Biblioteka z publicznym zaufaniem

W naszych zbiorach obok najstarszych zabytków języka polskiego mamy rękopisy Agnieszki Osieckiej, Jacka Kaczmarskiego czy zapis kołysanki Krzysztofa Komedy – mówi Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej, i zapowiada, co będzie można oglądać w zamkniętym dotąd Pałacu Rzeczypospolitej.

Publikacja: 17.05.2024 17:00

Dyrektor Tomasz Makowski przy wstrząsającej pamiątce po II wojny światowej, urnie z popiołem spalony

Dyrektor Tomasz Makowski przy wstrząsającej pamiątce po II wojny światowej, urnie z popiołem spalonych setek tysięcy książek

Foto: Maciej Kłoś

Plus Minus: Pałac Krasińskich, zwany też Pałacem Rzeczypospolitej, jest jednym z najpiękniejszych, ale też najbardziej tajemniczych pałaców w Warszawie, bo niedostępnym dla przeciętnego przechodnia. Postanowił pan to wreszcie zmienić.

Traktujemy Pałac Rzeczypospolitej jako budowlę ważną tak z kulturowego, tożsamościowego, jak i historycznego punktu widzenia. Chcemy udostępnić w nim skarby naszego piśmiennictwa, które na co dzień przechowywane były w magazynach Biblioteki Narodowej. Właściwie można przyjąć, że ten pałac udostępniamy publiczności po raz pierwszy od czasu, kiedy był wybudowany, czyli od XVII wieku. Najpierw był domem rodziny Krasińskich, w XVIII wieku kupiła go I Rzeczpospolita na potrzeby administracji rządowej, w XIX i XX stuleciu były tam sądy, więc trudno przyjąć, że był chętnie odwiedzany. A po II wojnie światowej przejęła go Biblioteka Narodowa, umieszczając w nim zbiory specjalne. Pałac odwiedzali więc głównie naukowcy i studenci. Sporadycznie odbywały się wydarzenia literackie, ale na co dzień był raczej niedostępny. Teraz będzie inaczej.

Pan też w tym pałacu rozpoczynał swoją pracę w Bibliotece Narodowej.

Do dziś z sentymentem wspominam czasy, kiedy jako młody bibliotekarz pracowałem tu i uświadamiałem sobie, że po jego korytarzach chadzał młody Juliusz Słowacki. Podziwiałem też wnętrza, które w XVIII wieku gromadziły wybitne dzieła światowego malarstwa, a teraz niezwykle cenną kolekcję rękopisów, starodruków, ikonografii czy map. I cieszę się, że po 21 maja będzie to wszystko dostępne sześć dni w tygodniu, poza wtorkami, w godzinach od 11 do 19.

Krasiński, wznosząc rodową siedzibę, marzył, by swą klasą równała się z królewskim Wilanowem.

Okazuje się, że ta urażona duma magnata spowodowała powstanie znakomitego budynku z jedną z najpiękniejszych fasad po tej stronie Alp, jak twierdzi wielu historyków. Pałac miał burzliwe dzieje i wielkie szczęście do architektów, bo zaprojektował go ściągnięty przez Lubomirskich z Włoch słynny Tylman z Gameren, a potem przebudowywali niemniej słynni Dominik Merlini i Jakub Fontana, najwybitniejsi architekci polskiego baroku i oświecenia.

Czy przymiarką do otwarcia Pałacu Rzeczypospolitej był projekt „Pierwsze, najstarsze”?

W pewnym sensie tak. W 2016 roku z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski w Pałacu Rzeczypospolitej co miesiąc przez jeden weekend prezentowaliśmy największe skarby piśmiennictwa polskiego, dzieła tej klasy, co „Bogurodzica”, „Psałterz floriański”, „Kazania świętokrzyskie” czy kroniki Galla Anonima, Wincentego Kadłubka i Jana Długosza. Zainteresowanie tym było ogromne. Zwiedzający często po raz pierwszy w życiu mogli obejrzeć to, o czym uczyli się w szkole. Wielu też podkreślało urodę pałacu, żałując, że na co dzień jest praktycznie niedostępny.

Mówimy tu o najstarszych zabytkach piśmiennictwa, ale Biblioteka Narodowa ma imponujące zbiory także z późniejszych epok.

Polska Biblioteka Narodowa powstała 277 lat temu, w XVIII wieku, i była jedną z największych bibliotek publicznie otwartych w Europie oświeceniowej, miała ogromne zbiory. Dzisiaj nasz skarbiec jest wzbogacony o to wszystko, co wieki XVIII, XIX, XX i XXI przyniosły. Robimy wszystko, by Biblioteka Narodowa była bezpiecznym miejscem, obdarzonym publicznym zaufaniem. Miejscem, które ma swego rodzaju niezależność, tak istotną dla najważniejszych instytucji państwa o wielowiekowej tradycji. Stąd w naszych zbiorach obok najstarszych zabytków języka polskiego można znaleźć to, co kształtuje naszą wyobraźnię dzisiaj: rękopis „Małgośki” Agnieszki Osieckiej, „Mury” Jacka Kaczmarskiego czy „Zegarmistrza światła” Tadeusza Woźniaka. Jest też zapis „Kołysanki” Krzysztofa Komedy z „Rosemary’s Baby”. Niektórym przemierzającym sale Pałacu Rzeczypospolitej utrwalą się w pamięci słowa Norwida, inni nucić będą „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”, bo pokażemy autograf Nowowiejskiego ze słowami „Roty”. Ale także III symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego czy „Kronosa” Witolda Gombrowicza. Różne wspomnienia, różne wzruszenia, różne źródła inspiracji, różne wrażliwości.

Czytaj więcej

Jan Peszek: Uwielbiam prowokację

Z których nabytków jest pan szczególnie dumny?

O, jest ich bardzo dużo! Proszę pamiętać, że do Biblioteki Narodowej trafia ich około 200 tys. rocznie. Oczywiście część to dary, część zakupy, a większość to egzemplarz obowiązkowy każdej publikacji. I takich obiektów, które szczególnie mnie cieszą, jest oczywiście wiele. Jednym z ważniejszych było archiwum Henryka Mikołaja Góreckiego. Nie tylko dlatego, że to jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów współczesnych, ale także dlatego, że jest to archiwum niemal kompletne, dzieło mistrza zaprezentowane od pierwszego do ostatniego opusu. Ważnym wydarzeniem stało się pozyskanie archiwum Zbigniewa Herberta. Zaufanie, jakim obdarzyły nas wdowa i siostra poety, przekazując nam jego dorobek, otworzyło cały strumień darów i zakupów. Po prostu był to sygnał dla innych twórców i ich spadkobierców, że Biblioteka Narodowa to miejsce bezpieczne, miejsce o randze największych bibliotek i archiwów światowych.

Dużym osiągnięciem jest też zakup części archiwum Czesława Miłosza, tej, która zgodnie z wolą noblisty nie została sprzedana bibliotece Beinecke w USA. W ten sposób Biblioteka Narodowa ma całą polską część archiwum Miłosza.

Nie tylko polską, ale też amerykańską, prywatną, która nie była dostępna. Syn Czesława Miłosza, Tony, zdecydował się przekazać nam nie tylko prywatne archiwum i bibliotekę ojca, która znajdowała się w domu na Grizzly Peak w San Francisco, ale także wycofał depozyty z biblioteki Beinecke, w tym niezwykłe notatniki, które towarzyszyły Miłoszowi przez całe życie. W tych 77 notatnikach notował on pomysły na wiersze, prowadził bieżące zapiski, zamieszczał szkice. Takie dokumenty z podróży przez życie, sporządzane niemal do ostatniej chwili.

Miałem okazję przeglądać tę część archiwum i przyznam, że duże wrażenie zrobiła na mnie niesamowita skrupulatność Miłosza, który zapisywał niemal każdą wizytę, każde spotkanie, dołączał czeki kasowe ze sklepów, rachunki z restauracji. Te notatki pokazują, że autor „Zniewolonego umysłu” chciałby przekazać potomnym nie tylko notatki z twórczości, ale też z codzienności.

Czytałem je z uwagą i nie ukrywam, że głęboko w sercu zapadł mi szczególnie ostatni wpis. Nie zacytuję go, bo jest bardzo przejmujący. Duże wrażenie robi też wpis po grubej czerwonej kresce: „Tu pojawiła się Nagroda Nobla i nastąpiła długa przerwa w pracy”. To będzie eksponowane na wystawie, opowiadając o tym, co Wisława Szymborska nazwała tragedią sztokholmską, która dopada osoby twórcze.

W jednym z paryskich antykwariatów udało się z kolei natrafić na ślad sztambucha, w którym był jedyny zachowany francuski wiersz Juliusza Słowackiego.

To był przede wszystkim sukces trojga polonistów polskich, którzy trafili na trop sztambucha Kory Pinard podarowanego jej przez Juliusza Słowackiego podczas wizyty w Paryżu. Słowacki nie tylko podarował jej ten pamiętnik, ale wpisał też swój jedyny jak dotąd znany francuski wiersz. Zakup był naszą zasługą. Ten pięknie inkrustowany zabytek jest już w naszych zbiorach.

Historia jest ciekawa, bo przez całe wieki znaliśmy tylko pół wiersza.

Powiedziałbym nawet, dość niespotykana, bo zwykle zachowuje się początkowa część utworu, w tym przypadku była to druga połowa. O istnieniu tego wiersza można było dowiedzieć się z korespondencji Juliusza Słowackiego do matki. Pech chciał, że z listu zaginęła kartka z tytułem i początkiem utworu. I przez dziesięciolecia znaliśmy tylko drugą część, którą przetłumaczył Leopold Staff. Na poznanie całości musieliśmy czekać aż do znalezienia sztambucha. A teraz możemy docenić cały wiersz dzięki znakomitemu przekładowi Jerzego Radziwiłowicza. Zrobił to z wielką klasą, nie mam wątpliwości, że wyobraźnia, talent i oczytanie tego znakomitego aktora połączyły się w jedno i dało taki efekt.

Pałac Rzeczypospolitej wypiękniał po remoncie, ale też wielką metamorfozę przeszedł główny gmach biblioteki przy alei Niepodległości.

Siedziba Biblioteki Narodowej przy, nomen omen, alei Niepodległości jest dowodem, że nawiązujemy nie tylko do najlepszych tradycji, ale także przesuwamy granice wyobraźni. To wnętrze, które zaprojektował teraz Tomasz Konior, pokazuje, jak można zbudować przestrzeń do kontaktu z tekstem, niekoniecznie tylko w ciszy. Pierwsza czytelnia, w której jest zawsze najwięcej czytelników, to czytelnia prasy. Tam można rozmawiać. Widziałem nawet, jak jeden z profesorów prowadził wykład. Tam też udzielane są korepetycje. Nazwaliśmy ją czytelnią głośną i chyba ta nazwa już się przyjęła. Tam szmer parzenia kawy, brzęk odstawianej filiżanki nikomu nie przeszkadzają. Dalej są „czytelnie ciche i cichsze”. To czytelnia dolna, do której światło wpada przez świetlik z widokiem na piękny sad. Obok jest czytelnia encyklopedii, gdzie jest znacznie ciszej. Następnie czytelnia górna, gdzie właściwie jest cicho. I w końcu ta, w której dźwięk jest niemal całkowicie wytłumiony, czyli czytelnia Załuskich ze słońcem zachodnim. Zmodernizowany gmach Biblioteki Narodowej pomyślany został tak, by można spędzić w nim cały dzień. Posiedzieć w ciszy i skupieniu, posłuchać własnych myśli, ale też spotkać się, porozmawiać, wypić kawę czy zjeść lunch

Gdyby był pan politykiem, z pewnością powiedziałby pan, że pierwszym efektem modernizacji Biblioteki Narodowej jest odczuwalny wzrost czytelnictwa.

