„Trzeci Adam. Opowieść o mariawitach”: Laboratorium mistyczne

Przedstawiając kontrowersyjne dzieje mariawitów, Jerzy Pietrkiewicz jest ostrożny, a bulwersujące wypadki relacjonuje taktownie i tylko czasem z tekstu przebija stonowany humor.

Publikacja: 16.08.2024 17:00

„Trzeci Adam. Opowieść o mariawitach”: Laboratorium mistyczne

Foto: mat.pras.

Tak bywa z pisarzami: zdarzenie z dzieciństwa nurtuje ich w dorosłym życiu do tego stopnia, że trzeba nim zająć się bliżej. Jerzy Pietrkiewicz w II RP był świadkiem ekscytacji matki i ciotki nad gazetą, w której opisywano rozprawę sądową mariawitów z Płocka. Dziesięcioletniemu chłopcu umykał sens tego wydarzenia, ale zapamiętał atmosferę sensacji. Tą właśnie kwestią zajął się jako dojrzały twórca.

Pietrkiewicz po wojnie osiadł w Anglii, został się wykładowcą akademickim, tłumaczem polskiej poezji i pisarzem porównywanym z Conradem, może dlatego, że jak on pisał po angielsku. Pod koniec lat 60. przystąpił do pracy nad książką „Upadek trzeciego Adama”, poświęconej sekcie mariawitów. Książka ukazała się w Anglii w 1975 r. i została zauważona przez ważne pisma brytyjskie. W Polsce skwitowano ją recenzją w „Kierunkach”, piśmie stowarzyszenia „Pax”. Pół wieku po pierwodruku otrzymaliśmy polskie tłumaczenie dzieła.

Ruch mariawitów powstał jeszcze w zaborze carskim pod koniec XIX w. Jak to bywa w podobnych przypadkach, ton nadały mu mocne osobowości: Maria Franciszka Kozłowska, nazwana Mateczką, a po jej śmierci Jan Maria Michał Kowalski, późniejszy arcybiskup. O ile Mateczka doznawała objawień prosto z nieba, o tyle Kowalski zadowalał się „zrozumieniami” wynikłymi z lektur Pisma Świętego i wieszczów narodowych. W latach 20. i 30. XX wieku wprowadził w zgromadzeniu szereg reform, m.in. kapłaństwo kobiet, zniesienie tradycyjnej spowiedzi i nade wszystko małżeństwa biskupów i kapłanów z siostrami zakonnymi zgromadzenia. Już wcześniej kontakty mariawitów z Kościołem rzymskokatolickim zostały zerwane, gdyż z polecenia papieża Piusa X obłożono ich klątwą, uznając za heretyków.

Czytaj więcej

„Imperium zniszczenia. Historia nazistowskiej masowej zagłady”: Zbrodnie półostateczne

Książka Pietrkiewicza dotyka więc materii delikatnej, a jej tematem jest ludzkie błądzenie w poszukiwaniu Boga. Trzeba wiele odwagi i wewnętrznego przekonania, by uzurpować sobie, że Bóg objawia prawdy wiary i przemawia przez nasze słowa i czyny. W podejściu do takich aktów Kościół zachowuje najwyższą ostrożność; po książce Pietrkiewicza łatwiej zrozumieć, dlaczego św. Faustyna miała tyle kłopotów z przebiciem się z komunikatem, który jej zdaniem pochodził od Chrystusa. Zlekceważyć Bożych słów nie wolno, ale gorsze byłoby przypisanie Bogu treści, których nie miał intencji wypowiadać.

Nic zatem dziwnego, że przedstawiając dzieje mariawitów, Jerzy Pietrkiewicz jest ostrożny, bulwersujące wypadki stara się relacjonować taktownie, a humor, który niekiedy przebija z tekstu, jest stonowany. Mimo to dwóch duchownych naukowców zarzuca w posłowiu „Trzeciemu Adamowi” szukanie sensacji, a ich ocena dzieła brzmi negatywnie. Wydawca zrobił, co mógł, aby wyważyć racje i nie urazić mariawitów, którzy jeszcze przed wojną podzielili się na dwa odłamy istniejące do dziś. Podczas okupacji abp Kowalski trafił do Dachau, obozu „wyspecjalizowanego” w maltretowaniu duchownych wszystkich wyznań, przede wszystkim księży katolickich. Kowalski wykazał tam postawę heroiczną, znosił cierpienia i upokorzenia, póki nie odesłano go w okolice Linzu do zagazowania. Nawet jeśli nie stały za jego doktryną racje teologiczne, w jej obronie poniósł śmierć męczeńską.

Pietrkiewicz zdołał dotrzeć do żyjących w połowie lat 70. uczestników ceremonii mariawickich i małżeństw „mistycznych”, odnalazł także dzieci poczęte w tych związkach. Są to ludzie pogodni, ale mający świadomość, że otarli się o tajemnicę, o której lepiej milczeć.

Tak bywa z pisarzami: zdarzenie z dzieciństwa nurtuje ich w dorosłym życiu do tego stopnia, że trzeba nim zająć się bliżej. Jerzy Pietrkiewicz w II RP był świadkiem ekscytacji matki i ciotki nad gazetą, w której opisywano rozprawę sądową mariawitów z Płocka. Dziesięcioletniemu chłopcu umykał sens tego wydarzenia, ale zapamiętał atmosferę sensacji. Tą właśnie kwestią zajął się jako dojrzały twórca.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi