Korupcja, pranie pieniędzy i morderstwa. Malta – wyspiarski raj utracony

Choć od zamachu na najbardziej znaną maltańską dziennikarkę Daphne Caruanę Galizię mijają już trzy lata, sprawa nabiera nowej dynamiki, obciążając już i tak poważnie nadszarpnięty wizerunek wyspiarskiego raju.

Publikacja: 09.10.2020 18:00

Korupcja, pranie pieniędzy i morderstwa. Malta – wyspiarski raj utracony

Foto: Wikimedia Commons, Attribution-ShareAlike 4.0 International (CC BY-SA 4.0), Continentaleurope

Taksówkarz Melvin Theuma został znaleziony w kałuży krwi w swoim mieszkaniu na obrzeżach miasta St. Julian's. Żył, ale miał poderżnięte gardło, przecięte struny głosowe i rany kłute brzucha. Do szpitala trafił w krytycznym stanie.

Był 22 lipca 2020 r. Następnego dnia Theuma miał złożyć przed sądem istotne zeznania dotyczące zabójstwa dziennikarki Daphne Caruany Galizii. Zeznań kluczowego świadka w tej sprawie oczekiwano w napięciu. Taksówkarz twierdził, że na zlecenie miliardera Yorgena Fenecha, osobiście zaangażował wykonawców zamachu bombowego na reporterkę. W listopadzie 2019 r. prezydent Malty ułaskawił go w zamian za ujawnienie zleceniodawcy morderstwa.

Policja już dzień po zdarzeniu poinformowała, że Theuma próbował popełnić samobójstwo – taką samą wersję przedstawił później sam poszkodowany podczas pobytu w szpitalu. Bezpośrednio po tym wydarzeniu prawnik Theumy twierdził jednak, że jego klient nie dawał sygnałów wskazujących, że mógłby targnąć się na swoje życie. Zagraniczni eksperci medycyny sądowej zastanawiali się zaś, jak to możliwe, że w tak krótkim czasie policja wykluczyła udział osób trzecich w zajściu.

Melvin Theuma przeżył, w sierpniu opuścił szpital i wciąż utrzymuje, że sam próbował się zabić. Dopisuje kolejny rozdział do pełnej tajemnic historii, która od trzech lat wstrząsa krajem.

Patrzeć na ręce wszystkim

Nie czuję gniewu, emocje już opadły. Chcę tylko do końca wyjaśnić tę sprawę – mówi mi Corinne Vella, siostra Daphne Caruany Galizii, menedżerka i nauczycielka angielskiego.

16 października 2017 r. wypożyczony przez Daphne peugeot 108 wyleciał w powietrze niedaleko jej rodzinnego domu w miejscowości Bidnija. Niedługo przed tym tragicznym wydarzeniem portal Politico nazwał dziennikarkę „jednoosobowym WikiLeaks". Prowadziła blog internetowy Running Commentary, na którym pisała o grzechach rządzącej Partii Pracy i ówczesnego premiera Josepha Muscata. Choć nie ukrywała, że bliżej jej do Partii Narodowej, nie ograniczała się do patrzenia na ręce tylko politykom z jednej strony partyjnej sceny. Dla przykładu, kilka lat temu oskarżyła lidera Partii Narodowej Adriana Delię o pranie pieniędzy.

Sytuację na Malcie Caruana porównywała do sztuki Arthura Millera „Tygiel", która powstała na kanwie historii procesów czarownic z Salem odbywających się w kolonii Massachusetts Bay pod koniec XVII wieku. Sama zresztą nazywana była przez przeciwników oraz internetowych trolli i hejterów „wiedźmą z Bidnii". Miała dosadny styl pisania, nie uznawała kompromisów. Krytycy zarzucali jej, że zapędzała się czasem za daleko, że blisko jej było do dziennikarstwa tabloidowego. W jednym z ostatnich postów na swoim blogu opublikowała zdjęcie drogich ubrań i butów, w których żona wspomnianego Adriana Delii wystąpiła publicznie, wraz z cenami i adresem sklepu, z którego pochodziły. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że drugiego takiego dziennikarza na Malcie nie było.

