Popularny wśród ekonomistów scenariusz, wedle którego szybki wzrost dochodów gospodarstw domowych doprowadzi do odbicia popytu konsumpcyjnego, który z kolei pozwoli stanąć przemysłowi na nogi pomimo słabej koniunktury w Niemczech, w I kwartale nie znalazł potwierdzenia w faktach. Wzrost płac jest wprawdzie nawet szybszy niż oczekiwano, ale jego przełożenia na realną gospodarkę na razie nie widać. Poza narastającą skalą zwolnień pracowników. Do takich wniosków prowadzi seria opublikowanych w poniedziałek danych dotyczących kondycji polskiej gospodarki w marcu. W ich interpretacji warto jednak zachować dużą ostrożność.
Czytaj więcej
Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało w marcu o niemal 10 tys. etatów. Większe spadki zatrudnienia w tym okresie roku wystąpiły ostatnio w pandemicznym 2020 r. i w kryzysowym 2009 r.
Marcowe anomalie w przemyśle
Produkcja sprzedana przemysłu w marcu zmalała realnie (tzn. w cenach stałych) o 6 proc. rok do roku po zwyżce o 3,3 proc. w lutym. To najsłabszy wynik od kwietnia ub.r. i zdecydowanie gorszy od najbardziej nawet pesymistycznych szacunków ankietowanych przez nas ekonomistów.
Głównym winowajcą tąpnięcia produkcji jest z pewnością niekorzystny układ kalendarza. O ile luty miał w br. o jeden dzień roboczy więcej niż w 2023 r., o tyle marzec miał o dwa takie dni mniej niż rok temu. Negatywny wpływ na wyniki przemysłu miało też najsilniejsze od września 2020 r. załamanie produkcji w górnictwie: o 13,1 proc. rok do roku. To najprawdopodobniej zjawisko jednorazowe, które niewiele mówi o kondycji całego sektora przemysłowego.