Judasz był socjalistą

Gdy 76 lat temu zaczynał się proces jego niezłomnych kolegów z PPS, Józef Cyrankiewicz już mościł się u władzy pośród komunistów. Co go przywiodło do zdrady – zimna kalkulacja czy obawa o własną skórę?

Publikacja: 22.11.2024 15:15

Józef Cyrankiewicz w 1948 r. Jeszcze pod szyldem PPS, ale już niedługo…

Józef Cyrankiewicz w 1948 r. Jeszcze pod szyldem PPS, ale już niedługo…

Foto: NAC

Gdyby w historycznej krzyżówce znalazło się hasło z definicją: „bezpośrednio po II wojnie światowej prowadził w Polsce polityczną grę z komunistami”, większość miłośników Klio wpisałaby „Stanisław Mikołajczyk”. Wejście prezesa PSL do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w roli ministra rolnictwa i wicepremiera, próba budowy niezależnego ruchu ludowego, wreszcie ucieczka za granicę – to mniej lub bardziej, ale znane wydarzenia. Nieznana praktycznie jest za to rozgrywka, jaką z Bolesławem Bierutem, Wiesławem Gomułką i resztą prowadził Józef Cyrankiewicz.

Nim został „wiecznym premierem” (szefem rządu był łącznie przez dwie dekady; w latach 1947–1952 i 1954–1970), był jednym z liderów PPS i walczył o podmiotowość swojej partii. W przeciwieństwie do Mikołajczyka, jego gra zakończyła się osobistym powodzeniem: przez ponad 20 lat pełnił funkcję premiera i do końca życia znajdował się w elicie PRL. Problem w tym, że przy okazji doprowadził do likwidacji PPS i biernie się przyglądał, jak komuniści niszczą życie dziesiątkom niezłomnych socjalistów.

Czytaj więcej

Emigracyjna wojna na górze

Bohater z Auschwitz

Gdy Józef Cyrankiewicz wracał do Polski w maju 1945 r., koledzy z podziemnej Polskiej Partii Socjalistycznej – Wolność, Równość, Niepodległość (PPS – WRN) zdążyli go już pochować. Socjaliści z Krakowa uczcili nawet minutą ciszy rzekomo zmarłego WRN-owca podczas jednego ze swoich konspiracyjnych posiedzeń. Gdyby ułożyć wówczas nekrolog poświęcony Cyrankiewiczowi, mógłby on brzmieć następująco: „Odszedł wieloletni działacz PPS i PPS – WRN oraz konspirator, który zorganizował m.in. akcję uwolnienia Jana Karskiego, przetrzymywanego przez Gestapo. Kandydat na stanowisko pierwszego zastępcy Delegata Rządu na Kraj oraz bohater ruchu oporu w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau”. To wszystko prawda, ale gdzie informacja o wysługiwaniu się przyszłego „wiecznego premiera” Niemcom?

Czarna legenda Cyrankiewicza głosi, że w Oświęcimiu nie zachował nieskazitelnej postawy, wręcz przeciwnie – że intensywnie współpracował z nazistami. Od przekazywania złota i pieniędzy, które kradł więźniom (w tym zmarłym) po zaspokajanie seksualnych potrzeb obozowych funkcjonariuszy. Socjalista miał mianowicie być „selekcjonerem” wybierającym co atrakcyjniejsze kobiety, uwięzione przez Niemców, i oddającym je w ręce załogi. Gdy natomiast odmawiały seksu z oprawcami, czekała je komora gazowa.

Sęk w tym, że na te historie nie ma przekonujących dowodów. Istnieją za to liczne świadectwa, że Cyrankiewicz był autentycznym konspiratorem, który zasłużył się zwłaszcza poinformowaniem aliantów o niemieckich planach likwidacji Auschwitz-Birkenau. Zgodnie z nimi, obozowe obiekty miały być zrównane z ziemią, wszyscy więźniowie wymordowani, a następnie cały teren splantowany. Do zrealizowania tej zbrodniczej akcji został wyznaczony nadzorca komór gazowych i krematoriów Otto Moll. Likwidacja zostałaby zaś przeprowadzona przy wykorzystaniu zmotoryzowanych oddziałów SS, artylerii i sześciu bombowców.

Cyrankiewicz i jego współpracownik Stanisław Kłodziński wysłali we wrześniu 1944 r. gryps na ten temat do działaczki podziemia Teresy Lasockiej. Ta z kolei przekazała dramatyczne wieści do Kierownictwa Walki Cywilnej w Krakowie. Przez kolejnych pośredników informacja dotarła do rządu emigracyjnego w Londynie, który poprosił o interwencję zachodnich sojuszników. Efekt? Rządy brytyjski i amerykański wystosowały podobne oświadczenia grożące Niemcom najsurowszymi konsekwencjami w razie wcielenia w życie projektu zniszczenia obozu.

Jak naziści zareagowali na alianckie ostrzeżenia? Heinrich Himmler nakazał władzom KL Auschwitz wstrzymać mordowanie ludzi w komorach gazowych, a w listopadzie 1944 r. Niemcy rozpoczęli ich demontaż. O tym, że podwładni Himmlera byli zdolni do przeprowadzenia masakry w obozie, najlepiej świadczą zbrodnie zrealizowane w innych miejscach. Przykładowo, w więzieniu w Łodzi, nim wyzwolili je Sowieci, niemieccy funkcjonariusze wymordowali ok. 1500 osadzonych, rozstrzeliwując ich lub paląc żywcem (styczeń 1945 r.).

Czy więc więźniowie oświęcimscy zawdzięczają Cyrankiewiczowi i Kłodzińskiemu życie? Do pewnego stopnia tak, a żeby jeszcze skomplikować obraz, dodajmy, że w październiku 1944 r. nasz bohater (pseudonim Rot) otrzymał nominację na stanowisko dowódcy Armii Krajowej w Auschwitz.

Tak, ten sam człowiek, który zasłynął później słowami, że „Każdy [...], który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie”, był o włos od stanięcia na czele AK w największym niemieckim obozie zagłady. Decyzję o jego powołaniu zablokował zastępca komendanta Inspektoratu AK Bielsko Stanisław Chybiński i warto zaznaczyć, że zrobił to na własną rękę (na dokumencie z nominacją dopisał komentarz „nieaktualne”). Dlaczego? Zdaniem dr. Roberta Spałka, badacza zajmującego się dziejami PRL, sceptycyzm Chybińskiego co do Cyrankiewicza wynikał ze skrajnej lewicowości „Rota”, ocierającej się już o komunizm, do tego połączonej z prosowieckością.

Na ile te zarzuty znajdowały odzwierciedlenie w rzeczywistości? W czasach II Rzeczypospolitej Cyrankiewicz prezentował niejednoznaczny stosunek do polskich komunistów. Z jednej strony według Lidii Ciołkoszowej, czołowej przedwojennej polityczki PPS, Cyrankiewicz nie wyobrażał sobie wówczas bratania się z KPP-owcami (działaczami Komunistycznej Partii Polski). Z drugiej – był zwolennikiem tzw. jednolitego frontu – szeroko zakrojonej współpracy ze wszystkimi siłami reprezentującymi robotników, w tym z KPP. W związku z tym, jako przedstawiciel krakowskiego PPS, negocjował np. z komunistami wspólne manifestacje z okazji Święta Pracy w 1935 r.

W latach II wojny światowej Cyrankiewicz jeszcze bardziej zbliżył się do skrajnej lewicy, i polskiej, i zagranicznej. Przywódcom PPS – WRN proponował skierowanie delegacji do Związku Radzieckiego, gdzie miałaby się spotkać z samym Stalinem i zaoferować mu działania wymierzone w III Rzeszę (partyzantka, wysadzanie torów itd.). Wreszcie, w obozie w Auschwitz współtworzył Grupę Bojową Oświęcim – międzynarodową konspirację zrzeszającą głównie socjalistów i komunistów.

Udaremniony spisek

Z Auschwitz-Birkenau Cyrankiewicz trafił do obozu w Mauthausen (Austria) i tu doczekał wyzwolenia. Nie zdecydował się na pozostanie za granicą, a po powrocie do Polski niemal od razu związał się z Polską Partią Socjalistyczną. Tę formację z przedwojenną PPS i PPS–WRN łączył jednak w zasadzie tylko szyld – komuniści przy wykorzystaniu usłużnych działaczy budowali bowiem atrapy znanych ugrupowań. Nie inaczej stało się z partią socjalistów, ale czy może dziwić, że przystąpił do niej „Rot”? Już w czasie wojny Cyrankiewicz dał się poznać jako zwolennik daleko posuniętej współpracy z „czerwonymi”. Zaskakiwać może tempo, w jakim przyszły „wieczny premier” dołączył do tzw. koncesjonowanej PPS – już 1 czerwca 1945 r. został członkiem Centralnego Komitetu Wykonawczego (CKW). Z drugiej strony, wydaje się, że przynajmniej przez jakiś czas prowadził grę z komunistami o względną niezależność formacji i szerzej – jakąś autonomię Polski wobec Kremla.

Zachowało się niewiele wypowiedzi Cyrankiewicza z pierwszych tygodni pobytu w kraju. Najważniejsze są prawdopodobnie słowa z rozmowy z Zygmuntem Zarembą, jednym z liderów PPS – WRN. „Rot” oświadczył mu, że po latach za obozowymi drutami pragnie włączyć się w życie publiczne, a najprostsza droga do tego wiedzie przez PPS, nawet jeśli jest to ugrupowanie do jakiegoś stopnia zależne od komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej (PPR). No i sytuacja międzynarodowa – jak stwierdził, „Sojusznicy nas zdradzili. Nie mamy innej drogi, jak oprzeć się na Rosji. Dlatego przechodzę na tamtą stronę”.

Jak powiedział, tak zrobił – pod koniec maja spotkał się z Bolesławem Bierutem u niego w mieszkaniu w Warszawie. Kolejne awanse – po kilkunastu miesiącach Cyrankiewicz został sekretarzem generalnym nowej PPS, a w lutym 1947 r. premierem – mogłyby sugerować, że cieszy się zaufaniem polskich komunistów, a przede wszystkim Stalina.

Nie do końca tak jednak było – o dyktatorze ZSRR będzie jeszcze mowa. Tymczasem kluczowi politycy PPR, Roman Zambrowski, Jakub Berman, a niewykluczone, że i Władysław Gomułka, doszli w połowie 1946 r. do wniosku, że towarzysz Józef za bardzo im się stawia i należy jego oraz władze PPS wymienić na bardziej uległe. Pozyskali zatem grupę prokomunistycznych PPS-owców i polecili im dokonanie partyjnego zamachu stanu. Spiskowcy przystąpili gorliwie do działania, tylko zamiast użyć skalpela, zdecydowali się na przewrót z użyciem topora i to ich zgubiło. Zdecydowali się bowiem usunąć z partii Cyrankiewicza oraz innych decydentów: Henryka Wachowicza i Ryszarda Obraczkę, a tych ostatnich dodatkowo aresztować za „działalność antypaństwową”. Sekretarz generalny dowiedział się od innego członka CKW, Stanisława Piaskowskiego, z wyprzedzeniem o planach zamachowców i podjął niezbędne środki zaradcze.

W pierwszej kolejności zdecydował się zabezpieczyć warszawską siedzibę CKW (puczyści zamierzali przejąć ten budynek, a także redakcję partyjnego „Robotnika”). Przywódcy spisku, Stefan Matuszewski i Stanisław Skowroński, byli przy tym gotowi na użycie siły: w razie oporu do akcji mieli wkroczyć członkowie PPS-owskiej milicji, a nawet ubecy. Cyrankiewicz był jednak szybszy – przed gmachem CKW i w środku postawił uzbrojoną straż. Wszyscy wartownicy dysponowali pistoletami, a obiekt był pilnowany dodatkowo w nocy.

Zamachowcy stracili więc element zaskoczenia, a do reszty pogrążyła ich lekkomyślność Skowrońskiego, który pozostawił plan przewrotu w swoim sejmowym biurku (był posłem Krajowej Rady Narodowej). Notatki wykradł zaufany człowiek Cyrankiewicza i dzięki temu mógł się on zapoznać, punkt po punkcie, z kolejnymi krokami spiskowców. Zapiski jasno sugerowały, że grupa Matuszewskiego nie działa z własnej inicjatywy i stoją za nią najważniejsi PPR-owcy.

W związku z tym wzburzony polityk udał się po wyjaśnienia do Gomułki, a towarzysz „Wiesław” kategorycznie stwierdził, że nie ma pojęcia o spisku w PPS. Czy rzeczywiście? Wydaje się, że nawet jeśli Gomułka był wtajemniczony w działania Bermana i Zambrowskiego, to tylko częściowo – wiedział o możliwej zmianie władzy u socjalistów, ale niekoniecznie o scenariuszu siłowym.

