W Kazachstanie od początku tygodnia dochodziło do gwałtownych wystąpień przeciwko władzom, w związku z drastyczną podwyżką cen skroplonego gazu (LPG). Protesty doprowadziły do dymisji rządu i przywrócenia ceny maksymalnej na skroplony gaz, ale nie uspokoiło to nastrojów w kraju. W Ałmaty podpalono m.in. biuro burmistrza miasta, spłonęło też wiele samochodów.
W mieście doszło do starć protestujących z armią, m.in. w rejonie głównego placu w mieście, który w czwartek przechodził z rąk do rąk - raz kontrolowali go protestujący, raz żołnierze. Reuters cytował świadków mówiących o odgłosach eksplozji i strzałów w mieście. Po zapadnięciu zmroku odgłosy walki ustały.
W związku z zamieszkami w Kazachstanie wprowadzono stan wyjątkowy i wyłączono internet. Prezydent Kazachstanu, Kasym-Żomart Tokajew, odpowiedzialnością za wybuch zamieszek obarczył "szkolonych za granicą terrorystów". Władze kraju zwróciły się z prośbą o pomoc wojskową do państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Rosja wysłała do Kazachstanu żołnierzy wojsk powietrzno-desantowych.
Czytaj więcej
Muchtar Abliazow, były bankier i minister w rządzie Kazachstanu, obecnie mieszkający we Francji lider opozycyjnego ruchu Demokratyczny Wybór Kazachstanu, wezwał Zachód, aby ten zaangażował się w kryzys rozgrywający się w środkowoazjatyckim kraju, w którym od początku tygodnia dochodzi do starć protestujących z policją i wojskiem.
- Rozpoczęła się operacja antyterrorystyczna. Organy ścigania ciężko pracują. Porządek konstytucyjny został w większości przywrócony we wszystkich regionach kraju. Władze lokalne kontrolują sytuację - powiedział w piątek Kasym-Żomart Tokajew.