Politykiem nigdy nie byłem i nie będę, a z Biblioteką Narodową związany jestem od 33 lat. Wzrost czytelnictwa w Polsce w ubiegłym roku bardzo mnie cieszy. Myślę, że to efekt przede wszystkim otwarcia bibliotek publicznych w soboty. Największy wzrost z 4 proc. do prawie 9 proc. w ciągu roku, czyli ponad 100-proc., odnotowaliśmy u mężczyzn aktywnych zawodowo, czyli tych, którym praca uniemożliwiała odwiedzenie wypożyczalni czy czytelni w ciągu tygodnia. Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa, modernizacja bibliotek, także Biblioteki Narodowej, częstsza obecność nas w mediach pomaga w budowie dobrego klimatu, prestiżu i wagi kwestii czytania czy kultury w ogóle. Mam nadzieję, że ten wzrost czytelnictwa to początek pewnego trendu. Co roku musiałem tłumaczyć, dlaczego czytelnictwo spada, a teraz z dumą będę się zastanawiać, dlaczego jednak rośnie. To dużo przyjemniejsze zadanie.

Czytaj więcej

"Wypiór": Glapiński gra Adama

Uroczyste otwarcie Pałacu Rzeczypospolitej nastąpi 21 maja. Co znajdzie się w stałej ekspozycji?

Tytuł wystawy stałej „Trzy razy otwierana” ma uświadomić widzom, że polska Biblioteka Narodowa była niszczona dwa razy: przez Rosjan w końcu XVIII wieku i przez Niemców w czasie II wojny światowej. A po trzecim otwarciu w 1945 roku chcemy, aby już więcej zamykana być nie musiała. Chcemy, aby to doświadczenie narosłe po II wojnie światowej, którego najbardziej poruszającym symbolem jest szklana urna wypełniona popiołem z setek tysięcy spalonych ksiąg, pokazywało, że historia się nie kończy. Zaprezentujemy 170 najcenniejszych, unikatowych obiektów z naszego skarbca. Zabytki polskiego i światowego piśmiennictwa, począwszy od VIII wieku po czasy współczesne, z których część została wpisana na listę pamięci świata UNESCO. Ekspozycja ma układ chronologiczny. Otwiera ją najstarszy zabytek polskiej historiografii – „Rocznik świętokrzyski dawny”, w którym zostało zapisane zdanie: „Dubrovka venit ad Miskonem” (Dąbrówka przybyła do Mieszka), a kończy przesłanie Pana Cogito Zbigniewa Herberta z wymowną frazą „Bądź wierny. Idź”.

Ważnym elementem będą pamiątki po polskich noblistach.

Z pewnością. Oprócz wspomnianych notatek Miłosza będzie jego medal noblowski, w przypadku Sienkiewicza – autografy „Quo vadis” i „Krzyżaków”, ale będzie także list podwójnej noblistki Marii Skłodowskiej-Curie. Będą rękopisy dzieł m.in. Kochanowskiego, Reja, Paska, Potockiego, naszych romantyków Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, będą dzieła Kraszewskiego, Orzeszkowej, Prusa, Żeromskiego, Konopnickiej, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Nałkowskiej, Brunona Schulza, Moczarskiego i Gombrowicza. Będą nie tylko perły literatury, ale i epokowe dzieło Kopernika, najważniejsze akty prawne – druki Konstytucji 3 maja i Konstytucji dla Europy Wojciecha Jastrzębowskiego. Wydzieloną część ekspozycji poświęcamy muzyce, pokazując spuściznę po Fryderyku Chopinie, pierwsze zapisy wspomnianej „Roty” Feliksa Nowowiejskiego, „Symfonii pieśni żałosnych” Henryka Mikołaja Góreckiego, najsłynniejsze utwory Komedy, Kaczmarskiego, Osieckiej, o których już wspomniałem.

Mówił pan wcześniej o „Zegarmistrzu światła” Tadeusza Woźniaka, a ten twórca na otwarcie pałacu przygotowuje specjalnie własną kompozycję.

