W kwietniu zakomunikowano Polsce dwie kolejne sprawy związane z kryzysem praworządności czy też tzw. reformą sądownictwa. Reformą, która nie tylko pociągnęła za sobą niekorzystne dla Polski rozstrzygnięcia sądów międzynarodowych. Reformą, która zwróciła oczy całej Europy na Polskę, niegdyś prymuskę w nadrabianiu strasburskich zaległości, teraz – w gronie najgorszych uczniów (Rosji, Turcji, Węgier) patrzącej jak tylko te strasburskie standardy kwestionować.
Mamy więc sprawę sędziego Rutkiewicza z Sądu Rejonowego w Elblągu (skarga nr 18380/22), który umorzył postępowanie karne przeciwko prokuratorowi z uwagi na uchylenie mu immunitetu przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, organu, który w świetle orzecznictwa TSUE i Sądu Najwyższego nie stanowi „sądu ustanowionego ustawą”. Skarżący uznał, że Izba Dyscyplinarna nie jest niezależnym sądem ustanowionym na mocy prawa i w rezultacie nie może skutecznie i zgodnie z prawem uchylić immunitetu prokuratora.
Czytaj więcej
Obaj koalicjanci zapewniają, że uzgodnili wszystko, co istotne ws. warunków wypłaty pieniędzy z UE.
Skutkiem zastosowania przez sędziego orzecznictwa unijnego było zarządzenie przez prezesa jego sądu odsunięcia go od wykonywania obowiązków służbowych na podstawie nowatorskiego zastosowania art. 130 § 1 i 2 ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego postawił mu zarzut przewinienia służbowego w postaci działania kwestionującego umocowanie konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej a także przestępstwo nadużycia władzy.
Arbitralne zawieszenie
Skarżący został następnie zawieszony w czynnościach sędziowskich na czas trwania postępowania dyscyplinarnego z obniżeniem mu wynagrodzenia o 40 proc. Orzekła o tym Izba Dyscyplinarna, której status kwestionował.