Wolą być cicho i dryblować? LeBron James dał przykład

Stawka wyborów w Stanach Zjednoczonych jest olbrzymia, a jednak amerykańscy sportowcy są ciszej niż cztery lata temu. Wtedy nie bali się wyrażać poglądów. Co się zmieniło?

Publikacja: 31.10.2024 12:40

Wystarczył jeden lajk na Instagramie, aby Caitlin Clark wywołała w Stanach Zjednoczonych burzę

Wystarczył jeden lajk na Instagramie, aby Caitlin Clark wywołała w Stanach Zjednoczonych burzę

Foto: Joe Buglewicz/GETTY IMAGES NORTH AMERICA/Getty Images via AFP

Kiedy koszykarka Caitlin Clark dawała lajka pod postem Taylor Swift, prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, jaki zamęt zasieje. W polubionym przez nią wpisie Swift poinformowała, że w wyborach poprze Kamalę Harris. Nie było to zaskoczeniem. Gwiazda pop, której sława już dawno osiągnęła wymykającą się rozumowi skalę, nie ukrywała przecież poglądów i coraz śmielej zabierała głos w sprawach politycznych. Wpis był jedynie potwierdzeniem tego, co wszyscy wiedzieli. Wskazała po raz kolejny armii swoich fanek, co powinny zrobić.

Z gestem Caitlin Clark, czyli nowej gwiazdy amerykańskiego sportu, jest inaczej. Koszykówka pań nie cieszyła się dotąd wielką popularnością za oceanem, ale to się właśnie zmienia za sprawą młodej zawodniczki Indiana Fever. Uwagę mediów i kibiców zwróciła już podczas występów na uniwersytecie Iowa, gdzie biła kolejne rekordy. Jej popisy były tak imponujące, że niektórzy zaczęli w niej dostrzegać żeński odpowiednik Stephena Curry’ego, który zrewolucjonizował koszykówkę. W debiutanckim sezonie WNBA Clark zajęła czwarte miejsce w głosowaniu na najlepszą zawodniczkę, ale to właśnie ona jest najbardziej ekscytującą koszykarką ligi. Mówi się nawet o „efekcie Clark”, który już doczekał się definicji w Wikipedii i daje się wprost przeliczyć na rosnącą liczbę fanów na meczach jej drużyny oraz przed telewizorami.

Wyjątkowość 22-latki nie sprowadza się wyłącznie do umiejętności sportowych – znaczenie ma też fakt, że mówimy o dziewczynie białej i heteroseksualnej. Nie brzmi to może nadzwyczajnie, a jednak takim jest, bo w WNBA większość zawodniczek jest ciemnoskórych i jawnie deklaruje homoseksualizm. I tu przechodzimy do polityki – zdaniem wielu osób to właśnie z powodu tej wyjątkowości Clark spotkała się w lidze z wrogim przyjęciem, a nawet ostracyzmem. Największą karą miał być brak powołania do amerykańskiej drużyny na igrzyska olimpijskie. Być może zdecydowały względy sportowe – to pierwszy rok gry Clark w WNBA, a sam początek nie wyglądał imponująco – niemniej brak powołania był zaskoczeniem i wywołał burzę.

Czytaj więcej

Jak Michael Jordan nie został baseballistą

Clark, wywodząca się z rolniczego stanu Iowa, szybko zyskała niemałą popularność wśród wyznawców Donalda Trumpa, mimo że nigdy nie wyrażała publicznie poglądów. Prawicowi politycy wzięli ją na sztandary. Zrobiła tak chociażby Nikki Haley, czyli niedawna kontrkandydatka Trumpa w wyścigu po nominację Partii Republikańskiej. Polityczne tło sprawia, że trudniej dziwić się dzisiejszemu hałasowi. Lajk dla Swift wywołał konsternację prawicowego komentariatu i uruchomił lawinę spekulacji, które w gruncie rzeczy sprowadzały się do jednego pytania: czy Caitlin Clark popiera Kamalę Harris? Ona sama od spekulacji się odcina i podczas jednej z konferencji próbowała przekonywać, że chodziło jej jedynie o zachęcenie do udziału w wyborach.

WNBA wyróżnia się zaangażowaniem w politykę. Caitlin Clark tu nie pasuje 

Clark zawiodła wyznawców Trumpa, ale i potwierdziła, że nie pasuje do koleżanek z WNBA, które wprost popierają Harris. Liga wyróżnia się pod względem zaangażowania w politykę nawet na tle innych amerykańskich rozgrywek. Jej zawodniczki od dawna nie boją się wyrażać poglądów, nawet jeśli są – a często bywają – radykalne. – Myślę, że to bardzo ważne, abyśmy nie cofnęli się w przypadku niektórych zagrożeń dla podstawowych praw człowieka, o które troszczymy się w naszej lidze, dlatego jestem dumna, że stoimy po stronie Harris – mówiła Diana Taurasi, legenda WNBA, sześciokrotna złota medalistka olimpijska. – Będziemy ją popierać i zrobimy wszystko, co tylko możemy, żeby mieć pewność, że wygra i pójdziemy w tym kraju we właściwym kierunku.

Nneka Ogwumike, inna reprezentantka USA (o nigeryjskich korzeniach), stoi na czele ruchu „More than a Vote” („Więcej niż głosowanie”). To inicjatywa, która wyszła od samego LeBrona Jamesa w 2020 roku na fali protestów po zabójstwie George’a Floyda. Wtedy chodziło przede wszystkim o reformę wymiaru sprawiedliwości. LeBron przekazał jednak pałeczkę Ogwumike i dzisiaj priorytety są nieco inne, bo skupiają się na prawach kobiet. W reprezentacji koszykarek, która przywiozła złote medale z Paryża, była też Brittney Griner, która spędziła wiele miesięcy w rosyjskim więzieniu. Na jej pierwszym meczu po powrocie pojawiła się wiceprezydent Kamala Harris, kiedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że zastąpi Bidena w wyścigu do Białego Domu.

Kandydatka demokratów może też liczyć na Sue Bird. Seattle Storm – jest współwłaścicielką klubu, w którym spędziła całą karierę – oficjalnie poparli Harris, co jest wydarzeniem dość nietypowym. Prywatnie Bird jest partnerką Megan Rapinoe, gwiazdy kobiecej piłki nożnej (niedawno zakończyła karierę), która od lat toczy otwartą wojnę z Trumpem i można założyć, że poparłaby każdego kandydata, który stanąłby z nim do rywalizacji. Ich wzajemna niechęć trwa, odkąd Rapinoe zaczęła wyrażać solidarność z Colinem Kaepernickiem, graczem futbolu amerykańskiego, który odmawiał stawania do amerykańskiego hymnu. Potem piłkarka i prezydent wielokrotnie się obrażali. Ostatnie słowo (na razie) należało do Trumpa: gdy Rapinoe przestrzeliła rzut karny i Amerykanki odpadły z mistrzostw świata, triumfował na Twitterze: „Ładny strzał, Megan” – napisał. Teraz Bird i Rapinoe namawiają do głosowania na Harris.

Wsparcie dla obecnej wiceprezydent wyraził też Curry. Nagranie z jego wystąpieniem odtworzono na konwencji demokratów. Curry zakończył je słowami: „Gabinet Owalny byłby dla niej odpowiedni”, wywołując aplauz publiki zgromadzonej w hali w Chicago (wcześniej na tej samej konwencji wystąpił Steve Kerr, trener Golden State Warriors, czyli klubu, gdzie gra Curry). Koszykarz podkreślał, że kandydatka wywodzi się z Bay Area, czyli bliskiego mu regionu – Warriors od niedawna występują w San Francisco, a wcześniej przez wiele lat byli związani z Oakland. Natomiast kandydatka do Białego Domu urodziła się w Oakland, a później była m.in. prokurator okręgową w San Francisco.

Powstała nawet specjalna grupa „Athletes for Harris”, w którą zaangażowali się chociażby Kerr, inny trener NBA Doc Rivers, doświadczony koszykarz Chris Paul, wybitna tenisistka Billie Jean King oraz Magic Johnson. Były rozgrywający Los Angeles Lakers zaapelował do innych sportowców. – Nie bójcie się korzystać ze swoich platform, potrzebujemy zaangażowania. Podzielcie się z przyjaciółmi informacją, że Harris ma plan, który popchnie kraj do przodu – zachęcał Johnson, który pozostaje wpływową postacią amerykańskiego sportu, m.in. jako współwłaściciel baseballowego Los Angeles Dodgers. Wyznał przy tym, że zna obecną wiceprezydent od 25 lat i wie, że zawsze można na niej polegać.

Hulk Hogan, Dana White, Dennis Rodman. Donald Trump też ma swoich wyznawców w świecie sportu

Trump też ma swoich wyznawców w świecie sportu i trzeba powiedzieć, że są często podobni do niego, czyli głośni i kontrowersyjni – jak Hulk Hogan. Wrestling cieszy się w Stanach Zjednoczonych niesłabnącą popularnością, a on stał się niemal jego symbolem. Na konwencji republikanów wołał, że „strzelali do jego bohatera” (było to niedługo po zamachu na Trumpa) i starali się zabić „następnego prezydenta”, równocześnie zdzierając z siebie kolejne koszulki, by wreszcie odsłonić najważniejszą, z napisem „Trump Vance 2024”. Przekonywał też, że walczył z wieloma silnymi przeciwnikami, ale Trump jest najsilniejszy.

Były prezydent ostatnio raczej unikał tradycyjnych mediów i odmawiał debat, ale znalazł czas, by wziąć udział w popularnym podcaście dla fanów wrestlingu. Prowadzący Mark Calaway, który przez lata sam tworzył legendę tego sportu, wcielając się w postać znaną jako Undertaker, dziękował Trumpowi za to, że zamienił politykę w zabawę. Komplementowany polityk wyglądał na bardzo zadowolonego. Co ciekawe, jako jedyny prezydent w historii jest on członkiem Galerii Sław WWE, czyli federacji wrestlingu. Trafił do niej 11 lat temu w uznaniu zasług dla rozwoju tej nieoczywistej rozrywki. Organizował przecież gale WrestleManii w swoim hotelu w Nowym Jorku.

Trumpa wspiera też Dana White, prezydent federacji mieszanych sztuk walki UFC. Przyjaźnią się od ponad 20 lat. Trump pomógł White’owi w promocji mieszanych sztuk walki w czasach, gdy miały fatalną reputację, więc White może się teraz odwdzięczyć. Robił to już na konwencji republikanów w 2016 roku. Wtedy przekonywał, że „zna wojowników i Trump to wojownik, który będzie walczył za ten kraj”, a teraz gardłował za byłym prezydentem w Milwaukee.

Za bastion konserwatyzmu uchodzi liga futbolu amerykańskiego. Na ostatniej prostej kampanii, podczas wiecu w Pensylwanii, do głosowania na Trumpa zachęcali byli zawodnicy NFL Antonio Brown i Le’Veon Bell. To ulubieńcy miejscowych kibiców, wieloletni zawodnicy Pittsburgh Steelers, obaj czarnoskórzy, co pewnie nie było bez znaczenia, bo były prezydent chciał pokazać, że w tym elektoracie też ma poparcie. Kandydat republikanów usiadł później na trybunach stadionu w Pittsburghu, by obejrzeć mecz miejscowych Steelers. Z sympatią dla niego nie kryje się także gracz Kansas City Chiefs Harrison Butker. – Popieram kandydata, który będzie najbardziej pro-life i uważam, że takim jest Donald Trump – wyjaśnił.

Jako przyjaciel Trumpa przedstawiał się także ekscentryczny koszykarz Dennis Rodman, który swego czasu sam mianował się ambasadorem pojednania pomiędzy USA a Koreą Północną. Odwiedzał Kim Dzong Una, który jest fanem koszykówki, i postanowił doprowadzić do zbliżenia obu krajów. Kiedy doszło do spotkania prezydenta Stanów Zjednoczonych z Najwyższym Przywódcą Korei Północnej, Rodman popłakał się na antenie CNN.

Swoje uczucia wyraził już przed wyborami w 2016 roku, kiedy ogłosił na Twitterze, że „Donald Trump jest moim wspaniałym przyjacielem od lat. Nie potrzebujemy kolejnego polityka, potrzebujemy biznesmena”. Trump się odwdzięczył, mówiąc, że Dennis to bardzo mądry gość.

Czytaj więcej

O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki

Wielu czarnoskórych sportowców milczy przed wyborami w USA. „Tym razem cisza jakby im odpowiada”

To wszystko wciąż wyjątki, większość sportowców raczej unika afiszowania się z poglądami – zwłaszcza ci najwięksi. Być może dlatego w podobnym tonie, co Clark, wypowiedział się Patrick Mahomes, uchodzący za najlepszego obecnie rozgrywającego futbolu amerykańskiego, trzykrotny mistrz NFL z Kansas City Chiefs. Mahomes jest kolegą z drużyny Travisa Kelce, czyli partnera Swift. Jego poparcie dla któregoś z kandydatów ważyłoby sporo, ale wolał jedynie zachęcić do udziału w wyborach. Za to Trump stwierdził, iż żona Mahomesa „jest wielką fanką »MAGA«” („Make America Great Again”).

Wymowne, że swoich poglądów nigdy nie ujawnił idol Ameryki Tom Brady, uchodzący za najlepszego rozgrywającego w historii futbolu amerykańskiego. Trump zapewniał co prawda, że Brady mówił mu, iż na niego głosował, ale czy można w to wierzyć? Nie jest tajemnicą, że panowie się znają, grywali razem w golfa, a media wyśledziły, że Brady ma czapkę „Make America Great Again”, ale sam zawodnik nigdy tematu nie pogłębił. Zapytany zaś w 2022 roku wprost o relacje z byłym prezydentem stwierdził, że nie rozmawiał z nim od lat.

