Krzysztof Rewiuk ma 50 lat, z zawodu kardiolog. „Olvido” to zbiór opowiadań połączonych bohaterami, w których rozpoznajemy mutacje Don Kichota i Sancho Pansy, wędrujących przez epoki, style i konwencje literackie – żeby tak to odpucować, trzeba nie tylko wtajemniczenia, ale i wyrafinowania. Opowiadania są dobrze napisane, zdokumentowane, widać, że autor jest z historią i literaturą za pan brat.

Czytaj więcej

„Imperium zniszczenia. Historia nazistowskiej masowej zagłady”: Zbrodnie półostateczne

Wśród ośmiu opowiadań dwa należą do science fiction, inne nawiązują do fantasy, powieści historycznej i grozy. Najbardziej przejmujący wydał mi się tekst o epoce postnapoleońskiej w Polsce, z młodym Mickiewiczem w tle, a także ten o epidemii ospy w Rzymie Marka Aureliusza. Kiedy Rewiuk bierze się za epokę wiktoriańską („Kot Baskerville’a), Don Kichot i Sancho Pansa z łatwością wchodzą w buty Sherlocka Holmesa i Watsona. W Petersburgu Olvido nazywa się Olwidow, w XVII-wiecznej Hiszpanii na dworze Filipa IV poznaje Velazqueza. Wszystkie opowiadania mają swój klimat, otacza je aura tajemniczości i melancholii.

Choć chowa się „Olvido” za parawan fantastyki, jest to metafikcja, czyli literatura o literaturze. Bohaterowie są nam znani i choć odmienieni, to ze swobodą wcielają się w nowe role. Słuchają poleceń Rewiuka – a zmusić takich gigantów do posłuszeństwa to nie fraszka. Humor tych opowiastek jest stonowany, a wśród zdań trafia się czasem aforyzm: „Jest coś nieprzyzwoitego w pisaniu książek przez matematyka”. A przez lekarza? Bułhakow, Czechow, Lem… Rewiuk.