Jarosław Gwizdak: Prawniczy zielony rider. Życie w trasie

Kryzysy klimatyczny i praworządności mają wiele wspólnego. Są poważne, wieloaspektowe i powszechne.

Publikacja: 03.10.2023 05:00

Jarosław Gwizdak: Prawniczy zielony rider. Życie w trasie

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

Jeśli szanowni czytelnicy nie obrazili się na mnie za propozycję sprzed dwóch tygodni, dotyczącą sędziowskiego sabbaticalu, mam nadzieję że oburzą się na mnie dzisiaj. Będę dziś zielony i nie chodzi mi wcale o kolor żabotu na todze.

Klimat. Kryzys klimatyczny. Umierająca planeta, na której kończą się surowce, jest coraz goręcej, podnosi się stan wód. Trąby powietrzne i huraganowe wiatry nas nie oszczędzają.

Czytaj więcej

Jarosław Gwizdak: Roczny urlop w korporacji Temida?

Przy okazji: opowieść o kryzysie klimatycznym jest bardzo zbliżona do tej o kryzysie praworządności. Zjawisko jest poważne, wieloaspektowe i powszechne. Oba kryzysy mogą zagrażać każdemu.

Zauważyłem niedawno na jednym z muzycznych festiwali jegomościa odzianego w bluzę z napisem „there will be no music on dying planet” (nie będzie muzyki na umierającej planecie). Po pewnym czasie zorientowałem się, że to część większej akcji zaangażowanych muzyków.

Fundacja „Music declares emergency” powstała w Londynie i jest popierana przez rzeszę muzyków i artystów, bardziej lub mniej znanych. Należą do nich między innymi Idles, A-ha, Jaga Jazzist czy w Polsce: Misia Furtak i Natalia Grosiak.

Cele statutowe organizacji to zwiększanie świadomości zagrożenia klimatycznego, ale też propagowanie rozwiązań, które małymi krokami mogą powstrzymywać niekorzystne zjawiska. Aby pokryć koszty działalności, sprzedają między innymi wspomniane bluzy.

Napoje tylko w szkle

Każda szanująca się kapela, jadąc w wielką trasę czy ruszając nawet na jeden koncert, przesyła organizatorowi tzw. rider. Tenże jest podstawowym dokumentem, określającym zapotrzebowanie i wymagania artystów.

Rider zawiera informacje techniczne dotyczące nagłośnienia i oświetlenia, ale też odnosi się do garderoby artystów, tzw. backstage. Minęły już czasy, gdy gwiazdy rocka zamawiały do swych garderób niedozwolone używki, przenoszące ich w inny wymiar. Dziś artyści zamawiają posiłki, czasem alkohol, miewają także życzenia specjalne dotyczące nakryć czy rodzaju posiłków.

Londyńska fundacja uznała, że ridery artystów można uczynić bardziej „zielonymi”, i opublikowała na swej stronie internetowej inspirujący dokument. Przewiduje zamawianie przez muzyków potraw na bazie produktów od lokalnych dostawców. Napoje wyłącznie w opakowaniach zwrotnych, wielorazowe sztućce.

Bardziej radykalne rozwiązania to na przykład rezygnacja ze sprzedaży festiwalowych gadżetów, aby nie zaśmiecać planety. W zielonym riderze proponuje się też korzystanie (jeżeli to oczywiście możliwe) z pociągów, a nie samolotów czy ciężarówek.

Oczywiście, wożenie pociągiem potężnej perkusji czy kilkunastu gitar i wzmacniaczy może nie być proste. Nie wspominając o nagłośnieniu czy oświetleniu wielkich tras koncertowych. Jednak jeżdżący w trasy didżeje, których jedynym instrumentem bywa przenośny komputer, mogą przecież takiego rozwiązania spróbować.

Pomyślmy teraz o prawnikach wykonujących zawody notariuszy, adwokatów czy radców prawnych. Zwłaszcza te dwie ostatnie profesje mają coś wspólnego z muzykami. Zdarza im się ruszać w trasy, odwiedzając sądy czy prokuratury poza miejscem swojego zamieszkania.

W trasie z prawnikiem

Nowoczesny mecenas może zatem wziąć do serca postulaty muzyków i podróżować w sposób bardziej zrównoważony (nie napiszę tutaj „zielony”, bo obrażą się radcowie prawni). Można poruszać się pociągiem i później komunikacją miejską. Można chronić ziemię, ograniczając (jak muzycy) jednorazowe opakowania. Można wreszcie zrezygnować z jednorazowych materiałów promocyjnych czy wizytówek.

A co będę miał w zamian swojego zrównoważonego, ekologicznego podejścia do wykonywania prawniczych obowiązków? – może zapyta czytelnik. Odpowiadam: być może to właśnie „zrównoważone kancelarie” będą chętniej wybierane przez potencjalnych klientów.

Pomyślmy jeszcze szerzej. Oto gdy już kancelaria zadba o planetę i zyska klientów, być może w kolejnych krokach zadba o swoich pracowników, praktykantów czy aplikantów? Ale to już temat na osobny felieton.

Autor jest byłym sędzią. byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Jeśli szanowni czytelnicy nie obrazili się na mnie za propozycję sprzed dwóch tygodni, dotyczącą sędziowskiego sabbaticalu, mam nadzieję że oburzą się na mnie dzisiaj. Będę dziś zielony i nie chodzi mi wcale o kolor żabotu na todze.

Klimat. Kryzys klimatyczny. Umierająca planeta, na której kończą się surowce, jest coraz goręcej, podnosi się stan wód. Trąby powietrzne i huraganowe wiatry nas nie oszczędzają.

Pozostało 90% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian