W czwartek stało się jasne, że opozycja poprze wniosek Pawła Kukiza o komisję śledczą ds. inwigilacji w Sejmie. Lider Kukiz'15 zaproponował, żeby komisja objęła czas od 2005 roku. W czwartek rano przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk potwierdził, że również Koalicja Obywatelska poprze taki wniosek. – Rozmawiałem długo z naszymi posłankami i posłami, z szefem klubu i dałem zielone światło – powiedział Tusk. Przewodniczący PO zastrzegł jednak, że nie ma co mówić o jakimkolwiek „porozumieniu, sojuszu czy koalicji". Nie zmienia to faktu, że wniosek z podpisami posłów całej opozycji oraz Kukiza to pierwsza taka sytuacja od chwili, gdy Kukiz zawarł porozumienie programowe z PiS w ubiegłym roku. – Nawet jeśli komisja nie powstanie, to i tak fakt polityczny – mówi nam rozmówca z opozycji znający szczegóły rozmów.
A czy komisja powstanie? Wszystko zależy od sejmowej arytmetyki, ale i taktyki. Politycy opozycji zwracają uwagę, że w piątek dojdzie do testu trybu hybrydowego prac Sejmu, co może zapowiadać, że i kolejne posiedzenia – w tym to planowane na najbliższy tydzień – będą odbywać się w trybie umożliwiającym np. głosowanie posłom i posłankom przebywającym na kwarantannie czy chorym. A to może mieć istotne znaczenie dla wyniku głosowania.
Czytaj więcej
Poseł PiS Marek Suski powiedział w Sejmie, że nie można mówić o masowym inwigilowaniu obywali, skoro służby podsłuchiwały kilkaset osób rocznie. Partia rządząca sprzeciwia się powołaniu sejmowej komisji ws. podsłuchów.
Kukiz zapowiedział już, że nie chce, aby PiS czy PO miały przewagę w komisji, która może powstać. A on sam – jak powiedział w Polsat News w czwartek – jest „gwarantem bezstronności".
Politycy PO sugerują za to, że komisja powinna rozpocząć prace od zbadania najnowszej nielegalnej inwigilacji, a nie spraw sprzed wielu lat – zarówno rządów PO-PSL, jak i pierwszej kadencji PiS.