Projekt w tej sprawie złożyli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Jak tłumaczą, nowelizacja ma usunąć przypadki nadinterpretacji zapisów ustawy. Niektóre sklepy korzystały np. z możliwości otwarcia jako placówki pocztowe. Po zmianach będą to mogły robić tylko te, dla których jest to ich główna działalność.
Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności, zauważa z kolei, że są sklepy, które „udają kawiarenki, omijając w ten sposób zakaz handlu". Chce doprecyzowania przepisów.
W nowelizacji proponuje się też katalog osób, które jako członkowie rodziny będą mogły w niedzielę pomagać właścicielowi małego sklepu w jego prowadzeniu.
Z polityką w tle
Duże sklepy zamknięte w niedzielę to dolegliwość, która może przełożyć się na wynik wyborów. Aż 32 proc. badanych twierdzi, że pomysł zniesienia zakazu handlu byłby czynnikiem decydującym o wyborze politycznym. „Takiej odpowiedzi udzieliło też 10 proc. wyborców PiS, co przekładając na wynik wyborczy z 2015 r., mogłoby oznaczać utratę nawet do 4 pkt proc." – podkreśla IBRiS w komentarzu do badania.
Z tym twierdzeniem nie zgadza się jednak Rafał Chwedoruk. – Sprawa wolności handlu nie będzie już ważnym paliwem politycznym. Opozycję bardziej ratują sprawy związane z polityką europejską niż z handlem – tłumaczy ekspert. I dodaje, że nie wierzy, by ograniczenia w istotny sposób wpłynęły na wyniki wyborów.
Z badań wynika także, że aż 42 proc. ankietowanych wyborców PiS chciałoby, by w przyszłości zakaz handlu został całkowicie zniesiony. Oczekuje tego także 77 proc. zwolenników SLD, 53 proc. wyborów Kukiz'15 oraz 60 proc. popierających Koalicję Obywatelską.