Całe archiwum Tadeusza Woźniaka trafiło już do Biblioteki Narodowej. A teraz ten charyzmatyczny bard zapisze się w historii pałacu swoim utworem. To dla nas szczególny powód do dumy, nie tylko dlatego, że wysoko cenimy jego kompozytorską twórczość. Otóż z Pałacem Rzeczypospolitej, który odegrał ogromną rolę w czasie powstania warszawskiego, związane są dzieje jego brata Tadeusza, który na nasze otwarcie przyjedzie prosto z Kanady. Pałac, mam nadzieję, stanie się miejscem nie tylko nowym, ale też łączącym różne tradycje, różne wieki, pokolenia.

Śledząc historię Pałacu Rzeczypospolitej, przeczytałem, że rezydencja Krasińskich zasłynęła z balów karnawałowych organizowanych w 1699 roku, które obejmowały także teren ogrodu. Pan wybrał dużo lepszą porę na imprezę plenerową, bo czerwiec, kiedy to nie tylko pałac, ale i cały ogród Krasińskich staje się salonem kulturalnym Warszawy. Myślę o Imieninach Jana Kochanowskiego.

Trzynaście lat temu podczas spotkania z Ewą Malinowską-Grupińską, wydawczynią i przewodniczącą Rady Miasta Warszawy, zwróciliśmy uwagę, że trzy czwarte wydawanych książek beletrystycznych to tłumaczenia z obcych języków. I bardzo mało wydaje się polskich autorów i autorek. Uznaliśmy, że w najkrótszą noc w roku warto zorganizować imprezę promującą polską literaturę. I tak pod hasłem „Na świętego Jana czytamy do rana” powstały Imieniny Jana Kochanowskiego. Lokomotywą są oczywiście znane nazwiska, ale zawsze zwracamy uwagę na te nieco zapomniane. Kiermasze książek, spotkania, dyskusje, gry literackie – to wszystko ściąga wielu gości i dobrze promuje polską literaturę. Pamiętam, jak jedna z autorek popularnych powieści bardzo się zdziwiła, że nikt nie stoi w kolejce po jej autograf. Odpowiedziałem jej wtedy, że trwa właśnie Mecz Poetycki, czyli stały punkt Imienin Kochanowskiego. I wtedy ona westchnęła: „Jaki to szczęśliwy czas, że ludzie w tej prozie życia tak bardzo chcą słuchać wierszy”. Rzeczywiście, w Imieniny można posłuchać wierszy. Ale także można potańczyć, bo tym się kończy impreza, czy wysłuchać „Pieśni świętojańskiej o Sobótce”, którą każdego roku przygotowuje inny artysta. Imieniny Kochanowskiego w Ogrodzie Krasińskich to świetna okazja, by się zobaczyć i uświadomić sobie, że nas, ludzi kulturalnych, oczytanych, szukających potrzeb innych niż biologiczne, jest więcej, niż się wydaje.

Plus Minus: Pałac Krasińskich, zwany też Pałacem Rzeczypospolitej, jest jednym z najpiękniejszych, ale też najbardziej tajemniczych pałaców w Warszawie, bo niedostępnym dla przeciętnego przechodnia. Postanowił pan to wreszcie zmienić.

Traktujemy Pałac Rzeczypospolitej jako budowlę ważną tak z kulturowego, tożsamościowego, jak i historycznego punktu widzenia. Chcemy udostępnić w nim skarby naszego piśmiennictwa, które na co dzień przechowywane były w magazynach Biblioteki Narodowej. Właściwie można przyjąć, że ten pałac udostępniamy publiczności po raz pierwszy od czasu, kiedy był wybudowany, czyli od XVII wieku. Najpierw był domem rodziny Krasińskich, w XVIII wieku kupiła go I Rzeczpospolita na potrzeby administracji rządowej, w XIX i XX stuleciu były tam sądy, więc trudno przyjąć, że był chętnie odwiedzany. A po II wojnie światowej przejęła go Biblioteka Narodowa, umieszczając w nim zbiory specjalne. Pałac odwiedzali więc głównie naukowcy i studenci. Sporadycznie odbywały się wydarzenia literackie, ale na co dzień był raczej niedostępny. Teraz będzie inaczej.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi