Tuż przed październikowym konklawe rozeszły się głosy, że Siri zdobył poparcie bardzo wpływowej grupy purpuratów Kurii, której przewodził kardynał Pericle Felici, były sekretarz generalny Soboru. Mówiło się też, że metropolita Genui szuka porozumienia z „centrystami". Ich liderem był z kolei arcybiskup Florencji kardynał Giovanni Benelli.
Kardynał Giuseppe Siri wydawał się człowiekiem, który ze względu na swoje ogromne doświadczenie i zachowawcze poglądy wykaże niezbędną stanowczość w obronie doktryny katolickiej, kościelnej dyscypliny, a także chrześcijańskiej duchowości. Podczas Kongregacji Generalnej Kardynałów, obradującej przed konklawe w dniach 9–13 października, rozlegały się głosy z żądaniami obrony tych wartości. Mówiono nawet o konieczności „odbudowy doktrynalnej i dyscyplinarnej Kościoła". Podnoszony był też problem konieczności przywrócenia do łączności ze Stolicą Apostolską grupy tradycjonalistów skupionych wokół arcybiskupa Marcela Lefebvre'a i założonego przez niego seminarium w Écône. Otwarcie odrzucali oni naukę Soboru Watykańskiego II. Był to początek rozłamu, który doprowadził w 1988 roku do objęcia lefebrystów ekskomuniką, zdjętą dopiero w roku 2009. Na razie mosty nie zostały jeszcze zerwane. W przeddzień konklawe wydawało się, że właśnie kardynał Siri może zapobiec groźnej schizmie.
Historyczny kompromis?
8 października na łamach niemieckiej gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung" ukazał się wywiad z arcybiskupem Monachium i Fryzyngi Josephem Ratzingerem. Stosunkowo młody (ur. 1927), kardynał od niewiele ponad roku, podczas Soboru był doradcą teologicznym metropolity Kolonii Josepha Fringsa. Opowiadał się za wolnością religijną, dialogiem ekumenicznym z innymi wyznaniami, a także zbliżeniem z religiami niechrześcijańskimi. Trudno więc byłoby zaliczyć go do konserwatystów. We wspomnianym wywiadzie przestrzegał jednak, że uczestnicy konklawe mogą znaleźć się pod presją sił lewicy, dążących do zawarcia we Włoszech „kompromisu historycznego" (compromesso storico). Hasło to wyrażało propozycję zawiązania „wielkiej koalicji" między rządzącą w Italii od kilkudziesięciu lat Chrześcijańską Demokracją a Włoską Partią Komunistyczną. Obydwie siły polityczne znalazły się w pewnego rodzaju klinczu. Chadecy nie byli w stanie osiągnąć bezwzględnej większości głosów, umożliwiającej samodzielne rządzenie, co zmuszało ich do zawierania chwiejnych sojuszy z drobnymi stronnictwami mieszczańskimi. Rządy utworzone na takiej bazie upadały bardzo często. Komuniści następowali im na pięty, uzyskując podobną liczbę głosów co chrześcijańscy demokraci, ale ich dojście do władzy wydawało się niewyobrażalne. Przywódca Włoskiej Partii Komunistycznej Enrico Berlinguer, zresztą arystokrata z pochodzenia, prowadził politykę tak zwanego eurokomunizmu, która polegała na zwiększeniu dystansu do ZSRR i wpisaniu Włoskiej Partii Komunistycznej w system demokratyczny Italii. Rządy USA i prawicowe siły w Europie uznawały jednak, że jest to część strategii, za pomocą której ZSRR dąży do rozszerzenia swoich wpływów na świecie.
Pierwsze propozycje „kompromisu historycznego" wysunął Berlinguer już w 1973 roku po zamachu stanu w Chile. Istniało wtedy niebezpieczeństwo, że coś takiego może się powtórzyć we Włoszech. Pod koniec lat 60. i całą dekadę lat 70. zamachy organizowali zarówno terroryści ultralewicowi, jak i prawicowi. Berlinguer znalazł partnera w sekretarzu Chrześcijańskiej Demokracji Aldo Moro. Porwanie i zamordowanie tego ostatniego przez Czerwone Brygady wiosną 1978 roku zagroziło planom wciągnięcia komunistów do udziału w rządach, ale nie przekreśliło ich całkowicie.
Przestrzegając przed lewicowymi naciskami na konklawe, kardynał Ratzinger odnosił się jednak nie tyle do wydarzeń we włoskim życiu politycznym, ile do marksistowskich wpływów w samym Kościele katolickim. Ujawniały się one nie tylko w praktyce niewielkich środowisk lewicy katolickiej w Francji i we Włoszech, ale przede wszystkim w silnym nurcie teologii wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej.
W swoim wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung" Ratzinger mówił, że Jan Paweł I zdystansował się od „kompromisu historycznego" i szerzej – od marksistowskich wpływów na katolicyzm. W interesie międzynarodowej lewicy leżałby wybór następcy bardziej jej przychylnego. Za wszelką cenę należy tego uniknąć. Wpływ wypowiedzi mało jeszcze znanego purpurata na kardynałów włoskich nie był zapewne zbyt duży. Natomiast bez wątpienia była ona reprezentatywna dla poglądów elektorów z niemieckiego obszaru językowego. Czy należy ją rozumieć jako zachętę do szukania kogoś, kto marksizm i jego realizację zna z wrogiej wobec religii praktyki? Taka hipoteza byłaby być może zbyt daleko idąca. W tym samym okresie Joseph Ratzinger udzielił wywiadu telewizji RAI, w którym bardzo kategorycznie wypowiadał się, że biskupem Rzymu powinien być Włoch. Podobnie jak kardynał Wyszyński opowiadał się więc raczej za elekcją kardynała Siriego.