Ekshumacje w Treblince: Rozbrojenie bomby, której nie było

Decyzja o zablokowaniu ekshumacji w Treblince świadczy o tym, że ważniejsze od poznania prawdy są przedwyborczy spokój i poprawne stosunki z USA i Izraelem.

Aktualizacja: 15.04.2019 11:18 Publikacja: 15.04.2019 11:08

W wielu krajach funkcjonuje zbitka „Treblinka – miejsce zagłady Żydów”

W wielu krajach funkcjonuje zbitka „Treblinka – miejsce zagłady Żydów”

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

2 marca 1942 r. w tzw. Lasku Maliszewa obok obozu pracy Treblinka I Niemcy rozstrzelali ponad 100 osób. Na liście zamordowanych jest m.in. poseł Stanisław Ratajczyk ze Stronnictwa Pracy, gen. Edward Szpakowski, działacz oświatowy Jędrzej Cierniak, pisarz Stefan Essmanowski.

To zaledwie kilka z setek lub tysięcy osób, których ciała do dzisiaj znajdują się w masowych grobach. Są tam też szczątki m.in. mieszkańców Sokołowa Podlaskiego, Romów, być może jeńców włoskich oraz Żydów. Te doły śmierci nigdy nie zostało zbadane, nie zostały nawet oznakowane.

15 kwietnia miały się tam rozpocząć ekshumacje. Do prac odbywających się pod nadzorem prokuratora miał przystąpić zespół naukowców z Polski, USA i Norwegii, którymi miał kierować dr hab. Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Prace miały się odbywać ok. 2 km od dawnego obozu zagłady Treblinka II, w którym Niemcy zamordowali ponad 900 tys. Żydów.

W piątek wieczorem niespodziewanie Prokuratura Krajowa poinformowała, że prace się nie odbędą. Taką decyzję podjął zastępca prokuratora generalnego, szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski.

Co się stało? Otóż w piątek Onet ujawnił, że Departament Stanu USA poprosił polski MSZ o wyjaśnienie, co IPN ma zamiar robić w Treblince. Amerykańscy dyplomaci mieli przestrzegać przed przeprowadzeniem ekshumacji bez konsultacji ze stroną żydowską. W artykule pojawiła się wzmianka, jakoby ekshumacje były planowane w obozie koncentracyjnym, gdzie Niemcy mordowali Żydów.

To wystarczyło, aby wywołać wśród polskich polityków alarm, jakoby czekał nas kolejny kryzys z USA i Izraelem. Już w czwartek na ten temat trwały intensywne rozmowy pomiędzy MSZ, IPN i Ministerstwem Sprawiedliwości. O sprawie został poinformowany premier Mateusz Morawiecki (podobno nie był skłonny do blokady prac). W piątek rano pion śledczy informował, że nic się nie zmienia – ekshumacje ruszą. Jednak wieczorem pod naciskiem polityków i za akceptacją Zbigniewa Ziobry Prokuratura Krajowa ogłosiła, że je blokuje.

Powołano się na rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi o tym, „że ekshumacje zwłok i szczątków ludzkich są dopuszczalne do 15 kwietnia". Tyle że kolejny przepis pozwala m.in. na ekshumacje pod nadzorem inspektora sanitarnego. Prokuraturze nie przeszkadzało to, że w poprzednich latach w miesiącach letnich prowadzone były np. prace poszukiwawczo-ekshumacyjne na warszawskiej Łączce czy wbrew stanowisku wielu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.

Kto na tym zyskał? Na krótką metę resort dyplomacji, bo nie musi się tłumaczyć z ekshumacji w Treblince, gdyż ciągle w wielu krajach funkcjonuje zbitka „Treblinka – miejsce zagłady Żydów". Kto stracił? Wizerunkowo polska nauka, bo informacja o skandalicznym zakończeniu projektu rozniosła się po świecie. Nadszarpnięta została wiarygodność prokuratury oraz IPN. Po raz kolejny przy okazji tej sprawy ujawnił się głęboki podział w kierownictwie Instytutu – między Krzysztofem Szwagrzykiem, który poczuł się zmarginalizowany brakiem zaproszenia do badań, a pionem śledczym.

Polscy politycy pokazali zaś swoją małość i uległość, nie byli w stanie przekonać strony amerykańskiej do swoich racji. Wybrali oportunizm – ważniejszy okazał się spokój przedwyborczy od próby znalezienia prawdy na temat zbrodni sprzed lat. A przy okazji przetrącili kręgosłup prokuraturze.

2 marca 1942 r. w tzw. Lasku Maliszewa obok obozu pracy Treblinka I Niemcy rozstrzelali ponad 100 osób. Na liście zamordowanych jest m.in. poseł Stanisław Ratajczyk ze Stronnictwa Pracy, gen. Edward Szpakowski, działacz oświatowy Jędrzej Cierniak, pisarz Stefan Essmanowski.

To zaledwie kilka z setek lub tysięcy osób, których ciała do dzisiaj znajdują się w masowych grobach. Są tam też szczątki m.in. mieszkańców Sokołowa Podlaskiego, Romów, być może jeńców włoskich oraz Żydów. Te doły śmierci nigdy nie zostało zbadane, nie zostały nawet oznakowane.

Pozostało 81% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki