W dyskusji wokół medialnej „spowiedzi" agenta Tomka umyka nam kilka drobiazgów. Jak choćby to, od czego zaczęła się „sprawa Kwaśniewskich", a zaczęła się od tej wypowiedzi Józefa Oleksego. Dwa lata po zakończeniu prezydentury Aleksander Kwaśniewski był politykiem wystarczająco wpływowym, aby starannie zweryfikować każdy zarzut o ukrywanie majątku i źródeł jego pochodzenia. Jeśli ktoś nie rozumie, dlaczego takie zarzuty to naprawdę gruby kaliber i państwo nie może ich po prostu zignorować, polecam komentarz zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej", który tak kilka lat później tłumaczył, dlaczego trzeba zaglądać Kwaśniewskiemu do kieszeni.




Piotr Stasiński: Praca dla Kulczyka, zważywszy na specjalne względy, jakimi cieszył się on za rządów SLD i prezydenta Kwaśniewskiego, robi wrażenie gratyfikacji za te względy. A gdyby Kwaśniewski miał do polityki wrócić, zasadne jest pytanie, czy praca dla miliardera nie uzależni poczynań byłego prezydenta od jego interesów.

Trudno posądzać „Gazetę Wyborczą" o brak życzliwości dla Kwaśniewskiego, sama byłam zaskoczona, że pozwoliła sobie na takie nieładne podejrzenia wobec obu panów. A przecież praca dla Kulczyka nie była jednym problemem, jaki „Wyborcza" miała z pieniędzmi Kwaśniewskiego, bo eksprezydent nie był specjalnie wybredny w doborze chlebodawców i za ogromne pieniądze doradzał też „jednemu z najbardziej krwawych dyktatorów byłych republik ZSRR", Nursułtanowi Nazarbajewowi, prezydentowi Kazachstanu.

Jeśli więc mamy wpływowego polityka, wobec którego są poważne podejrzenia o ukrywanie majątku i źródeł jego pochodzenia, państwo ma obowiązek to zweryfikować. Jeśli więc dzisiaj słusznie krytykujemy CBA za nieudolność, powinniśmy także pytać o zaniechanie po stronie innych służb państwowych w sprawie, która powinna być stosunkowo łatwa do zweryfikowania bez bawienia się w operacje specjalne, zwłaszcza jeśli się tego nie umie. Zamiast ustawki ze spowiedzią pakującego się do więzienia agenta o marnej reputacji wolałabym solidny dziennikarski materiał weryfikujący podejrzenia Oleksego i opisujący, co państwo przez te wszystkie lata zrobiło, żeby sprawdzić, ile i u kogo zarabia były prezydent.