W ostatnim czasie wybór dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury stał się przedmiotem dyskusji i polemik. Ministerstwo Sprawiedliwości 24 kwietnia w komunikacie podało, że rekomendowany przez komisję kandydat na dyrektora KSSiP – sędzia Wojciech Postulski – nie zostanie powołany. Kolejny na liście rekomendacyjnej był prof. dr hab. Piotr Girdwoyń – adwokat, specjalista z zakresu prawa karnego, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, w ostatnich latach czynnie zaangażowany w walkę o praworządność oraz obronę sędziów, prokuratorów i obywateli. W międzyczasie, niedoszłego dyrektora, wzięto w obronę. Niektórzy wprost kontestowali decyzję ministra, m.in. prof. Małgorzata Manowska, która w rozmowie z "Rz", pt.: „Zawiódł kontrwywiad, nie sądownictwo”, stwierdziła: „Minister Bodnar zapewniał, że na dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa powoła sędziego wyłonionego w konkursie, a potem odmówił powołania takiego sędziego i poza konkursem powołał adwokata.” I Prezes SN chyba niezbyt uważnie śledziła konkurs. Prof. Girdwoyń brał w nim udział i uplasował się na drugiej pozycji. Wzburzenie ministerialną decyzją wyraziła też neo-KRS wskazując, że zwycięski kandydat uzyskał już pozytywną ocenę wewnętrznego zespołu.
Niedoszłego dyrektora na łamach „Rzeczpospolitej” bronił też sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w w Lublinie i były wiceminister sprawiedliwości Jacek Czaja. Ów sędzia w swojej polemice: „Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy”, powielił kilka przewijających się w przestrzeni publicznej argumentów, które miały „odczarować” postać sędziego Postulskiego i wzmocnić przekaz o zasadności jego rekomendacji. Jak już wiemy, historia potoczyła się zgoła inaczej. Czy zatem argumenty byłego wiceministra nie były wystarczające? Uważam, że nie tylko nie przekonywały, ale przytoczone fakty przedstawiły sędziego Postulskiego w dużo gorszym świetle aniżeli można było przypuszczać jeszcze przed ww. publikacją. Gdy doda się do tego informacje przekazane przez samego zwycięzcę konkursu, a mianowicie, że nie dowiedział się on, które z postawionych ministrowi sprawiedliwości warunków okazały się nie do spełnienia, to cień wątpliwości zdaje się padać na całą postać niedoszłego dyrektora.
Czytaj więcej
Nie wiadomo, który z trzech warunków zatrudnienia Wojciecha Postulskiego na dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury był nie do przyjęcia przez Adama Bodnara. Sędzia pytał, ale odpowiedzi nie uzyskał.
Trzy argumenty
Skoncentrujmy uwagę na argumentach, które miały uzasadniać nominację tego konkretnego sędziego na fotel dyrektora KSSiP. Ma to znaczenie choćby dlatego, że najprawdopodobniej dyrektorem nie zostanie on, ale osoba niebędąca sędzią/prokuratorem. Sytuacja bardzo podobna do tej z Francji, gdy w 2020 r., po raz pierwszy w historii, dyrektorem szkoły (École Nationale de la Magistratura) została mecenas Nathalie Roret.
Spróbuję zatem odnieść się do argumentów przytoczonych przez sędziego Jacka Czaję. Można je streścić następująco: po pierwsze, rekomendowany przez komisję sędzia był najlepszym z kandydatów, bo posiadał wysokie kompetencje zarządcze – w końcu był on sekretarzem generalnym Europejskiej Sieci Szkolenia Kadr Wymiaru Sprawiedliwości (EJTN), zaś KSSiP potrzebuje dobrego zarządcy, a nie kogoś, kto posiada doświadczenie orzecznicze czy wyróżnia się wysokim poziomem wiedzy prawniczej (jak określa to ustawa o ustroju sądów powszechnych w art. 78 § 1b w odniesieniu do sędziów delegowanych do KSSiP). Po drugie, międzynarodowe standardy, które pomagał opracować sędzia Postulski, wskazują, że nadzór nad szkoleniem kadr wymiaru sprawiedliwości oraz opracowywanie programów szkoleniowych wykonywać powinni wyłącznie sędziowie, ergo, sędzia Postulski był trafnym wyborem. Po trzecie, rekomendowany kandydat działał w zaciszu brukselskich gabinetów, walcząc o praworządność w Polsce. Jeżeli pojawiają się inne argumenty, to z reguły są one pochodnymi wskazanych.