Czytaj więcej

Pana Marszałka walka z Trybunałem

Tak czy siak, ostatecznie panowie doszli do porozumienia: Cyrankiewicz zapewnił o pełnej woli współpracy z komunistami, a „Wiesław” zapowiedział zaprzestanie rozgrywania PPS. W ten sposób Józef Cyrankiewicz zyskał wolną rękę i przystąpił do rozprawy z partyjnymi wrogami: usunął Matuszewskiego i Skowrońskiego z CKW, pozostałych zamachowców również nie ominęły szykany. Nasz bohater wzmocnił za to swoją pozycję w partii. W szeregach koncesjonowanych socjalistów uchodził za reprezentanta „centrum”, który nie miał wątpliwości co do sojuszów: wewnętrznego z PPR i zewnętrznego ze Związkiem Radzieckim. Zarazem jest przywiązany do odrębności PPS i odsuwa ewentualną perspektywę zjednoczenia z „czerwonymi” w bliżej nieokreśloną przyszłość.

Tę umiarkowaną, wątłą, ale jednak niezależną postawę Cyrankiewicz co jakiś czas manifestował i nic dziwnego, że budził tym irytację komunistów. Kilka przykładów: wypowiedzi na kongresie PPS akcentujące potrzebę pluralizmu partyjnego, trójsektorowości gospodarki (sektory państwowy, spółdzielczy i prywatny), rolę samorządu w państwie i utrzymywanie przez PPS kontaktu z zachodnimi partiami socjaldemokratycznymi (lipiec 1945 r.); poparcie dla rozmów PPS i PPR z PSL w sprawie koalicji wyborczej oraz sprzeciw wobec podejmowanych przez komunistów prób pozbycia się Stanisława Mikołajczyka z rządu (lipiec 1946 r. – na zebraniu tzw. szóstki międzypartyjnej, skupiającej najważniejszych polityków PPS i PPR, Cyrankiewicz przekonywał Gomułkę, Bermana i Zambrowskiego, że „za Mikołajczykiem stoją bezsprzecznie masy chłopskie i jego usunięcie oznaczałoby wprowadzenie dyktatury, na co PPS się nie może zgodzić”). Wreszcie, uczczenie okolicznościowym przemówieniem dziesiątej rocznicy śmierci Ignacego Daszyńskiego (listopad 1946 r. – Gomułce i ambasadorowi ZSRR zadeklarował: „Nie wyobrażam sobie PPS bez odwołania się do tradycji. Może więc powinienem rozwiązać swoją partię”).

Soczi, Stalin i gra pozorów

Czy późniejszy premier autentycznie wierzył, że w Polsce, z aparatem bezpieczeństwa pod kontrolą komunistów i stacjonującą od Bałtyku po Tatry Armią Czerwoną (radziecką), da się utrzymać system wielopartyjny, kilkusektorową gospodarkę itp.? Był na tyle inteligentnym politykiem, że zapewne nie – zresztą w rozmowie z polską emigracją w Londynie (maj 1946 r., do Wielkiej Brytanii przyjechał na zjazd europejskich socjalistów) otwarcie przyznał, że o klasycznie rozumianej demokracji nad Wisłą nie ma mowy.

„W razie zastosowania u nas »demokracji formalnej« (demokracji, takiej jak w krajach Europy Zachodniej – red.) dzisiejsi mówcy (reprezentanci koncesjonowanej PPS na zjeździe socjalistów) nie byliby gośćmi w Londynie, lecz emigrantami politycznymi” – słowa Cyrankiewicza mówią same za siebie. Bohater tego tekstu wierzył jednak, że możliwe jest zachowanie przez nasz kraj pewnego zakresu swobody wewnętrznej i zewnętrznej, przy zgodzie na podległość wobec Związku Radzieckiego.

Do tego natomiast potrzebne były przyjazne stosunki z Józefem Stalinem. No właśnie, a jak sowiecki dyktator traktował Cyrankiewicza i innych PPS-owców? Zacznijmy od tego, że socjaliści nie bali się odważnych wystąpień wobec kremlowskiego satrapy. Takich, jak w sierpniu 1946 r., gdy trójka: Cyrankiewicz, Stanisław Szwalbe i Edward Osóbka-Morawski (ówczesny premier) domagała się od niego jednoznacznej deklaracji, że w Polsce nie będzie monopolu politycznego komunistów. Polacy przekonywali też, że należy przyznać mikołajczykowskiemu PSL-owi „rzetelną” liczbę miejsc w Sejmie, aby uniknąć wojny domowej.