Arcykatolicki kraj na progresywnej ścieżce

Gdy samochód Galizii wyleciał w powietrze, Malta, rajski zakątek, ukazała inne oblicze. Świat dostrzegł demony znane dotąd głównie mieszkańcom wyspy.

Tam, gdzie są demony, jest też zwykle palec boży. Tradycja mówi, że pojawienie się chrześcijaństwa na Malcie to zasługa samego św. Pawła Apostoła, który znalazł tam schronienie, gdy w roku 60 n.e. statek przewożący go do Rzymu na proces rozbił się na skałach. Apostoł ustanowił tu diecezję, a biskupem uczynił rzymskiego namiestnika Publiusza.

W ten sposób Malta stała się jednym z pierwszych krajów na świecie nawróconych na chrześcijaństwo. Papież Pius XI powiedział o niej kiedyś, że jest to kraj „arcykatolicki". Przez kilkaset lat rządził nim dawny jerozolimski zakon joannitów, zwanych także szpitalnikami. Wspomniane wyżej miasto St. Julian's, dziś kojarzone z rozrywką i nocnym życiem, swoją nazwę wzięło od Juliana Szpitalnika, którego na wyspie wciąż otacza się czcią. Jeszcze w 2010 r. w unijnym badaniu opinii publicznej Eurobarometr aż 94 proc. Maltańczyków – najwięcej w Europie – odpowiedziało twierdząco na pytanie: „czy wierzysz w Boga?" (dla porównania Polska znalazła się wówczas na piątym miejscu z wynikiem 79 proc.).

Trzy lata później do władzy doszła tamtejsza Partia Pracy prowadzona przez Josepha Muscata. Trzeba jej oddać, że wprowadziła kraj na ścieżkę wzrostu gospodarczego, spadło też bezrobocie. Idée fixe premiera stało się unowocześnianie kraju. Chodziło zarówno o technologie, w tym upowszechnianie kryptowalut, jak i o radykalną liberalizację w sferze obyczajowej. Zalegalizowano związki partnerskie, później małżeństwa homoseksualne, powiedziano „tak" dla in vitro. Nie zalegalizowano tylko aborcji, co – podobnie jak w Polsce – wydaje się być granicą nie do przekroczenia.

Laicyzacja postępuje, coraz mniej mieszkańców deklaruje przywiązanie do Kościoła czy cotygodniowe uczestnictwo w niedzielnej mszy świętej. – Uczestniczy w nich mniej niż połowa ludności – mówi prof. Godfrey Baldacchino, socjolog z Uniwersytetu Maltańskiego. Na tle innych państw w Europie to wciąż dużo, ale biorąc pod uwagę specyfikę państwa, silną obecność religii w życiu społecznym, i fakt, że na każdy kilometr kwadratowy przypada jeden kościół bądź kaplica, regres w praktykowaniu wiary jest znaczący.

To przeobrażenie Malty – choć przez dużą część społeczeństwa przyjmowane z aprobatą – wywołuje napięcia. Tym bardziej że pod adresem Partii Pracy zaczęło padać coraz więcej oskarżeń. W 2014 r. już za rządów Muscata przyjęto przepisy o programie dla inwestorów, zgodnie z którymi wystarczy wpłacić 650 tys. euro do krajowego funduszu rozwoju oraz uzyskać status rezydenta, uprawniających do ubiegania się o obywatelstwo. Z miejsca nastąpił wzrost liczby naturalizowanych obywateli, pochodzących m.in. z Arabii Saudyjskiej, Rosji i Chin. Przed 2015 rokiem nie było tam żadnego naturalizowanego Chińczyka, a po zmianie przepisów jest ich już zarejestrowanych ponad 400.

Przybywa głosów, że sprzyja to nadużyciom. Maltański portal śledczy The Shift, w którym pracuje m.in. jeden z synów zamordowanej dziennikarki – Paul, podał właśnie, że bliski współpracownik byłego premiera Jonathana Cardona jako dyrektor programu dla inwestorów miał odbyć od 2014 do 2018 r. ponad 40 podróży, podczas których sprzedawał maltańskie paszporty milionerom.

W 2016 r. w Europie wybuchła afera Panama Papers, a podejrzenia padły najpierw na członków rządu Muscata, a później także na żonę premiera (która miała być właścicielką firmy zarejestrowanej w Panamie i robić interesy z wierchuszką Azerbejdżanu) i niego samego. O wszystkim tym na bieżąco informowała Daphne Caruana Galizia, która stała się krytykiem numer jeden Partii Pracy i jej środowiska.

Zatrzymany na jachcie

W marcu 2017 r., na kilka miesięcy przed śmiercią, Daphne Caruana Galizia pisała na blogu: „Cała ta banda powinna masowo zrezygnować. Nie widziałem tyle korupcji od 1985 roku. I w końcu zrozumiałem, z jak bardzo niebezpiecznymi ludźmi mam tutaj do czynienia". – Słowa te nie straciły na aktualności – mówi Corinne Vella. Niedawno, gdy mijał tysięczny dzień od zabójstwa, kilkanaście organizacji z całego świata zajmujących się prawami człowieka i ochroną dziennikarzy wystosowało apel o ukaranie wszystkich zaangażowanych w zamach i w praktyki korupcyjne, które ujawniła niepokorna Maltanka.

Jeszcze w grudniu 2017 r. zatrzymano trzech drobnych przestępców, domniemanych wykonawców zlecenia zabójstwa dziennikarki. Później jednak, z uwagi na brak dowodów, dochodzenie zawieszono. Wspomniana trójka nie puściła zresztą pary z ust do dziś. Po drodze Joseph Muscat zorganizował przyspieszone wybory, żeby oczyścić złą atmosferę wokół jego gabinetu i potwierdzić mandat do rządzenia. Sztuka się powiodła, Partia Pracy wygrała wybory, a premier utrzymał władzę.

Przełom w sprawie zabójstwa dziennikarki nastąpił w listopadzie 2019 r., gdy policja aresztowała w innej sprawie wspomnianego Melvina Theumę, a ten w zamian za immunitet i ochronę ujawnił nazwisko zleceniodawcy zamachu. Według jego zeznań mózgiem operacji był hotelarz Yorgen Fenech, miliarder, jeden z najbogatszych Maltańczyków. Zatrzymano go na pokładzie luksusowego jachtu, gdy próbował uciec z kraju (w lipcu tego roku przed sądem Theuma miał potwierdzić autentyczność nagrań dowodzących winy Fenecha).

Jak później ustalono, regularne kontakty z Fenechem utrzymywali premier i jego osobisty doradca. W efekcie protestów, jakie wybuchły po aresztowaniu miliardera, w grudniu 2019 r. Muscat ogłosił, że ustąpi z funkcji szefa rządu oraz przewodniczącego Partii Pracy.

Fenech wciąż przebywa w areszcie, czeka na proces, nie przyznaje się do winy. Miliarder miał być także szefem tajemniczej, zarejestrowanej w Dubaju, spółki 17 Black, która transferowała duże sumy na konta dwóch innych spółek w Panamie powiązanych z maltańskimi politykami.

Nowym premierem, a zarazem przewodniczącym Partii Pracy, został Robert Abela. Syn byłego prezydenta, z zawodu prawnik. Dla Maltańczyków stało się jasne, że jest to tylko zmiana fasadowa, bo Abela był wcześniej doradcą Muscata i od początku postrzegany był jako jego protegowany. Obiecał jednak, że rozpocznie walkę z korupcją i praniem pieniędzy oraz pokątnym sprzedawaniem maltańskich paszportów. W czerwcu Komisja Wenecka oceniła działania rządu jako „krok w dobrym kierunku".

