Pozostałości kokainy w toaletach sztokholmskiego parlamentu odkryła dziennikarka popołudniówki „Aftonbladet”, gdy wybrała się do parlamentu, by przeprowadzić wywiad z wszystkimi ugrupowaniami Riksdagu na temat polityki narkotykowej. Dziennikarka odwiedziła toalety parlamentarnych kancelarii partii (oprócz Umiarkowanej Partii Koalicyjnej, gdzie musiała się zadowolić wstępem do WC kwatery głównej ugrupowania), w których filmowała komórką i pobrała próbki specjalnymi serwetkami do wykrywania pozostałości kokainy z umywalek, a także innych sanitarnych powierzchni.
I co się okazało? Cztery toalety z ośmiu parlamentarnych ugrupowań miały ślady po kokainie. Było to u liberałów, socjaldemokratów, Szwedzkich Demokratów i u lewicy. Z tym że dziennikarka popołudniówki wybrała tylko jedną toaletę w każdej kancelarii. Na serwetkach po przetarciu nimi umywalek pojawiły się niebieskie plamy, co mogło oznaczać, że chodzi o kokainę. Próbki wysłano do Instytutu Karolinska, bo samo zabarwienie na niebiesko serwetek nie wystarczyłoby jako materiał dowodowy. Taką reakcję bowiem mogły wywołać niektóre chemikalia. Badacz Instytutu Karolinska Anders Helander potwierdził jednak, że wszystkie próbki wskazywały na kokainę. Serwetki stosują zresztą także władze Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii, Włoch, Honkongu i USA.
Czytaj więcej
Od 1 stycznia adwokaci, którzy złamali zasady etyki zawodowej, mają za to płacić drastyczne kary finansowe.
Co na to politycy? Otóż przyjęli wykrycie białego proszku z oburzeniem. Prawie wszyscy przyznali, że to sprawa bardzo poważna, że w parlamencie doszło do złamania prawa. Liderka Chadecji stwierdziła, że ma to wymiar symbolu, że to się dzieje w Riksdagu, najwyższym organie władzy ustawodawczej.
Zapowiadali, że sprawę zbadają. Podkreślali w końcu, że kupujący używki finansują działalność gangów i zabijanie. Lider Szwedzkich Demokratów zaś opowiedział się za tym, by rozważyć testy na obecność narkotyków dla pracowników parlamentu.