Był przedostatni dzień lipca 1994 r., gdy grający w baseball od kilku miesięcy Jordan zaliczył swój pierwszy home run, czyli dalekie punktowe odbicie, o którym marzy każdy zawodnik. Następnie w niespiesznym tempie okrążył cztery bazy i wskazał ręką w stronę nieba, dając w ten sposób znak, że to prezent dla jego nieżyjącego ojca z okazji przypadających następnego dnia urodzin. – Chciałbym, żeby tu był i mógł to zobaczyć. Ale i tak wiem, że to widział – powiedział. Wybitą przez niego piłkę zgarnęło dwóch kibiców (w baseballu piłka złapana na trybunach po home runie to cenne trofeum), ale potem oddali ją Jordanowi w zamian za dwie opatrzone jego autografem.
Prawdopodobnie ta chwila, oglądana przez nieco przez ponad 13 tysięcy kibiców zebranych na stadionie w Birmingham (Alabama) w meczu podrzędnej baseballowej ligi, była jedną z najpiękniejszych w życiu człowieka – niektórzy przekonywali, że nadczłowieka – który w koszykówce osiągnął wszystko. W baseballu szło mu gorzej i takich chwil triumfu, jak opisana powyżej, miał niewiele. A przecież mówiono o nim, że jest urodzonym zwycięzcą, i nie był to tylko pusty frazes.
Jego osiągnięcia w koszykówce (sześć mistrzowskich tytułów z Chicago Bulls, mistrzostwo olimpijskie z Dream Teamem w Barcelonie w 1992 r., nagrody dla najwartościowszego zawodnika poszczególnych sezonów i finałów NBA i inne indywidualne wyróżnienia) są znane, ale nie tylko o nie chodzi. Jordan pragnął zwyciężać zawsze i wszędzie, nawet w nieistotnych potyczkach towarzyskich – w golfa, karty, ping-ponga, no i w kasynach. Nie umiał pogodzić się z porażką, a gdy już ją poniósł, domagał się rewanżu. Dlatego jego niepowodzenie w baseballu było zaskakujące. Przyzwyczaił siebie i nas – i wcześniej, i później – że zawsze osiąga to, czego chce.
Czytaj więcej
O.J. Simpson odmienił świat sportu i popkultury, był na szczycie i na dnie. Kochany i nienawidzony, musiał urodzić się, żyć oraz umrzeć w Ameryce.
Wielkie marzenie ojca
W dwóch biografiach Jordana, które ukazały się po polsku – autorem pierwszej był David Halberstam, a drugiej Roland Lazenby – nie ma wiele na temat romansu jej bohatera z baseballem. Obaj autorzy poświęcają tej historii po jednym, dość skromnym rozdziale. A przecież nie był to krótki epizod, skoro rozpoczął się jesienią 1993 r. i trwał do marca 1995 r. Najpełniejszy obraz tematu daje książka „Rookie”, która nie ukazała się jednak w Polsce. Jej autor, pisarz z Portland Jim Patton, nie miał zgody na rozmowy z Jordanem i jego dostęp do bohatera książki był ograniczony. Publikacja sprzedała się marnie, a w mediach została zignorowana.