek”, a sędzia, który na wydanie postanowienia o zastosowaniu aresztu ma 24 godziny, może stwierdzić: „mam za mało czasu, muszę zaufać prokuratorowi”. I każdy śpi spokojnie, poza podsądnym i bardzo często jego obrońcą, który zastanawia się, co w tym systemie jest nie tak.
Na powyższe problemy nakładają się mylne wyobrażenia. W Niemczech przeprowadzono badania 169 spraw z lat 2000–2015 i 65 spraw z lat 2009–2016. W każdej z tych spraw doszło do wyrażenia przez sąd obawy ucieczki przez podsądnych, którzy następnie ze względów proceduralnych zostali zwolnieni z aresztu. W pierwszej grupie przypadków tylko 14 osób uciekło, natomiast w drugiej – zaledwie jedna.