Mało tego, Osóbka-Morawski nie pozostawił suchej nitki na Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Oznajmił Stalinowi, że ubecy to „element zdemoralizowany i przestępczy”, który „nadużywa władzy i terroryzuje ludność”. Przywódca ZSRR wysłuchał tego wszystkiego ze spokojem, po czym stwierdził, że porozumienie z PSL-em jest wykluczone, ale o innych kwestiach można dyskutować.

Kilka miesięcy później, w listopadzie, generalissimus odnosił się do Cyrankiewicza i reszty z jeszcze większym zrozumieniem, by nie rzec – sympatią. Delegacje PPS i PPR przyleciały wówczas do Soczi nad Morzem Czarnym (Stalin przebywał tam na urlopie), aby dyktator rozstrzygnął sporne kwestie między nimi. W trakcie narady „wódz światowego proletariatu” zdawał się trzymać stronę socjalistów, a prawdziwy pokaz serdeczności zaprezentował podczas późniejszej kolacji. Między kawiorem, łososiem i wódką przeszedł z Cyrankiewiczem na „ty”, wypił z nim kilka, jeśli nie kilkanaście kieliszków i gawędził niczym stary znajomy. Na koniec wizyty dał zaś w prezencie Cyrankiewiczowi i innym PPS-owcom mandarynki.

Czyżby idylla? Nic bardziej mylnego – prawdziwy stosunek do „Rota” i jego towarzyszy Stalin ujawnił w rozmowie z Bierutem: „Ich (PPS) stanowisko wobec was jest wrogie. Morawski to głupiec i poszedł chętnie z »żulikami« takimi jak Szwalbe i Cyrankiewicz, (...). PPS-owcy zdradzą was przy pierwszej okazji – nie można na nich liczyć”.

Grabarz polskiego socjalizmu

Tymczasem w grudniu 1947 r. odbył się we Wrocławiu kolejny kongres PPS, który przyniósł sekretarzowi generalnemu chyba apogeum popularności w partii. W obecności komunistów, m.in. Gomułki i Bermana, pozwolił sobie bowiem na odważne słowa: „udowodnimy, że Polska Partia Socjalistyczna jest i będzie narodowi polskiemu potrzebna”. Zebrani potraktowali wypowiedź Cyrankiewicza nie tylko jako podkreślenie swojej odrębności, ale wręcz rzucenie wyzwania PPR. Jak zapisał Osóbka-Morawski: „ogarnął ich (delegatów) szał. Wszyscy wstali i zaśpiewali potężnie »Czerwony sztandar«”.

Działacze byli do tego stopnia pewni utrzymania niezależności, że powołali nawet komisję do opracowania nowego programu formacji. Tylko cóż z tego, gdy historia ruszyła z kopyta, a właściwie ruszył ją Stalin, który uznał, że czas zlikwidować partie socjalistyczne w krajach bloku wschodniego i postawić na jednopartyjne dyktatury komunistów.

Sowieckiemu przywódcy PPS była potrzebna do odsunięcia PSL na boczny tor i uwiarygodnienia komunistów wobec polskiego społeczeństwa. Gdy zaś te cele osiągnął, nadeszła pora na zakończenie gry pozorów. Tym bardziej że po sfałszowanych wyborach do Sejmu (styczeń 1947 r.) i ucieczce Mikołajczyka z kraju (październik 1947 r.) część ludowców zasiliła szeregi socjalistów, licząc że to ugrupowanie Cyrankiewicza stanie się nową siłą opozycyjną. Nie było mu to jednak dane.

Kiedy nasz bohater dowiedział się o planie Stalina na „zjednoczenie PPS i PPR”, a raczej wchłonięcie jednych przez drugich? Biografowie sugerują, że nastąpiło to w styczniu 1948 r., gdy jako premier negocjował w Moskwie warunki nowej umowy handlowej Polska – ZSRR. Dodajmy, że władcy Kremla mało było osobistego dyktatu, w lutym na jego polecenie z Cyrankiewiczem rozmówił się Bierut żądający jak najszybszego „zjednoczenia”.

Mogłoby się wydawać, że człowiek, który jeszcze pod koniec 1947 r. hardo przemawiał na zjeździe PPS, nie podda się łatwo, nawet samemu Stalinowi. A jednak skapitulował na całej linii – jedyną poważniejszą demonstracją polityczną, jaką rozważał, była rezygnacja z premierostwa (marzec 1948 r.). Nie zdecydował się na to, obrał natomiast kurs odwrotny niż dotychczas – na połączenie z komunistami. W tym zwrocie Cyrankiewiczowi nie przeszkadzały ani opory partyjnych kolegów, ani zaostrzenie walk wewnętrznych w PPR i odsunięcie od władzy Gomułki.

Czytaj więcej

Jak Prus nie uratował Żeromskiego

Już w marcu PPS opuściła COMISCO – międzynarodową organizację zrzeszającą socjalistów z różnych krajów. Niemal równolegle, przy milczącej aprobacie Cyrankiewicza, „czerwoni” przeprowadzili czystkę w Centralnym Urzędzie Planowania, usuwając z zarządu wszystkich zwolenników wielonurtowej gospodarki. „Wielkie sprzątanie” objęło również samą partię, tylko w październiku i listopadzie wyrzucono z niej 77 tysięcy członków.

To wszystko Cyrankiewicz akceptował, ba, sam zachęcał do „rozgromienia” przeciwników „zjednoczenia” w terenowych komitetach PPS. W licznych wystąpieniach nie tylko odcinał się od historii ugrupowania, ale wręcz pluł na jego niepodległościowy i demokratyczny dorobek. Jak Judasz, wyparł się wszystkiego, co najlepsze u polskich socjalistów, a takich słów, jak wygłoszone na posiedzeniu Rady Naczelnej we wrześniu 1948 r. – „z łona przedwojennej PPS wyszła WRN (...) twór polityczny o charakterze agentury już nie tylko polskiej, ale międzynarodowej reakcji” – znajdziemy u niego dziesiątki, jeśli nie setki. Dlaczego? Jakim cudem polityk dał się aż tak złamać?

Życzliwi powiedzieliby, że Cyrankiewicz kierował się realizmem, że skoro partia i tak zostałaby wchłonięta przez PPR, przystał na to i starał się złagodzić ten proces. Żonie, aktorce Ninie Andrycz, miał powiedzieć: „Przecież cała PPS nie wyskoczy (przez okno). Tak czy owak zjednoczą”.

Właściwsza odpowiedź jest jednak dla „wiecznego premiera” mniej korzystna – próbował grać z komunistami, póki nie zagrażało mu to osobiście. Stalin nie musiał go nawet stawiać przed wyborem: zgoda na likwidację PPS albo pobyt za kratkami. Cyrankiewicz dobrze rozumiał, że ewentualny sprzeciw wobec „zjednoczenia” grozi surowymi konsekwencjami (dziś wiemy, że co najmniej od jesieni 1948 r. służby szukały na niego haków). Dla ratowania własnej skóry złożył zatem do grobu polską niepodległościową lewicę i wzruszył ramionami, gdy w listopadzie 1948 r. rozpoczął się proces kilku niezłomnych socjalistów, w tym jego wieloletniego mentora Kazimierza Pużaka. W grudniu był już członkiem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a po latach na pytanie Jana Karskiego o bierność wobec uwięzienia swoich dawnych towarzyszy odpowiedział cynicznie: „No cóż, po wojnie Pużak się zdezaktualizował”.

Korzystałem z publikacji: „Adam Ciołkosz. Portret polskiego socjalisty” Andrzeja Friszkego, „Cyrankiewicz. Wieczny premier” Piotra Lipińskiego, „Polska Partia Socjalistyczna. Dlaczego się nie udało? Szkice. Wspomnienia. Polemiki” pod red. Roberta Spałka, „Mniej znane epizody z życia Józefa Cyrankiewicza” Roberta Spałka, „Cyrankiewicz. Zanim zostanie zapomniany” Bronisława i Eleonory Syzdków oraz „Polska Partia Socjalistyczna 1892–1948” Jana Tomickiego

Gdyby w historycznej krzyżówce znalazło się hasło z definicją: „bezpośrednio po II wojnie światowej prowadził w Polsce polityczną grę z komunistami”, większość miłośników Klio wpisałaby „Stanisław Mikołajczyk”. Wejście prezesa PSL do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w roli ministra rolnictwa i wicepremiera, próba budowy niezależnego ruchu ludowego, wreszcie ucieczka za granicę – to mniej lub bardziej, ale znane wydarzenia. Nieznana praktycznie jest za to rozgrywka, jaką z Bolesławem Bierutem, Wiesławem Gomułką i resztą prowadził Józef Cyrankiewicz.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach