Nacisk na przypominające embargo cła na zboże z Rosji i Białorusi importowane do UE był być może jedynym elementem, który łączył wystąpienia premierów Donalda Tuska i Denysa Szmyhala, po czwartkowym spotkaniu szefów rządów obu krajów w Warszawie. Choć konkretów nie udało się ustalić, to jednak politycy zasygnalizowali dalszy kierunek prac – będzie to ustalenie ilości dozwolonego importu surowców rolnych, licencje na eksport, wdrożenie bułgarskich i rumuńskich rozwiązań, cła dla Rosji i Białorusi i wreszcie analiza przebiegu eksportu zboża z Ukrainy.
Już w czwartek rano agencja Reuters informowała, że polski rząd nie spodziewa się żadnego przełomu i faktycznie, używając słów premiera Tuska z konferencji, „w kwestii rolnictwa posunęliśmy się o krok do przodu”. Donald Tusk podkreślał wielokrotnie szukanie rozwiązań chroniących interesy rolników w Polsce i Ukrainie, ale starał się tonować oczekiwania.
Czytaj więcej
Jeśli przed Ukrainą będziemy piętrzyć gospodarcze przeszkody i górę weźmie wyborcza kalkulacja polityków, nasz poraniony sąsiad ze Wschodu zapamięta to tak, jak Polacy „pomoc” sojuszników we wrześniu 1939 r.
– Oczywiście nikt nie uzyska 100-proc. satysfakcji. Ale na tym polega współczesna polityka, szukamy rozwiązań, które może nie będą zachwycające dla wszystkich stron, ale które będą dawały ochronę polskim i ukraińskim producentom – mówił Tusk.
Zapowiedział, co było w zasadzie jedynym konkretem, że Polska sięgnie po rozwiązania wdrożone u innych sąsiadów Ukrainy.