Corinne Vella uważa jednak, że rząd i policja nie zrobiły wiele, żeby walczyć chociażby z przejawami hejtu w internecie, którego ofiarą wielokrotnie padała Daphne Caruzana Galizia, a później także członkowie jej rodziny. Najnowszy raport Europejskiej Federacji Dziennikarzy potwierdza, że na tym polu wciąż na Malcie nie dzieje się dobrze, a nawet – że dzieje się coraz gorzej.

Czas strachu

Rolę najbardziej niewygodnych krytyków partii rządzącej przejęli teraz oprócz Corinne Velli synowie zamordowanej dziennikarki – Matthew, Paul i Andrew. Bodaj najbardziej aktywny w dociekaniu prawdy o zabójstwie matki jest najstarszy z nich, Matthew, który pracę programisty komputerowego łączy z dziennikarstwem śledczym. Jest członkiem Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarstwa Śledczego, które za materiały dotyczące Panama Papers zdobyło Nagrodę Pulitzera.

Był pierwszą osobą, która przybyła na miejsce zamachu. Pytam go, czy matka byłaby usatysfakcjonowana postępem śledztwa i tym, że na światło dzienne wychodzą kolejne afery korupcyjne. – Myślę, że byłaby usatysfakcjonowana tylko wtedy, gdyby wszystkie osoby, o których pisała, stanęły przed sądem, a do tego jeszcze daleka droga – odpowiada. I dodaje: – Skala korupcji, jaka ujawniła się po jej śmierci, jest przerażająca. Dziś mamy o wiele większą wiedzę niż wówczas, i to wiedzę popartą konkretnymi faktami, a nie tylko domysłami. Te trzy lata to był czas kolejnych afer. Czas strachu, który ogarnął całe społeczeństwo, który był nawet większy, niż ten spowodowany śmiercią mojej matki.

Matthew mówi, że w efekcie wielu Maltańczyków zwraca się w kierunku oddolnych ruchów społecznych. Tę obserwację potwierdza Corinne Vella: – To jest chyba największa zmiana na plus, jeśli chodzi o to, co działo się po śmierci mojej siostry. Maltańczycy do tej pory nie aktywizowali się tak społecznie. Teraz to się zmienia.

Według Godfreya Baldacchina nie oznacza to jednak odejścia od polityki, tylko zmianę sposobu jej przeżywania. – To jest inny rodzaj polityki, prowadzonej i kierowanej nie przez partie polityczne, ale przez działaczy społecznych, którzy są napędzani rozczarowaniem i frustracją związaną z tradycyjną maszynerią partyjną – przekonuje profesor.

Wakacje ze zleceniodawcą

Jednocześnie w społeczeństwie narasta podział między zwolennikami dwóch czołowych partii, które od lat kształtują opinię publiczną. To ciekawy proces, bo – jak zauważa dr Wouter Veenendaal, politolog z Uniwersytetu w Lejdzie – tak naprawdę różnice ideologiczne między dwoma głównymi ugrupowaniami nie są tak wyraźne jak w przeszłości. Na początku Partia Pracy była robotnicza i socjalistyczna, a później sprzeciwiała się m.in. wejściu do Unii Europejskiej. Prawicowa Partia Narodowa dla odmiany była za integracją z UE.

– To mały kraj, gdzie trwa walka dosłownie o każdego wyborcę, a społeczeństwo jest bardzo zaangażowane politycznie. Praktycznie każdy identyfikuje się z którąś z partii – zauważa Veenendaal. W wyborach parlamentarnych w 2017 r. frekwencja wyniosła aż 92 proc. (o zaledwie 1 pkt proc. mniej niż w 2013 r.). – Jeśli do tego dołożymy fakt, że kraj jest bardzo gęsto zaludniony, że są tu silne więzi rodzinne i często nawiązuje się kontakty „z przyjaciółmi znajomych", to można sobie tylko wyobrazić, jak bardzo złożone są relacje między klasą polityczną, elitą ekonomiczną i społeczeństwem – podkreśla prof. Baldacchino.

