Minął już ponad
miesiąc od dnia, w którym Ministerstwo
Sprawiedliwości oficjalnie poinformowało, że rekomendację na stanowisko
dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury otrzymał sędzia Wojciech
Postulski. I stało się to w drodze konkursu ogłoszonego przez ministra Adama
Bodnara. Kontrkandydatami Postulskiego byli: sędzia Michał Błoński, dr hab. Katarzyna
Gajda-Roszczynialska, prof. Piotr Girdwoyń, prof. Grzegorz Kuca, dr Sebastian
Ładoś, sędzia Beata Morawiec, sędzia Agnieszka Owczarewicz, prof. Rafał
Stankiewicz oraz prof. Leszek Wieczorek.
Czytaj więcej
Rekomendowany przez ministerialną komisję kandydat na nowego dyrektora KSSiP czynności orzecznicze wykonywał przez 18 miesięcy, a 17 lat był w delegacji lub na urlopie bezpłatnym.
Wybór Postulskiego na dyrektora KSSiP. Czym kierowała się komisja konkursowa Ministerstwa Sprawiedliwości?
Teraz pojawiają się uwagi, że sędzia Postulski zbyt długo działał naukowo, zamiast pojawiać się na salach rozpraw. Po drugie, że w konkursie startowali sędziowie, którzy przez ostatnie lata doznawali upokorzeń ze strony poprzedniej władzy i teraz należało ich docenić. W tym kontekście najczęściej pada nazwisko sędzii Beaty Morawiec. Ona sama w rozmowie z „Rzeczpospolitą” zaznacza, że podchodzi bardzo emocjonalnie do szkoły, bo ją tworzyła i traktuje jak własne dziecko. I dodaje, że chciałaby, by kierował nią sędzia z doświadczeniem orzeczniczym. Nic więcej powiedzieć nie chce.
Jacek Czaja, były wiceminister sprawiedliwości, obecnie sędzia WSA w Lublinie, ocenia, że obecne zamieszanie to konsekwencja niewyjaśnienia kryteriów wyboru zastosowanych przez komisję konkursową MS. Zauważa też, że nie podano do publicznej wiadomości, w jakim aspekcie kandydatura sędziego Postulskiego przekonała gremium.
- Gdyby to zostało wyjaśnione, nie byłoby domysłów, czym się komisja kierowała. Uważam, że najważniejsze jest jak najszybsze przecięcie tego problemu, powołanie dyrektora i powierzenie mu określonych zadań. A następnie dopiero rozliczenie z rezultatów - mówi sędzia Czaja.