Ponoć każdy ma swoją „drogę do Damaszku”. Określenie tego alegorycznego momentu, w którym następuje samouświadomienie, iż dotychczasowe postępowanie było błędem, wzięło się od starożytnej historii życia Saula z Tarsu, który właśnie na drodze do Damaszku miał zrewidować swoje życie i wkroczyć na ścieżkę odnowy. Temat piękny sam w sobie, ale na inny tekst.
Tymczasem na swoją „drogę do Damaszku” weszła, jak się wydaje, sędzia Anna Kalbarczyk z Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Zrobiło się o niej głośno, gdy skierowała do ministra sprawiedliwości list, w którym krytycznie odniosła się do własnego postępowania związanego z awansem do SA w Warszawie z rekomendacji neo-KRS. Sędzia wniosła o „cofnięcie nominacji” i skierowanie jej z powrotem do SO, deklarując chęć wystartowania przed legalną KRS, gdy to będzie już możliwe.
Czytaj więcej
Pierwsza neo-sędzia w Polsce, która poprosiła o wycofanie swojego awansu będzie mogła ponownie wystartować w konkursie przeprowadzonym przez Krajową Radą Sądownictwa. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar właśnie podpisał delegację sędzi Anny Kalbarczyk do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga na czas nieokreślony.
Sędzia Kalbarczyk w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” (14 lutego 2024 r. „Pierwsza sędzia, która chce cofnięcia swojej nominacji, zdradza powody decyzji”) obszernie tłumaczy swą motywację. Nie jest moim celem podawanie w wątpliwość racjonalizacji, którą posługuje się Anna Kalbarczyk, w jej warstwie etycznej. Interesuje mnie bowiem nie tyle aspekt moralny, ile prawny jej wcześniejszych wyborów. Z całą pewnością należy natomiast dostrzec obecne postępowanie sędzi. Jest to bowiem pierwszy, a już wiadomo, że nie ostatni przypadek neosędziego, który wprost nazywa swe dotychczasowe postępowanie błędem. To ma wartość nieocenioną.
„Strasznie śmierdzi komunizmem”
Tym bardziej że ze strony apologetów i beneficjentów „dobrej zmiany” w wymiarze sprawiedliwości podnoszą się obraźliwe pomruki niezadowolenia. Pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Manowska pozwoliła sobie w jednym z programów radiowych na zwyczajowo już świadczący o niej samej komentarz, iż zachowanie sędzi Anny Kalbarczyk „strasznie śmierdzi komunizmem”. To zrozumiałe, że osoba, która sama odebrała neonominację sędziowską w bezprawnej procedurze, a następnie przyjęła stanowisko pierwszej prezes SN z naruszeniem prawa, boi się takich aktów ekspiacji.