Jarosław Gwizdak: Roczny urlop w korporacji Temida?

Pisanie przez cały rok wierszy zamiast orzekania może być bardzo opłacalne.

Publikacja: 19.09.2023 02:00

Jarosław Gwizdak: Roczny urlop w korporacji Temida?

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

"Jesienią zawsze zaczyna się szkoła, a w knajpach zaczyna się picie” – śpiewał już 32 lata temu Zygmunt Staszczyk w hitowej „Warszawie” zespołu T.Love. Oczywiście o piciu w knajpach dziś pisał nie będę, ale nawiążę do pierwszej części tego zdania.

Zaczęła się szkoła. Do szkoły wrócili uczniowie, rodzice wstają nieco wcześniej niż podczas wakacyjnej beztroski, ale przede wszystkim wróciło grono. Pedagogiczne. Już oficjalnie trwa rok szkolny.

Mam wśród znajomych sporo nauczycieli. Uczą w szkołach prywatnych i publicznych, uczą dłużej i krócej, są mniej więcej moimi rówieśnikami – urodzili się w latach siedemdziesiątych XX wieku.

Zaprzyjaźnionych nauczycieli łączą dwie rzeczy. Po pierwsze: nadal chce im się pracować, są ludźmi pełnymi pasji i chęci. A po drugie: niemal wszyscy skorzystali z największego (według mnie) przywileju gwarantowanego im przez Kartę nauczyciela: urlopu dla poratowania zdrowia.

Artykuł 73 wspomnianej ustawy reguluje, w jaki sposób i komu taki urlop może zostać udzielony. Przede wszystkim określa staż pracy konieczny do nabycia tego uprawnienia (siedem lat) oraz przesłanki udzielania urlopu.

Tymczasem sędziowie...

Nie będę się powtarzał, że wiele instytucji funkcjonujących w wymiarze sprawiedliwości jest – w mojej ocenie – niesprawiedliwych.

Niesprawiedliwe jest chociażby podwójne premiowanie funkcyjnych: dodatkami do wynagrodzenia i mniejszym wpływem spraw między sądami czy nawet wydziałami sądów. Przykłady mógłbym mnożyć.

W porównaniu z nauczycielskim, również sędziowski urlop dla poratowania zdrowia wygląda niesprawiedliwie.

Artykuł 93 prawa o ustroju sądów powszechnych brzmi zgoła odmiennie od podobnego artykułu Karty nauczyciela. Pedagogowi takiego urlopu się udziela, a sędziemu „można udzielić”. Decyduje o tym minister sprawiedliwości swoją arbitralną decyzją, od której przysługuje odwołanie do Sądu Najwyższego.

Sędziowski urlop może potrwać nie więcej niż pół roku (nauczycielski – dwukrotnie dłużej). Oczywiście, gdy sędzia bardziej podupadnie na zdrowiu, może rozpocząć starania o przeniesienie go w stan spoczynku. Droga ta jest długa i wyboista, i nie zawsze kończy się pozytywnym (dla sędziego) rozstrzygnięciem.

Pragmatyczna pragmatyka służbowa?

Znowu (za Dworkinem) wspomnimy teraz o sędziach-Herkulesach. Będziemy argumentować, że to przecież służba, że sędziemu podupaść na zdrowiu po prostu nie wypada. Że przed objęciem stanowiska wiedział, co go czeka. Przeszedł badania zdrowotne i psychologiczne. Jasne.

A gdyby spojrzeć na to z nieco innej perspektywy? Ponownie nawiążę do jednej z moich ulubionych instytucji korporacyjnego ładu – urlopu o swojsko brzmiącej nazwie „sabbatical”.

Tenże sabbatical powstał w amerykańskim środowisku naukowym. Ponoć już w 1880 r. (!) władze Harvard University zdecydowały, aby dawać swoim uczonym rok przerwy na dowolną – choć powiązaną z naukową – aktywność.

Od uczelni koncept sabbatical przejęły korporacje, pozwalając swoim istotnym pracownikom na kilkumiesięczny czy nawet roczny rozbrat z pracą. W tym czasie menedżerowie oddawali się pasji, pisali książki, kręcili filmy lub zajmowali się wolontariatem.

Skoro robiły tak organizacje biznesowe, kierujące się przede wszystkim pozytywnym wynikiem ekonomicznym, to takie działanie musiało być na dłuższą metę opłacalne.

Jest opłacalne, bo zapobiega wypaleniu zawodowemu, wiąże pracownika z firmą, która okazała się tak wielkoduszna i wyrozumiała. Firma nie musi wreszcie ponosić kosztów doprowadzenia innej osoby na poziom urlopowanego pracownika.

Sabbatical nie przysługuje wszystkim, można ubiegać się o niego po przepracowaniu określonego okresu, czasem obwarowany jest dodatkowymi obowiązkami pracownika. Prawie jak w Karcie nauczyciela, nieprawdaż?

Z uporem maniaka twierdzę, że uzupełnienie statusu sędziego RP o prawo do rocznego sabbaticalu wyszłoby korporacji Temida na zdrowie.

Może już czas w setkach potężnych i fundamentalnych projektów ustaw zawrzeć ten maleńki, drogocenny artykuł?

Na początek można przepisać ten z Karty nauczyciela, a potem zacząć nad nim pracować w komisjach.

Autor jest byłym sędzią. byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

"Jesienią zawsze zaczyna się szkoła, a w knajpach zaczyna się picie” – śpiewał już 32 lata temu Zygmunt Staszczyk w hitowej „Warszawie” zespołu T.Love. Oczywiście o piciu w knajpach dziś pisał nie będę, ale nawiążę do pierwszej części tego zdania.

Zaczęła się szkoła. Do szkoły wrócili uczniowie, rodzice wstają nieco wcześniej niż podczas wakacyjnej beztroski, ale przede wszystkim wróciło grono. Pedagogiczne. Już oficjalnie trwa rok szkolny.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian