Miałem na to wielką ochotę. Gdy zadzwonił do mnie premier i zaproponował wejście do rządu, zaznaczając, że ma to omówione z Leszkiem Balcerowiczem, który będzie koordynował sprawy gospodarcze, to nawet nie poprosiłem o pięć minut do namysłu. Natychmiast się zgodziłem.
Pan w rządzie negocjował m.in. redukcję długu.
Wiedzieliśmy, że tego długu nie damy rady obsługiwać, więc myśleliśmy o tym, żeby go zrestrukturyzować, czyli rozłożyć spłatę na dużo więcej lat. Ale przyjechał do Warszawy Jeffrey Sachs i powiedział, że powinniśmy żądać redukcji 80 proc. długu. I argumentował: po pierwsze, skoro głupi Zachód dawał pieniądze nieodpowiedzialnym rządom komunistycznym, to sam jest sobie winien, po drugie, część tego długu podatnicy zachodni dawno spłacili bankom, bo to były pożyczki gwarantowane przez państwo. Po trzecie, Polska jest pionierem wielkich reform, zatem zasługuje na taką redukcję. Nie mogliśmy uwierzyć własnym uszom, ale posłuchaliśmy Sachsa i wynegocjowaliśmy redukcję długu o 50 proc. Sachs nie tylko, że nas na to namówił, ale na wysłuchaniach w Kongresie amerykańskim agitował, że Polsce trzeba długi umorzyć. Redukcje długów zachodnich wynegocjowało Ministerstwo Finansów, a spłacaliśmy je do 2008 roku. Mnie udało się skasować dług wobec ZSRR, wart ponad 9 mld dol., bez negocjacji, w jednym roku, dzięki olbrzymiej nadwyżce polskiego handlu ze Związkiem Radzieckim w 1990 roku, choć jeszcze w pierwszej połowie roku wiceminister finansów pilnujący dyscypliny żądał ode mnie zahamowania rosnącej nadwyżki nieprzewidzianej w uzgodnieniach z Funduszem Walutowym i działającej proinflacyjnie. Przekonałem Leszka Balcerowicza, że lepiej naszymi maszynami i innymi towarami, których na Zachód nie przerzucimy, spłacić szybko ten dług, zanim od 1991 roku, po przejściu na dolary, trzeba będzie żywymi dewizami oddawać ZSRR po niemal 2 mld dol. rocznie.
O ekipie Sachsa, która urzędowała w hotelu Marriott w Warszawie, mówiono, że trzęsie całą gospodarką.
To gruba przesada. Rozmawialiśmy z nimi, konsultowaliśmy się, oni podpowiadali nam ciekawe rzeczy, ale sama reforma gospodarcza była realizowana przez Leszka Balcerowicza i jego ekipę, do której miałem zaszczyt należeć. Była robiona naszymi rękami i naszą głową. Sachs na przykład bardzo popierał wprowadzenie wymienialności złotówki po stałym kursie na co najmniej pół roku jako jednej z kotwic antyinflacyjnych. Chcieliśmy to zrobić, ale waluty dramatycznie brakowało. Ludzie mieli w bankach konta dewizowe, jednak one były bez pokrycia. Gdyby zażądali wypłacenia tych pieniędzy, to mielibyśmy katastrofę. Na szczęście ludzie o tym nie wiedzieli. Wprowadziliśmy wymienialność, jak tylko dostaliśmy od krajów zachodnich fundusz w wysokości miliarda dolarów na ubezpieczenie tej wymienialności. Ale okazało się, że to nie jest potrzebne, bo sytuacja finansowa państwa zaczęła się poprawiać, a rezerwy walutowe rosły w błyskawicznym tempie. A niektórzy profesorowie ekonomii mówili, że im kaktus na ręku wyrośnie, jeżeli to zadziała, i że będziemy się musieli z tej wymienialności natychmiast wycofać.
Reformy, które zapoczątkował Okrągły Stół, były dosyć brutalne dla wielu warstw społecznych, dla rolników z PGR, dla robotników. Cały przemysł włókienniczy upadł.
Część gospodarki była tak nieefektywna, że dawała zatrudnienie, ale produkowała ujemne PKB. Ale były też i błędy w rządzeniu, na przykład taki, że nowe oprocentowanie kredytów rozciągnięto dość mechanicznie na stare długi. Niektóre przedsiębiorstwa upadły z tego powodu. Również Samoobrona Andrzej Leppera powstała właśnie dlatego, że rolnicy nabrali kredytów na maszyny rolnicze i nie mogli ich spłacić, gdy oprocentowanie skoczyło z 3 proc. rocznie do kilkudziesięciu procent miesięcznie. Tutaj zabrakło nam ostrożności. Ale generalnie Polska się rozwijała najszybciej z krajów wychodzących z komunizmu. Mieliśmy najkrótszą recesję transformacyjną, najszybciej z niej wyszliśmy i uzyskaliśmy największy wzrost ze wszystkich. A startowaliśmy z bardzo niskiego poziomu – tylko my byliśmy krajem zbankrutowanym, tylko w Polsce inflacja sięgnęła 600 proc. w jednym roku, 500 proc. w następnym, tylko w Polsce były autentyczne, silne, konkurujące ze sobą centrale związków zawodowych – Solidarność i OPZZ – które walczyły o socjalne rekompensaty. Polska była w najtrudniejszej sytuacji z tych wszystkich krajów.
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Pamiętam wyraz twarzy Jaruzelskiego, gdy składał przysięgę i był pytany przez marszałka Sejmu, czy przyjmuje wybór. Powiedział, że przyjmuje. Ale miałem wrażenie, że ma świadomość, iż przegrał partię, do której usiadł, dając zielone światło dla Okrągłego Stołu - mówi Aleksander Hall, uczestnik Okrągłego Stołu.
Skoro tak, to dlaczego Okrągły Stół jest ciągle poddawany krytyce?
Część działaczy opozycji nie przystąpiła do rozmów z władzą. Uważali, że z komunistami nie ma co rozmawiać. Natomiast według mnie to było osiągnięcie na skalę światową. Po raz pierwszy władza komunistyczna zgodziła się na wprowadzenie systemu quasi-demokratycznego, który może doprowadzić do jej przegranej. I stało się to bez jednej wybitej szyby. Komunizm funkcjonował już 70 lat, opanował jedną trzecią świata, wszelkie próby jego obalenia kończyły się krwawo – represjami, wojnami domowymi, aresztowaniami czy najazdami „bratnich” wojsk. A tu po raz pierwszy komuniści się dogadali z opozycją, którą trzymali dopiero co w więzieniach. To prawda, że nie spodziewali się utraty władzy, ale stworzyli ku temu warunki. Polski przykład ułatwił pokojowe wyjście z komunizmu w wielu innych krajach, poza Rumunią, w której Nicolae Ceausescu krwawo, ale bezskutecznie, usiłował stłumić demokratyczne powstanie.