Dzień 4 czerwca 1989 roku ma swoje znaczące miejsce w historii Polski. Po prawie 45 latach komunizmu w wyniku obrad Okrągłego Stołu i będących ich rezultatem nie w pełni jeszcze demokratycznych wyborów dwuizbowego parlamentu, wkroczyliśmy na drogę budowy suwerennego, demokratycznego państwa, w którym sprawnie funkcjonuje gospodarka rynkowa. My, ówcześni parlamentarzyści, wywodzący się z Solidarności członkowie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, mieliśmy świadomość wielkiej odpowiedzialności za przyszłość naszego kraju w efekcie poparcia, jakiego udzielili nam wyborcy i rysującej się perspektywy ewolucji politycznej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Wybory 4 czerwca. Zdecydował naród
Po 35 latach od tamtej daty czas zaciera pamięć o szczegółach i chyba głównie z tego powodu jesteśmy skłonni zapominać o istocie wyborów z 4 czerwca 1989 roku. Skupiamy się zwykle na ich rachunkowym obrazie, ukazującym liczbę mandatów sejmowych zdobytych przez szczególne ugrupowania, co skrupulatnie przypominają dziennikarze, analitycy i politycy. Podkreśla się, że rezultat tych wyborów został w znaczącym stopniu ustalony właściwie już przy Okrągłym Stole, przy którym zdecydowano o zatrzymaniu w rękach obozu rządowego trzech piątych miejsc w Sejmie. Ten fakt przesądził o niedemokratycznym mechanizmie wyborów czerwcowych do niższej izby parlamentu. Pomija się jednak w tym ujęciu ustalenia co do Senatu, wybranego na podstawie w pełni demokratycznej ordynacji wyborczej. Wyłoniony w jej ramach skład Senatu, w którym 99 mandatów objęli kandydaci Komitetu Obywatelskiego był wielkim sukcesem opozycji. Zupełnie inne jednak wnioski nasuną się, jeśli skupimy się nie tylko na uzyskanych wówczas mandatach, lecz także na liczbie głosów oddanych na poszczególne ugrupowania.
Czytaj więcej
4 czerwca powinien być świętem państwowym i dniem wolnym od pracy – przekonują autorzy projektu ustawy w tej sprawie. W Nowej Hucie ruszyła zbiórka podpisów pod tym dokumentem.
Szczegółowa analiza wyników wyborów do Sejmu wykazała, że przy frekwencji wynoszącej niewiele ponad 62 proc. uprawnionych do głosowania, na reprezentantów Komitetu Obywatelskiego Solidarność oddało swoje głosy aż 65 proc. wyborców. To był dla dotychczas rządzących cios nokautujący. Wyborcy tym samym opowiedzieli się w zdecydowanej większości za ich całkowitym odsunięciem od steru władzy państwowej. Nikt nie miał wówczas wątpliwości, że idee Solidarności z Sierpnia ‘80 są nadal żywe oraz że wprowadzenie stanu wojennego nie zdołało zabić w nas nadziei na wyrwanie się z narzuconego Polsce po wojnie obcego nam świata. Blisko 10-milionowa armia Solidarności, wspierana przez członków ich rodzin, ujawniła 4 czerwca swoją realną siłę, niemożliwą do zlekceważenia, ponieważ tak a nie inny, wyrok wydali wyborcy.
Nazajutrz było to jasne dla obu stron. Zdawała sobie z tego w pełni sprawę także wierchuszka obozu odpowiedzialnego za stan naszego quasi-państwa po 1945 r., rozumiejąca doskonale, że od tej chwili ich samodzielne rządy nie są już możliwe. Jeszcze bezpośrednio przed obradami Okrągłego Stołu ówczesnemu premierowi Mieczysławowi Rakowskiemu wydawało się, iż powierzchowne reformy, jakie próbował wprowadzić rząd, którym kierował, wyeliminują potrzebę poważnego dialogu władzy z opozycją.