„Rok szarańczy”: Tereny niedostępne

Szpiedzy, agenci, gry wewnątrz CIA i na szczytach władzy w USA. Wykroczenie poza ten krąg tematów jest dla prozy Terry’ego Hayesa zabójcze.

Publikacja: 07.06.2024 17:00

„Rok szarańczy”, Terry Hayes, tłum. Maciej Szymański, wyd. Rebis

„Rok szarańczy”, Terry Hayes, tłum. Maciej Szymański, wyd. Rebis

Foto: materiały prasowe

W 2014 r. ukazała się u nas debiutancka powieść Terry’ego Hayesa „Pielgrzym”, połączenie thrillera, kryminału i historii szpiegowskiej. Obecnie wydany „Dzień szarańczy” tegoż autora należy do podobnego rodzaju piśmiennictwa, ale dochodzi fantastyka i aspekt futurologiczny. Sam Hayes to zapowiedział zajawką „Pojutrze…”; księga (prawie 800 stron) zajmuje się tym, co nas nieodwołalnie czeka w bliskiej przyszłości w dziedzinie militariów i terroryzmu.

Choć wydawca nazywa „Rok szarańczy” powieścią, jest to raczej zbiór czterech nowel powiązanych osobą głównego agenta, bywalca tzw. Terenów Niedostępnych, co w języku CIA oznacza tereny Iranu, Afganistanu, Pakistanu i Rosji. Wejście w tę strefę człowieka nieprzygotowanego sprawia, że jego żywot liczy się w dniach, jeśli nie w godzinach. Kane jest jednak specjalistą od takich penetracji: zna miejscowe języki, obyczaje, jest sprawny fizycznie i nie boi się zabić. Cztery historie przedstawione przez Hayesa to wyprawa do Iranu w celu przejęcia informacji od kuriera, wytropienie zdrajcy, który doprowadził do likwidacji siatki CIA w Iranie, akcja w hucie w Bajkonurze oraz nadzorowanie rejsu eksperymentalnego okrętu podwodnego, dzięki specjalnym zabiegom uczynionego niewidzialnym. We wszystkich tych historiach Kane odgrywa kluczową rolę. Od bohatera „Pielgrzyma” różni go tylko jedno: ma rodzinę.

Czytaj więcej

Czy człowiek to na pewno homo superior, jak sugeruje Blake Crouch w „Upgrade”?

Element futurologiczny w trzech z czterech historii jest wyraźny, choć tylko w jednej decydujący. Nie istnieje już ISIS, a jego miejsce zajęła u Hayesa jeszcze bardziej radykalna Armia Czystych; to jej kurier dla lepszego życia postanowił zdradzić jej sekrety. Zrujnowany kosmodrom Bajkonur, z którego startował Gagarin, jest w przyszłości ośrodkiem hutniczym, w którym wytapia się metale z rud pozyskanych na asteroidach. Okręt zaś podwodny „Leviathan”, który zniknął tak dokładnie jak pancernik w słynnym eksperymencie filadelfijskim, został przerzucony w czasie. Dały tu znać o sobie fantastycznonaukowe skłonności Hayesa, który z powodzeniem trudnił się pisaniem scenariuszy do filmów klasy „Mad Maxa”. Wbrew pozorom jest to najsłabszy fragment książki, typowa science fiction na średnim poziomie: trwa straceńcza walka Ruchu Oporu z Orkami, czyli potworami powstałymi z przeobrażonych ludzi. Ruda z asteroidy była zanieczyszczona zarodnikami deformującymi ludzkie DNA. Gdyby jednak cofnąć się w czasie, nigdy by do deformacji nie doszło, bo wszak ludzkość i bez nich ma dosyć kłopotów.

„Rok szarańczy” wytycza zatem granice kompetencji Hayesa: szpiegowanie, Tereny Niedostępne, gry wewnątrz CIA i na szczytach władzy w USA. Wykroczenie poza ten krąg tematów jest dla jego prozy zabójcze, choć on sam pewnie uważa inaczej, podbechtany sukcesami scenariuszy SF. O ile jednak w sektorze „szpiegowskim” jego opowieści są wiarygodne, o tyle fantastyka wychodzi mu jako ciąg nieprawdopodobieństw i żyłowania pomysłów już do cna wyżyłowanych. Hayes zna i rozumie fantastykę pobieżnie, posługuje się bez finezji jej najgrubszymi liczmanami. Dla jego publiki to zapewne wystarczy, ale mamy podczas lektury niemiłe wrażenie, że proza lśniąca jak złoto sąsiaduje w tej książce z fragmentami bylejakości. Szanujący się autor nigdy by sobie na to nie pozwolił.

Skoro jednak odrzucimy cofanie się w czasie przy użyciu „Leviathana” – cóż szkodzi, by tę technikę zastosować do dowolnych zmian dziejów świata – pozostaje szpiegostwo i terroryzm zmagające się pojutrze w tańcu o dominację. Pojutrze, a jakby dziś. Tu Hayes jest w swoim żywiole, a czytelnik wierzy mu bez zastrzeżeń.

W 2014 r. ukazała się u nas debiutancka powieść Terry’ego Hayesa „Pielgrzym”, połączenie thrillera, kryminału i historii szpiegowskiej. Obecnie wydany „Dzień szarańczy” tegoż autora należy do podobnego rodzaju piśmiennictwa, ale dochodzi fantastyka i aspekt futurologiczny. Sam Hayes to zapowiedział zajawką „Pojutrze…”; księga (prawie 800 stron) zajmuje się tym, co nas nieodwołalnie czeka w bliskiej przyszłości w dziedzinie militariów i terroryzmu.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi