Zbyt długo przekonywano, że przepisy o tymczasowym aresztowaniu nie są aż tak złe i wystarczy poprawić praktykę ich stosowania. Po latach badań eksperci nie mają wątpliwości: praktyka nie zmieni się na lepsze sama z siebie. Dlatego przygotowaliśmy projekt nowelizacji kodeksu postępowania karnego wraz z uzasadnieniem legislacyjnym, zmierzający do ucywilizowania tymczasowego aresztowania. Projekt wydany przez Krakowski Instytut Prawa Karnego we współpracy z uznanymi ekspertami trafił na biurko ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Chodzi o fundamenty
Areszt to jeden ze środków zapobiegawczych, stosowanych, by – nomen omen – zapobiec ryzykom dla toczącego się postępowania karnego. Te środki mogą mieć różne formy i stosowanie pełnej izolacji człowieka powinno być ostatecznością. Wieloletnie badania pokazują, że łatwiej umieścić człowieka za kratami, by był pod ręką organów ścigania, niż niuansować sytuację oskarżonych i pozwolić im „chodzić na wolności”. A skoro oskarżony jest już pod kluczem, to nie trzeba się spieszyć i można „na spokojnie” przygotowywać akt oskarżenia. To błędne koło zamyka na lata osobę niewinną.
Czytaj więcej
Chcemy ucywilizować stosowanie tymczasowego aresztowania Polsce. Kładziemy na stole gotowy projekt - mówi dr. Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Areszt to nie kara. Mimo to jego dolegliwość przekracza warunki izolacji więziennej osób skazanych wyrokiem sądu. Sąd jako strażnik wolności musi weryfikować, czy przetrzymywanie człowieka w areszcie jest uzasadnione na każdym etapie postępowania. Aresztowani ludzie są w świetle prawa niewinni i nie można trzymać ich za kratami tylko dlatego, że organy ścigania nie wykonują na czas swoich powinności.
Zgodnie ze swoją nazwą areszt powinien być „tymczasowy”. A przecież osoba, która trafi do aresztu – często bez należytej weryfikacji wniosku aresztowego – może spędzić w nim długie miesiące i lata, mimo że nie istnieją realne obawy utrudniania postępowania karnego.