Już tłumaczę, dlaczego zdawanie egzaminów na piękne oczy budzi taki szum. Nauka, uniwersytet, badania itd., dla wielu, niezależnie od tego, czy są kobietami, czy mężczyznami, jest świętością. To może być trudne do zrozumienia dla kogoś, kto traktował studia jako sposobność nawiązywania przygodnych relacji seksualnych i podśmiewania się na wzór bohaterek z „Seksu w wielkim mieście” z niedomyślnych profesorków, niezauważających podrywających ich studentek. Naprawdę nie wiem, czy u takiej osoby może pojawić się refleksja, że te książki, na które podobno się pokładała z wykładowcą, aby doznać cielesnych uciech, dla innych mogły być czymś, co domaga się największego szacunku. A nawet więcej: stanowią nieraz kwestię życia i śmierci, coś czemu poświęcają wszystko. No, ale dajmy zadość tym górnolotnym słowom, ponieważ jest jeszcze jeden poważny dramat wynikający z takiego postępowania.
I nie mówię wyłącznie o tym, że przez takie opowiastki znów upada wiara w to, że dziewczyny idą na politechniki i uniwersytety, bo zakochały się w nauce, a nie w przystojnym wykładowcy. I nawet nie o tym, że kolejna piękna, umalowana dziewczyna będzie musiała udowadniać, że nie jest głupia, a jej zainteresowania nie ograniczają się do make-upu. Największą zgrozę budzi seksualizowanie relacji międzyludzkich. Jakby mężczyźni i kobiety nawiązywali ze sobą kontakt tylko po to, aby połączyć się w pary. Dlatego też trzeba być czujnym i bacznie obserwować. Chłopak dyskutujący po wykładzie z profesorem nie budzi podejrzeń, ale dziewczyna? Czy wypada jej kontynuować dyskusje po godzinach? A kiedy na konferencji podchodzi do prelegenta, bo nie zdążyła zadać pytania, czy na pewno ma czyste intencje? A ten wykładowca, co tak długo omawia prace ze studentką, na pewno nie chce od niego czegoś innego?
W takich warunkach nauki nie da się uprawiać, no, chyba tylko po uznaniu, że część osób jest w salach wykładowych wyłącznie po to, aby upiększać otoczenie. No bo do czego innego mogą służyć ładni ludzie?
Piękno, przerażający Lewiatan. Wspólny problem konserwatystów i postępowców
W tej całej społecznej polaryzacji, wiecznej wojnie między płciami, zaganianiem bab do kuchni, a chłopów na front zapominamy o tym, że przed byciem kobietą bądź mężczyzną jesteśmy przede wszystkim ludźmi. I wymyśliliśmy coś takiego jak kultura, dzięki czemu nie musimy już tak bardzo oglądać się na to, co ma nam do zaproponowania natura. Możemy nosić ubrania, jeść nożem i widelcem, dbać i zwiększać nasze cielesne oraz umysłowe atrybuty. Nie jesteśmy zbiorowym organizmem, który jedynie dzieli się na mniejsze części z przypisaną im konkretną funkcją. Mamy indywidualne powołanie do robienia czegoś. Nawet jeśli większość podobnych nam zajmuje się czymś zupełnie innym. A fundowanie poczucia własnej wartości na tym, że inni, nieznani nam mężczyźni czy kobiety osiągali znaczące sukcesy i są zdecydowanie lepsi od tej drugiej płci, jest tylko miłym oszukiwaniem swojego ego. W końcu nie trzeba nad sobą pracować, starać się być kimś lepszym, skoro z automatu przynależy się do „lepszego gatunku”.
Najtrudniej zaakceptować rzeczy najprostsze. To, że kobiety mogą się malować, a jednocześnie nie być głupie i mieć inne zainteresowania. Albo nawet mogą tylko dbać o urodę i nie dbać o swój rozwój intelektualny. Tak jak mężczyźni spędzający swoje życie na piciu piwa. Nie oznacza to oczywiście, że piękno nie niesie ze sobą jeszcze innych zagrożeń. Nieustanna pogoń za urodą znaną tylko z mediów społecznościowych przynosi wiele społecznych i zdrowotnych szkód. Popycha nastolatki w stronę zaburzeń odżywiania, a nastolatków do traktowania koleżanek jak przedmiotów służących do zaspokajania ich fantazji. Coraz to nowe zabiegi upiększające mogą wydrenować nasze kieszenie, ponadto bywają niebezpieczne, a nawet szkodliwe.
Mając to wszystko na względzie, do piękna trzeba podchodzić z rozsądkiem. Jednak nie ma co się oszukiwać – ten postulat chyba nigdy nie doczeka się spełnienia. Bo piękno to najbardziej przerażający Lewiatan, który wrogów ma wszędzie. Nie znoszą go zarówno konserwatyści (bo niszczy skromność i pokorę), jak i ci o bardziej progresywnych poglądach (gdyż niweczy równość i uprzedmiotawia). A mimo to jest pożądany oraz wypatrywany. I my nadal nie potrafimy się z nim uporać.