Oezil, Sterling, Bellerin. Czy w piłkarzach obudziła się społeczna odpowiedzialność?

Coraz więcej zawodników przestaje ukrywać swoje poglądy i zabiera głos w innych sprawach niż tylko kopanie piłki. Mówią o rasizmie, klimacie, o ludziach upośledzonych przez los i dyskryminacji seksualnej. Zyskują uwagę kibiców i mają na nich coraz większy wpływ.

Publikacja: 20.12.2019 10:00

Raheem Sterling (z lewej) i Hector Bellerin to przedstawiciele nowego gatunku piłkarzy – zaangażowan

Raheem Sterling (z lewej) i Hector Bellerin to przedstawiciele nowego gatunku piłkarzy – zaangażowanych społecznie. Sterling walczy z rasizmem, Hiszpan stał się rzecznikiem weganizmu i walki z ociepleniem klimatu

Foto: BE&W

Gracze przełomu lat 70. i 80. kojarzyli się z niesportowym stylem życia i wlewaniem w siebie chorych ilości alkoholu. Wciąż jeszcze byli chłopakami z sąsiedztwa, trochę już bogatszymi niż dekadę czy dwie temu, już trudniej było ich spotkać w tym samym autobusie, ale nie należeli jeszcze do innego, niedostępnego świata. Dopiero lata 90. i postępująca komercjalizacja piłki nożnej, która stała się najpopularniejszym sportem telewizyjnym, wyniosła futbolistów na wyżyny finansowe i chyba na zawsze odseparowała od reszty społeczeństwa.

Pocieszające w tej profesjonalizacji jest tylko jedno: dla piłkarzy niszczących się alkoholem i zarywaniem nocy zabrakło już miejsca, chociaż oczywiście wyjątki wciąż się zdarzają. Nie wytrzymywali konkurencji, a w kolejce po ich lukratywne kontrakty czekały zastępy chętnych. Piłkarze XXI wieku zaczęli kojarzyć się z gigantyczną kasą – wydawaną na samochody, domy, ciuchy i oczywiście kobiety-trofea. Ostentacyjnie wręcz chwalą się tym w mediach społecznościowych. Karim Benzema i jego Bugatti Veyron warte 1,5 miliona funtów – setki tysięcy polubień na Instagramie. Cristiano Ronaldo na wakacjach na jachcie, którego wynajem kosztuje 200 tys. dol. tygodniowo – 9 milionów lajków.

Niedawno Jesse Lingard wrzucił na Snapchat film, w którym pokazuje, jak z kolegami rozwalili pokoje w luksusowym hotelu w Miami. Na koniec kumpel pomocnika Manchesteru United udaje stosunek seksualny z poduszką. Lingard szybko ten post usunął, ale mleko zdążyło się rozlać. Tłumaczył się później, że wrzucił wideo do sieci przez przypadek.

Skruchy nie wykazał Franck Ribery. Na Instagramie zamieścił zdjęcia z restauracji w Dubaju, jak spożywa stek pokryty prawdziwym 24-karatowym złotem, który kosztował tysiąc funtów (5400 złotych). Gdy we Francji niektórzy dziennikarze i kibice skrytykowali go za ten oderwany od rzeczywistości pomysł, pomocnik Bayernu Monachium odpowiedział tyradą, której nie powstydziliby się najbardziej wygadani mieszkańcy podparyskich blokowisk: „Urodziliście się wyłącznie dlatego, że w kondomie zrobiła się dziura. Pier...lę wasze matki, wasze babcie, pier...lę nawet wasze drzewa genealogiczne. Nic wam nie zawdzięczam. Mój sukces pochodzi od Boga".

Brukowce nakręcają rasizm

Wszystkie te przykłady pochodzą z zaledwie kilku ostatnich miesięcy, nie obejmują Maria Balotellego podpalającego dom przez puszczanie fajerwerków w łazience ani Jermaine'a Pennanta, który zapomniał o tym, że zostawił porsche na stacji kolejowej, i zorientował się dopiero po kilku latach.

Na szczęście ostatnio coś się zmieniło, coraz więcej piłkarzy zaczęło rozumieć inaczej swoją rolę idoli, angażują się w ważne społecznie sprawy, wypowiadają się na tematy polityczne, zajmują stanowisko w sprawie zmian klimatycznych, propagują walkę z rasizmem albo depresją. Obudzili się.

W Anglii na pierwszej linii frontu walki z rasizmem stoi Raheem Sterling – napastnik Manchesteru City. Pochodzi z Jamajki. Jego ojciec został zastrzelony, gdy chłopiec miał dwa lata, a kiedy miał sześć, jego mama podjęła decyzję o przeprowadzce do Londynu. Zamieszkali w pobliżu Wembley i to w cieniu stadionu legendy wychowywał się przyszły reprezentant Anglii. Dziś na przedramieniu ma tatuaż chłopca z piłką pod pachą, który spogląda na słynne łuki stadionu. Rodzice bali się jednak puszczać dzieci, by grały w piłkę na ulicy, bo tamtejsze osiedle domów socjalnych było terenem wojny między narkotykowymi gangami.

Przełomowy moment, gdy Sterling zmienił się w wojownika z rasizmem, nastąpił w grudniu 2018 r. Manchester City grał z Chelsea na Stamford Bridge w Londynie, a gdy Sterling podszedł wykonywać aut, został rasistowsko zwyzywany przez stojących tuż przy linii czterech kibiców. Zdjęcia, jak z niedowierzaniem słucha bluzgających mężczyzn, obiegły Anglię i Europę.

Dzień później napastnik City, korzystając z Instagrama, napisał kilka słów o tamtej sytuacji i podkreślił, że rasizm nakręcają brukowce. Na dowód swojej tezy przedstawił dwa artykuły. Oba są o młodych piłkarzach City, którzy – jak pisze Sterling – zrobili „słuszną rzecz, czyli kupili mamie dom". Bohaterem pierwszego, opublikowanego w „Daily Telegraph", jest czarnoskóry Tosin Adarabioyo, drugiego (ukazał się w „Daily Mail") – biały Phil Foden. Nagłówek pierwszego krzyczy: „Młody piłkarz rozrzutnie wydał kasę na dom wart 2,5 miliona funtów, mimo że jeszcze nigdy nie wystąpił w podstawowym składzie w Premier League". Drugi donosił: „Młoda gwiazda City kupiła mamie dom za 2 miliony funtów".

Sterling sam był wielokrotnie ofiarą nagonki brukowców. Gdy zrobił tatuaż na łydce przedstawiający karabin, natychmiast został zaatakowany za gloryfikowanie przemocy, a „The Sun" nawoływał, by go usunąć z reprezentacji. Tymczasem AK-47 na nodze, to hołd dla zastrzelonego ojca, który zginął właśnie od takiej broni. Żaden z dziennikarzy, zanim krzyknął, by go wyrzucić z kadry, nie spytał piłkarza o intencje czy symbolikę.

Sterling i inni czarnoskórzy piłkarze reprezentacji Anglii byli rasistowsko wyzywani w dwóch tegorocznych meczach wyjazdowych – z Czarnogórą i Bułgarią. Szczególnie to drugie spotkanie było bolesne – sędzia musiał dwa razy przerywać mecz. I to znów Sterling był tym, który brał na siebie rolę rzecznika, używał mediów społecznościowych, by rasizm piętnować, udzielił też kilku mocnych wywiadów. Między innymi dla Bleacher Report, w którym nie pozostawił suchej nitki na władzach piłkarskich i domagał się wyższych, realnych kar. Używał Twittera, Instagrama, pisał posty na Facebooku.

Dla czarnoskórych dzieciaków jest idolem. Ethan Ross, 13-latek, który był obiektem rasistowskich wyzwisk, napisał list do Sterlinga, a ten nie tylko mu odpisał, wlewając w serce nadzieję, ale też zaprosił na stadion Etihad, gdzie go ugościł i poświęcił mu kilka chwil.

Wolą Partię Pracy

Problem rasizmu w tym sezonie jest szczególnie widoczny. Niemal co weekend dochodzi do incydentów w którejś z największych lig Europy, a najwięcej we włoskiej Serie A. Belgijski napastnik Romelu Lukaku był obrażany przez kibiców Cagliari, a po burzy, która się rozpętała, kibice klubu, w którym gra na co dzień – Interu Mediolan, pospieszyli z wyjaśnieniami, że to nie rasizm, że ich rywale z Sardynii po prostu chcieli go zdenerwować i że to cała Europa ma problem z tolerancją wobec przedstawicieli innych ras, ale nie Włochy. Mecz przerywano także z powodu obrażania Chrisa Smallinga z Romy, więc w końcu włoska liga postanowiła coś z tym zrobić. Zleciła kampanię promującą równość, a artysta projektujący plakaty uznał, że małpy z twarzami wymalowanymi w barwy klubowe to idealny pomysł. Kampanię porzucono.

Gary Neville, były angielski piłkarz, dziś czołowy ekspert piłkarski na Wyspach, napisał ostatnio na Twitterze, że czas wprowadzić kary nie tyle dla klubów czy dla osób dopuszczających się rasistowskich zachowań, ile dla polityków, którzy posługują się mową nienawiści i rasizm nakręcają. Słowa te skierowane były w stronę premiera Borisa Johnsona, który ma na swoim koncie wiele fatalnych wypowiedzi, jak chociażby tę, gdy stwierdził, że muzułmańskie kobiety w hidżabach wyglądają jak „skrzynki na listy". W dniu wyborów Neville (a także jego kolega ze studia telewizyjnego, były rywal z murawy Jamie Carragher) przyznali, że głosowali na Partię Pracy. Zdeklarowanym przeciwnikiem brexitu jest też inny były piłkarz, dziś ceniony telewizyjny ekspert – Gary Lineker.

Kolejny piłkarz kompletnie niepasujący do stereotypu to Hector Bellerin. Ostatnio więcej czasu spędza niestety w gabinetach lekarskich i na rehabilitacji niż na murawie w barwach Arsenalu. To wychowanek Barcelony, który trafił do północnego Londynu w wieku 16 lat. Do niedawna znany był głównie z zamiłowania do alternatywnej mody, streetwearu, co oczywiście było obiektem kpin większości jego kolegów wyznających starą piłkarską zasadę – im większe logo Armani (Gucci, ostatnio przede wszystkim Givenchy), tym lepiej.

Lecząc kontuzję zerwanych więzadeł, Bellerin miał jednak mnóstwo czasu na przemyślenia i stał się głównym rzecznikiem wielu ważnych społecznie kwestii. W pierwszej kolejności walki z globalnym ociepleniem. Hiszpan w 2017 r. porzucił nie tylko mięso, ale w ogóle wszelkie produkty pochodzenia zwierzęcego i jest jednym z tych, którzy rozpoczęli modę na weganizm wśród zawodowych piłkarzy. W październiku w BBC ukazał się nawet krótki film dokumentalny zatytułowany „Football going vegan", w którym Bellerin był jednym z głównych bohaterów.

Hiszpan przyznaje, że dobre samopoczucie to jedno, ale kwestia ekologiczna była dla niego równie ważna. – Plastik jest gigantycznym problemem. Dorastałem w Barcelonie, na wybrzeżu. Dziś, gdy wracam do domu, widzę, ile śmieci pływa w wodzie, jak zanieczyszczone jest morze. Jest mi smutno, gdy myślę o przyszłych pokoleniach – mówił Bellerin w dużym wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie Arsenalu. – Wiele osób uważa, że samemu nic nie zmieni. „To tylko jedna słomka", myśli sobie. Ale przecież jeśli każdy z nas coś zmieni, z czegoś zrezygnuje, możemy zaoszczędzić hektolitry wody, przestać produkować tyle plastiku, ratować zagrożone zwierzęta i planetę.

Po tym wywiadzie ruszyła lawina. Bellerin był gościem BBC Radio 5, gdzie mówił o klimacie, a gdy producenci kultowej gry „Football Manager" wypuścili najnowszą edycję w opakowaniu w stu procentach przeznaczonym do recyklingu, na swoim profilu YouTube'owym zamieścili rozmowę o zmianach klimatycznych z obrońcą Arsenalu i reprezentacji Hiszpanii. Bellerin często podnosi kwestie ekologiczne na swoim Twitterze i Instagramie, chociaż ostatnio odnosił się też do wyborów w Wielkiej Brytanii (mobilizując niezdecydowanych do głosowania), a także wypowiadał się na temat zaostrzenia prawa aborcyjnego w Alabamie. W maju tego roku przegłosowano w tym amerykańskim stanie prawo niemal całkowicie zakazujące aborcji i wedle którego lekarze dokonujący przerywania ciąży mieli być sądzeni z paragrafu o rozmyślnym zabójstwie. Innymi słowy groziło im dożywocie. „Byłem ciekaw, czy ktoś z naszego środowiska się zajmie nowym prawem w Alabamie, ale wygląda na to, że ludzie się boją. To nie jest tylko sprawa kobiet. Dotyczy to wszystkich istot ludzkich, mężczyźni powinni o takie sprawy walczyć, a nie chować się przed nimi" – pisał na Twitterze Bellerin.

Piłkarz Arsenalu przyznaje, że ilekroć zaczyna podnosić niektóre kwestie, natychmiast rozpoczynają się komentarze w stylu „zostań przy futbolu, do tego się nadajesz". – Nie zgadzam się z takim traktowaniem. Świat pełen jest problemów, które wszyscy widzą, ale niektórzy próbują je ukrywać. My, piłkarze, mamy głos, platformę do wypowiedzi, wielkie zasięgi w mediach społecznościowych. Dzieciaki podziwiają nas i chcą być takie jak my, gdy dorosną. Niewiele osób na świecie ma lepszą pozycję od nas, by zajmować się ważnymi kwestiami społecznymi, rasizmem, zmianami klimatycznymi. Naszym obowiązkiem jest robić jak najwięcej.

Piłkarze mają moc sprawczą, nawet jeśli milczą. Ostatnie badania Uniwersytetu w Stanford pokazują, że przestępstwa przeciwko muzułmanom spadły w Liverpoolu o 18,9 proc., od kiedy Egipcjanin Mohamed Salah został zawodnikiem The Reds. Liczba antyislamskich tweetów wysyłanych przez użytkowników, którzy podają się za kibiców Liverpoolu, spadła w tym samym czasie o połowę. Salah ani razu publicznie się nie wypowiadał w kwestii religii. Sama jego obecność i świetna gra wystarczyły, by ludzie porzucili uprzedzenia. Czego więc mogą dokonać piłkarze, gdy jednak zdecydują się mówić jeszcze głośniej?

Godną pochwały inicjatywą jest organizacja Common Goal. Mogą do niej należeć piłkarze, piłkarki, trenerzy, a także całe kluby. Nawet szef UEFA Aleksander Ceferin został jej członkiem. Oddają oni jeden procent swoich rocznych dochodów organizacji, a ona za te pieniądze prowadzi piłkarską działalność charytatywną – buduje boiska w potrzebujących krajach i regionach, dofinansowuje szkółki piłkarskie, zakłada żeńskie kluby.

Założycielem Common Goal był pomocnik Manchesteru United Juan Mata, który mówił w wywiadach, że piłkarze są przepłaceni i nie potrafią pieniędzmi gospodarować. – Nie cierpię komercjalizacji futbolu. Uwielbiam sam sport, treningi, rywalizację. Mógłbym jednak zarabiać o połowę mniej, gdyby taka była cena, aby wielki biznes zniknął z futbolu – mówił w rozmowie z hiszpańskim oddziałem Sky Sports. Po czym dodał: – Zarabiam obsceniczne sumy.

Koniec z seksizmem

Do Maty dołączyli szybko kolejni piłkarze i piłkarki – Mats Hummels, Megan Rapinoe i Alex Morgan, a chwilę po nich Giorgio Chiellini, który gdy dowiedział się o tej inicjatywie, napisał do Maty list. O organizacji zrobiło się jednak naprawdę głośno, kiedy podczas odbierania nagrody FIFA dla najlepszego trenera roku Jurgen Klopp ogłosił wstąpienie w jej szeregi w mowie dziękczynnej. – Wszyscy tu na sali znajdujemy się po uprzywilejowanej stronie życia. Jest jednak mnóstwo ludzi na świecie, dla których los nie był łaskawy. Jestem bardzo dumny i szczęśliwy, że mogę z tego miejsca ogłosić, iż dołączam do Common Goal. Jeśli nie wiecie, co to jest, sprawdźcie w Google'u – mówił trener.

Gdy tylko wypowiedział te słowa, Common Goalowi padły serwery – takie było zainteresowanie. Dlatego, gdy Klopp mówi o potrzebie równości, można mieć pewność, że jego słowa trafiają na podatny grunt. – W szatni piłkarskiej zawodnicy nie patrzą na siebie, widząc kolor skóry, wyznanie, orientację seksualną czy cokolwiek takiego. Widzą przyjaciela, kolegę z zespołu, kogoś, komu trzeba pomóc i kto przyjdzie z pomocą – mówił Klopp na filmie z życzeniami świątecznymi opublikowanym na stronie LFC.

Świat robi postęp i futbol robi postęp. Powoli przestaje być ostoją seksizmu, a kobiety znaczą coraz więcej – są ekspertkami, sędziami, coraz częściej słychać o paniach, które klubami kierują, a także o trenerkach. Piłka nożna kobiet staje się coraz bardziej popularna. Pep Guardiola został zapytany w zeszłym sezonie o perspektywę zostania pierwszym szkoleniowcem, który poprowadzi zespół do zdobycia trzech trofeów (mistrzostwa, Pucharu Anglii oraz Pucharu Ligi). Katalończyk natychmiast poprawił dziennikarza: – Pierwszym w historii męskiej piłki. W kobiecej to już się zdarzyło.

Amerykanka z lawendowymi włosami

Być może mężczyźni odważyli się mówić o ważnych społecznie sprawach w 2019 r., bo zapatrzyli się na Megan Rapinoe. Amerykanka, królowa strzelczyń i najlepsza zawodniczka mundialu kobiet, nie traci czasu i właściwie każde wystąpienie publiczne zmienia w promocję równości. Głośno domaga się uznania praw społeczności LGBT (sama jest lesbijką, w męskim futbolu wciąż nie było coming outu), a także mniejszości rasowych. Klęczała, a gdy jej zabroniono, stała podczas odgrywania hymnu USA, solidaryzując się z Colinem Kaepernickiem protestującym przeciwko brutalności policji i rasizmowi w Stanach. Latem tego roku wygadana Amerykanka z lawendowymi włosami była wszędzie w mediach. To jednak nie może dziwić, bo strzelająca gola za golem piłkarka prowadząca zespół do mistrzostwa świata, jednocześnie tocząca wojenkę z prezydentem Donaldem Trumpem (nazwała go mizoginem i rasistą), to jest medialny temat. Koniec roku to renesans zainteresowania Rapinoe, która kolekcjonuje statuetki i okolicznościowe dyplomy – nagrodę FIFA dla najlepszej piłkarki, sportowca roku, osobowości roku, kobiety roku itd. Odbierając wyróżnienie magazynu „Glamour", reprezentantka USA mówiła: „Dzielenie się jest fajne, użyczanie swojej platformy tym, którzy nie mają głosu, jest fajne. Przejmowanie się jest fajne (w oryginale nieco mocniej: „giving all the fucks is cool"), działanie jest fajne. Osiągnęliśmy już wiele, nabraliśmy rozpędu, ale nie możemy się zatrzymywać. Zwracam się do wszystkich zebranych tu na sali, musimy robić więcej, czy każdy jest na to gotowy? To dobrze.".

Futbol to oczywiście biznes i tam, gdzie zaczynają się wielkie pieniądze, często kończą się wolność słowa i wolność poglądów. Podczas Klubowych Mistrzostw Świata w Katarze Klopp został spytany o łamanie praw człowieka w tym kraju i wymigał się od jednoznacznej krytyki, mówiąc, że to zbyt złożona kwestia, aby ją rozstrzygał. Głośno też o Arsenalu, który całkowicie odciął się od Mesuta Ozila, twierdząc, że klub jest apolityczny i nie popiera słów swojego piłkarza.

Reprezentant Niemiec nie pierwszy już raz spowodował wielkie zamieszanie. Dwa lata temu opublikował zdjęcie z prezydentem Turcji Recepem Erdoganem, które opatrzył podpisem „mój prezydent". Skracając i nieco upraszczając – musiał z tego powodu zakończyć karierę w niemieckiej kadrze. Kilka dni temu wstawił się za muzułmańską społecznością Ujgurów, którzy są w Chinach prześladowani i zamykani w obozach (Ozilowi nie przeszkadza identyczne zachowanie Erdogana wobec Kurdów). Reakcja Chin była natychmiastowa i radykalna. Wszystkie transmisje meczów Arsenalu zostały wycofane, palono koszulki Ozila, a jego postać wymazano z chińskiej wersji gry PES. Służalcza reakcja Arsenalu pewnie niespecjalnie klubowi pomoże, bo ten już stał się wrogiem Chin.

Wydaje się jednak, że wchodzimy w czas, gdy coraz więcej piłkarzy i ludzi futbolu przestanie kryć się ze swoimi poglądami, także skrajnie prawicowymi. We Włoszech kilku już przyznało się do fascynacji faszyzmem, tureccy piłkarze salutujący dla Erdogana i popierający agresję wobec Kurdów stali się bohaterami newsów. Z tej drogi futbol już zapewne nie zejdzie. 

Gracze przełomu lat 70. i 80. kojarzyli się z niesportowym stylem życia i wlewaniem w siebie chorych ilości alkoholu. Wciąż jeszcze byli chłopakami z sąsiedztwa, trochę już bogatszymi niż dekadę czy dwie temu, już trudniej było ich spotkać w tym samym autobusie, ale nie należeli jeszcze do innego, niedostępnego świata. Dopiero lata 90. i postępująca komercjalizacja piłki nożnej, która stała się najpopularniejszym sportem telewizyjnym, wyniosła futbolistów na wyżyny finansowe i chyba na zawsze odseparowała od reszty społeczeństwa.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi