W1974 r. samochód z 9-letnim Dennisem zaplątał się między demonstrantów w Bostonie, protestujących przeciw zniesieniu segregacji rasowej w szkołach. Część dzieci ze szkół dla białych miała być przymusowo przeniesiona do szkół dla czarnych i vice versa. Lehane był przerażony manifestacją; wrócił do niej po latach w powieści „Ostatnia przysługa”.
Rasizm, bogato obecny w tle, nie jest jednak głównym tematem książki. Są nim starania Mary Pat o znalezienie swej nastoletniej córki, która nie wróciła na noc do domu. W irlandzkiej części Bostonu, gdzie Mary Pat wiąże koniec z końcem, takie zaginięcia nie są rzadkie, ale gdy dziewczyna nie wraca przez kolejne dni, matka bierze się do dzieła na serio. Przy okazji dowie się wielu paskudnych szczegółów, a także wejdzie w konflikt z mafijnymi władcami dzielnicy.
Drugim tematem powieści są dzieci, wychowanie ich w wiecznym niedostatku ekonomicznym, bez pomocy męża, który się ulotnił. Mary Pat straciła wcześniej dwóch synów (jednego w Wietnamie) i nie chce tracić córki, ale gdy zmuszona jest porzucić wszelką nadzieję, w desperacji zachowuje się tak, że blady strach pada nawet na szefów mafii. „Ja się dopiero rozgrzewam”, zapewnia Mary Pat – i nie są to czcze przechwałki.
Lehane skomponował bardzo dobry, przejmujący kryminał z podtekstami społecznymi, gdzie wszystko jest przedstawione ze szczegółami, a Boston sprzed pół wieku oddany jak się patrzy. Rasizm pokazano uczciwie i bez osłonek. O dziwo, w tym zdeprawowanym środowisku ostał się dobry gliniarz, odpowiednio twardoskóry i nieco cyniczny, ale wciąż trzymający pion. Trudno byłoby nazwać go kolejną inkarnacją Philipa Marlowe’a, ale jego postać wprowadza przyjemne wytchnienie od wszechobecnej bylejakości.
Czytaj więcej
„Biblioteka XXI wieku” Lema jest bliska „Księgi rekordów Guinnessa”, acz nie o rekordy tu idzie.