Podobnie wstrzemięźliwy był zazwyczaj Michael Jordan, inna legenda amerykańskiego sportu. Symbolem jego dystansowania się od polityki stało się powiedzenie „Republikanie też kupują buty” (długo zaprzeczał, że tak powiedział, a niedawno przyznał, że takie określenie padło, ale dla żartu). Miało ono być symbolem tego, że dla najsłynniejszego koszykarza świata pieniądze są ważniejsze od spraw społecznych. Wielu ciemnoskórych miało o to pretensje. Jordan nie chciał wykorzystać popularności dla większej idei, nie poszedł śladem wielkich mistrzów z przeszłości – Muhammada Alego czy Tommiego Smitha, sprintera, którego zaciśnięta pięść w czarnej rękawiczce na podium na igrzyskach w 1968 roku stała się symbolem czarnej siły. Jordan odpowiedział na zarzuty tego typu w serialu „Ostatni taniec”. „Nigdy nie myślałem o sobie jako o aktywiście. Myślałem o sobie jako o koszykarzu – powiedział. – Nie byłem politykiem. Uprawiałem swój sport. Skupiłem się na swoim rzemiośle. Czy to było samolubne? Prawdopodobnie. Ale to była moja energia”.

Od tamtego czasu sporo się jednak zmieniło. Niedawno na łamach „Guardiana” można było przeczytać, że minęły już czasy, gdy Laura Ingraham mówiła do LeBrona Jamesa, żeby „zamknął się i dryblował”. Konserwatywna dziennikarka zareagowała w ten sposób, gdy koszykarz skrytykował Trumpa i stwierdził że niektóre jego wypowiedzi są śmieszne oraz przerażające. Działo się to sześć lat temu. Ingraham stwierdziła, że „ktoś, kto zarabia 100 mln dolarów rocznie za odbijanie piłki nie jest właściwą osobą do udzielania politycznych porad”. LeBron nie pozostał jej dłużny. „Na pewno się nie zamkniemy i nie będziemy wyłącznie dryblować” – mówił, używając liczby mnogiej i dając do zrozumienia, że myśli też o innych sportowcach.

James już w 2008 roku – miał zaledwie 23 lata – mocno wsparł Baracka Obamę, organizował nawet zbiórkę pieniędzy na jego kampanię. Później stał u boku Hillary Clinton, występował z nią na jednej scenie, a następnie wspierał Joe Bidena. Teraz także jasno przedstawił swoje plany: - Wybór jest jasny: Głosuj na Kamalę Harris.

„The Atlantic” zwraca jednak uwagę, że cztery lata temu więcej czarnych sportowców rezygnowało z prawa do milczenia. „Tym razem cisza jakby im odpowiada” – czytamy. Wtedy sytuacja była inna z powodu wspomnianego zabójstwa Floyda. Gwiazdy NBA wyrażały złość i frustrację, a Trump dolał oliwy do ognia, kiedy zakomunikował, że ludzie są już zmęczeni upolitycznioną NBA.

O tym, że sportowcy mogą mieć sprawczą moc, przekonały koszykarki. Stało się to przy okazji wyborów do Senatu stanu Georgia na przełomie lat 2020 i 2021. Mierzyli się w nich kandydatka republikanów Kelly Loeffler i nieznany szerzej demokrata Raphael Warnock. Loeffler była współwłaścicielką drużyny WNBA Atlanta Dream i krytykowała udział sportowców w ruchu Black Lives Matter. W odpowiedzi zawodniczki drużyny z Atlanty – a także innych drużyn – zachęcały, by głosować na jej rywala, zakładały nawet koszulki z napisem „Vote Warnock”. Warnock wygrał i został pierwszym czarnym senatorem stanu Georgia, a Loeffler sprzedała swoje udziały w klubie.

Czy tym razem zabrakło energii, którą wyzwalały tamte wydarzenia? Może sportowcy faktycznie wolą „się zamknąć się i dryblować”, bo tak jest bezpieczniej. Oni też, tak jak politycy, mają przecież miliony fanów, mnóstwo różnych interesów oraz sponsorów. Wielu mogło wyjść z założenia, że w takiej sytuacji lepiej po prostu się nie wychylać.

Autor jest dziennikarzem „Kroniki Beskidzkiej”.

Kiedy koszykarka Caitlin Clark dawała lajka pod postem Taylor Swift, prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, jaki zamęt zasieje. W polubionym przez nią wpisie Swift poinformowała, że w wyborach poprze Kamalę Harris. Nie było to zaskoczeniem. Gwiazda pop, której sława już dawno osiągnęła wymykającą się rozumowi skalę, nie ukrywała przecież poglądów i coraz śmielej zabierała głos w sprawach politycznych. Wpis był jedynie potwierdzeniem tego, co wszyscy wiedzieli. Wskazała po raz kolejny armii swoich fanek, co powinny zrobić.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich