Zakończone 7 lipca przyspieszone wybory parlamentarne niespodziewanie dały zwycięstwo Nowemu Frontowi Ludowemu, koalicji formacji lewicowych, który wyprzedził Razem dla Republiki, koalicję skupioną wokół partii Odrodzenie Emmanuela Macrona i Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Żaden z trzech głównych bloków nie zdobył jednak bezwzględnej większości w Zgromadzeniu Narodowym.
Lewica domagała się powierzenia misji stworzenia rządu jej kandydatowi, ale środowisko Macrona nie chciało dopuścić do tego, by udział w rządach miała Francja Niezłomna, skrajnie lewicowa partia Jeana-Luca Mélenchona. Liberałom nie udało się jednak doprowadzić do podziału w Nowym Froncie Ludowym, a Macron odmówił powierzenia misji tworzenia rządu przedstawicielowi lewicy tłumacząc, że wobec takiego kandydata natychmiast zostałoby przegłosowane w parlamencie wotum nieufności.
Czytaj więcej
Emmanuel Macron wskazał Michela Barniera jako kandydata na premiera Francji. Prezydent wreszcie znalazł polityka, którego może poprzeć, a przynajmniej rozważyć Marine Le Pen. Tylko za tę cenę nowy rząd będzie mógł przetrwać. Ale to bardzo niebezpieczna strategia.
Na początku września na premiera Francji Macron wyznaczył Michela Barniera, który w przeszłości był m.in. unijnym komisarzem i ministrem spraw zagranicznych we francuskim rządzie.
Kto znajdzie się w nowym rządzie Francji?
Barnier zapowiedział, że będzie rządził niezależnie od Macrona. Ogłosił też, że nie zamierza wycofywać się z budzącej kontrowersje reformy systemu emerytalnego, w ramach której wiek emerytalny podniesiono we Francji z 62 do 64 lat.