Przedstawiciel francuskich służb odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo przyznaje, że służby "odnotowały pewną podejrzaną aktywność", która jest obecnie sprawdzana.
"Wall Street Journal" cytuje amerykańskich badaczy zajmujących się kwestiami cyberbezpieczeństwa, którzy również wskazują, że niektóre konta na Twitterze i Facebooku, aktywne jeśli chodzi o ruch żółtych kamizelek, są prawdopodobnie kontrolowane przez Kreml. Ryan Fox z New Knowledge w Teksasie mówi o setkach podejrzanych kont.
Tymczasem Facebook zapewnia, że regularnie monitoruje konta pod tym kątem i jak dotąd nie znalazł dowodów, że Moskwa lub inny zagraniczny rząd angażuje się w ruch żółtych kamizelek. Rzecznik Twittera odmawia komentarza w tej sprawie.
Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, zaprzecza jakoby Rosja mieszała się w protesty we Francji.
"Wall Street Journal" przypomina, że w wyborach prezydenckich we Francji z 2017 roku startowało dwóch prorosyjskich kandydatów - Francois Fillon i Marine Le Pen i że wygranie wyborów przez Macrona musiało być rozczarowaniem dla Moskwy. W przededniu wyborów prezydenckich hakerzy opublikowali dokumenty wykradzione ze sztabu wyborczego Emmanuela Macrona - o kradzież podejrzewano właśnie hakerów z Rosji.