Znaczącą rolę w tej rozgrywce odgrywa religia. – Partia Narodowa zawsze miała silne związki z Kościołem katolickim, podczas gdy Partia Pracy była przeciw dużej roli Kościoła w życiu publicznym. Teraz zmiany rzeczywiście następują być może za szybko jak na tak religijne społeczeństwo, dlatego nie wszyscy to akceptują. Ale z drugiej strony społeczeństwo jest coraz mniej katolickie i z tej przyczyny wielu ludzi trzyma się Partii Pracy, bo ona gwarantuje progresywne zmiany – mówi dr Veenendaal.

Corinne Vella mówi, że nie ma nic przeciwko postępowej polityce, ale sama Partia Pracy jest nie do zaakceptowania. – Rząd jednocześnie deklarował obronę praw obywatelskich i pozbawiał prawa do uprawiania zawodu oraz utrudniał jego wykonywanie mojej siostrze – przypomina.

W 2018 r., w ten sam weekend, gdy Europa świętowała kolejną rocznicę wprowadzenia europejskiej konwencji praw człowieka, a na budynku premiera wyświetlano flagę równości, rząd wystosował oświadczenie, w którym poinformował, że nie będzie rozpatrywał sprawy wniesionej w toku śledztwa przez męża i synów Daphne, dotyczącej powiązań konsultantów rządowych z tzw. spółkami offshore zakładanymi w rajach podatkowych. Według Corinne Velli w oświadczeniu pojawił się zarzut, że chcą zaszkodzić państwu.

Matthew Caruana Galizia przypomina zaś, że zastępca komisarza policji Silvio Valetta, który prowadził śledztwo w sprawie zamachu, spędził wakacje z oskarżonym o zlecenie zabójstwa Yorgenem Fenechem. Sprawę ujawniono na początku tego roku.

Ciemne chmury zbierają się także nad opozycyjną Partią Narodową, która – jak się zdaje – nie zyskała na fali krytyki pod adresem głównej konkurentki. – W ostatnim czasie największy kryzys polityczny dotyczył właśnie Partii Narodowej i jej lidera Adriana Delii. Z każdym dniem rosła presja, żeby ustąpił ze stanowiska, ponieważ jego ugrupowanie przegrało w ostatnim czasie wszystkie możliwe wybory, zarówno europejskie, ogólnokrajowe, jak i lokalne – zauważa prof. Baldacchino. W dodatku wobec lidera partii wciąż toczy się śledztwo w sprawie prania pieniędzy i niejasnych biznesów prowadzonych z domami publicznymi w londyńskim Soho.

Pod naporem krytyki partia zorganizowała wreszcie w poprzednim tygodniu wybory na nowego przewodniczącego. Delię odsunięto, a nowym przewodniczącym został Bernard Grech (mimo że on z kolei oskarżany jest o oszustwa podatkowe).

Puste stoliki

Jeszcze na początku 2017 r., gdy Malta obejmowała przewodnictwo w Unii Europejskiej, głosy o tym, że na wyspach nie dzieje się najlepiej, przebijały się z trudem do mediów i opinii publicznej. Sam Joseph Muscat miał dobrą prasę w Brukseli, później wymieniano go nawet jako potencjalnego następcę Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. To wszystko, mimo że według raportu opublikowanego wtedy przez frakcję Zielonych w Parlamencie Europejskim Malta już wówczas znalazłaby się na unijnej liście rajów podatkowych, gdyby Bruksela takie same kryteria stosowała wobec państw członkowskich jak wobec krajów trzecich.

– Malta była zbyt małym i zbyt mało wpływowym krajem, żeby się nią zajmować i odkrywać jej ciemniejsze strony. Tragiczne wydarzenie (zamach na dziennikarkę – red.) sprawiło jednak, że dziś na Maltę patrzą wszyscy, a sprawy nadużyć korupcyjnych i podatkowych czy sprzedawania złotych paszportów nie da się już zamieść pod dywan – podkreśla Wouter Veenendaal.

Świadczy o tym ostatni raport Komisji Europejskiej o stanie praworządności w Unii, który mówi, że Malta trawiona jest przez korupcję na wysokich szczeblach i klientelizm, a rosnącym problemem jest także mowa nienawiści w internecie. Nazwa tego kraju pojawia się w raporcie 16 razy. Żadne inne państwo nie jest wspominane częściej. Kolejne miejsca zajmują Węgry i Polska (po 14 cytowań), Bułgaria (13) i Czechy (12).

Inna sprawa, że m.in. dzięki atrakcyjności podatkowej i szemranym interesom biznesowym z tym związanym Malta przeżywała w ostatnich latach boom inwestycyjny i budowlany. Do widoku licznych dźwigów na budowach nawiązuje krążący na wyspach żart: „Jaki jest narodowy ptak Malty? Żuraw!". Wspomniany boom może jednak się właśnie kończyć i to nie tylko z uwagi na planowane przez rząd i forsowane przez Unię Europejską uregulowanie maltańskiego system prawnego i finansowego. Swoje robi także pandemia koronawirusa. Ten sezon turystyczny będzie najgorszy od lat, a gospodarka znalazła się w momencie krytycznym. – Przed pandemią Malta miała jedną z najszybciej rosnących gospodarek w Europie. Z powodu koronawirusa kluczowe sektory – takie jak turystyka, handel detaliczny, usługi fryzjersko-kosmetyczne – zostały tymczasowo zamknięte. Zgodnie z prognozami gospodarka może skurczyć się o 9 proc. – mówi prof. Baldacchino.

Malta otworzyła granice dla turystów z zagranicy 1 lipca, ale na ulicach Valetty pustki. Restauratorzy donosili w ostatnich tygodniach, że przeciętnie w porze obiadowej w stolicy zajętych było mniej niż jedna czwarta stolików. To oznacza gigantyczne straty także dla budżetu państwa, bo turystyka na Malcie odpowiada za ok. 14 proc. PKB kraju, co według raportu Światowej Rady Podróży i Turystyki z 2018 roku umiejscawia kraj na pierwszym miejscu w Europie, jeśli chodzi o uzależnienie od tego sektora.

Tak czy inaczej, w dłuższej perspektywie, wizerunku i dobrobytu Malty nie uratują turyści, bo – jak wiadomo nie od dziś – ryba psuje się od głowy. Nie ma wątpliwości, że sytuację może uzdrowić rzetelne śledztwo i ukaranie winnych zabójstwa Daphne Caruany Galizii, oczyszczenie środowiska ze skorumpowanych i powiązanych z rajami podatkowymi polityków i działaczy oraz odzyskanie zaufania opinii publicznej i niezależnych mediów. Jeśli chodzi o same media, zagrożenie dla wolności słowa nie było ich największym problemem (choć oczywiście najprostszy do diagnozy dla dziennikarzy zagranicznych w kontekście tragedii z 2017 r.). Większym wydaje się być upartyjnienie i klientelizm, na co też zwraca uwagę raport Komisji Europejskiej.

Z tymi problemami wyspiarskie państwo musi się uporać samo – z dala od mikrofonów BBC, kamer CNN czy unijnych raportów. Tylko wówczas prześladujące Maltę demony zostaną na dobre przegonione, a nie tylko z powrotem ukryte przed wzrokiem świata. 

Adrian Bąk jest dziennikarzem Programu II Polskiego Radia

Taksówkarz Melvin Theuma został znaleziony w kałuży krwi w swoim mieszkaniu na obrzeżach miasta St. Julian's. Żył, ale miał poderżnięte gardło, przecięte struny głosowe i rany kłute brzucha. Do szpitala trafił w krytycznym stanie.

Był 22 lipca 2020 r. Następnego dnia Theuma miał złożyć przed sądem istotne zeznania dotyczące zabójstwa dziennikarki Daphne Caruany Galizii. Zeznań kluczowego świadka w tej sprawie oczekiwano w napięciu. Taksówkarz twierdził, że na zlecenie miliardera Yorgena Fenecha, osobiście zaangażował wykonawców zamachu bombowego na reporterkę. W listopadzie 2019 r. prezydent Malty ułaskawił go w zamian za ujawnienie zleceniodawcy morderstwa.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi