Piotr Zaremba: Marszałek i aborcja. Kiedy zmuszą Hołownię, żeby ustąpił?

Z czasem naciski na Szymona Hołownię, by przystał na swobodny dostęp do aborcji, będą w koalicji tylko silniejsze. Na razie jego „konserwatywne” podejście jest Donaldowi Tuskowi na rękę, bo może być wabikiem dla wyborców PiS.

Publikacja: 15.03.2024 10:00

Proaborcyjne fanatyczki nie przebierają w słowach, atakując Szymona Hołownię i Trzecią Drogę. Na zdj

Proaborcyjne fanatyczki nie przebierają w słowach, atakując Szymona Hołownię i Trzecią Drogę. Na zdjęciu demonstracja Strajku Kobiet w Warszawie; 8 marca 2024 r.

Foto: Paweł Wodzyński/East News

Wyp… z tym spokojem” – napisała na platformie X (dawniej Twitter) posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. Skierowała te słowa nie do wroga ideowego z prawicy, lecz do koalicjanta, marszałka Sejmu Szymona Hołowni. To odpowiedź na jego wywody, którymi tłumaczył odłożenie o kilka tygodni, na czas po wyborach samorządowych, rozważenia ustaw dotyczących aborcji. Apelował przy tej okazji o spokój i rozwagę.

Posłanka Żukowska słynie z – delikatnie mówiąc – mało rozważnych wypowiedzi. Dopiero co tłumaczyła dziennikarzowi, że rezygnacja z dopłat do cen energii w połowie 2024 r. nie jest specjalnie groźna dla nowej koalicji, bo Polacy nie zauważą zmian w tych cenach przez wiele miesięcy. Zwykle jednak do tej pory nie bywała wulgarna. Dziś idzie w ślady koleżanek, proaborcyjnych aktywistek, które urągają Hołowni najmocniejszymi słowami.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Uczeń ma być mniej Polakiem?

Sprawa aborcji. Prawicowa Trzecia Droga? Szymon Hołownia się opiera, na czym zyskuje Lewica, ale przydaje się też w walce z PiS

Te aktywistki, rozwścieczone odkładaniem debaty o legalizacji aborcji na życzenie, a tak naprawdę i tym, że Trzecia Droga ma własną koncepcję uregulowania tej kwestii, nie przebierają w słowach. „W sprawie praw kobiet nie ma trzeciej drogi” – krzyczą. Zdążyły już kilka razy wyjść na ulicę. Nie mają zamiaru szanować odmiennych przekonań, a jeśli takie przekonania pojawiają się nie na prawicy, lecz u koalicjanta, wściekłość jest tym większa.

Aborcja to nie jest dla nich etyczny dylemat wart dyskusji. Dyskusją gardzą, ich pogląd to aksjomat, którego nie myślą z nikim negocjować. Jedna z posłanek Lewicy opowiadała coś o krzyżu, którym Hołownia podobno okłada kobiety. Mamy do czynienia z fanatyzmem czystej wody. Fanatyzmem w służbie postępu.

Te bojowniczki mogą się powoływać na ducha dziejów. Aborcja na życzenie została zalegalizowana w niemal całej Europie. Niedawno francuskie Zgromadzenie Narodowe wpisało – to pierwszy przypadek w świecie – wolność przerywania ciąży do konstytucji V Republiki. Werdykt zapadł tam ogromną większością. Rzecz w tym, że w Polsce pomimo gigantycznej presji takiej większości w parlamencie wciąż nie ma. Tym większa nerwowość w lewicowych szeregach.

Dopiero co Hołownia zyskał status uśmiechniętej twarzy nowej koalicji. Poszybował w górę w sondażach społecznego zaufania zasypywany komplementami, jaki to jest wyluzowany i dowcipny. Równocześnie zyskał w całej koalicji i w życzliwych jej mediach mir nieugiętego bojownika przeciw PiS, upierając się przy pozbawieniu Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego poselskich mandatów. Teraz to błogie poczucie jedności znika. Ciekawe, na jak długo.

Mamy zatem pierwszy poważny konflikt w koalicji. Czy wrzask Lewicy to wyłącznie produkt emocji? Na pewno kobiety skandujące przed Pałacem Prezydenckim i – uwaga – siedzibą Polski 2050 „przeciw dzbanom i dziadersom” są oburzone. Ale też można doznać wrażenia nakładającej się na emocje gry wyborczej. Lewica wypadła w ostatnich wyborach parlamentarnych słabo, tracąc prawie połowę swojego klubu sejmowego. Teraz Włodzimierz Czarzasty ogłasza, że wybory samorządowe zmieniają się w aborcyjne referendum.

Początkowo zdawało się, że słabnące lewicowe środowisko zostanie przygarnięte na listy przez wielkiego brata, czyli Koalicję Obywatelską. Ale choć różnice między obydwoma blokami są coraz mniej uchwytne, Donald Tusk koalicyjnych partnerów odtrącił. Większość tego środowiska, może poza Lewicą Razem, niczym oryginalnym w sferze programu się nie wyróżnia. Nie ma więc chwytliwego tematu kampanii w wyborach lokalnych. Temat aborcji spada im jak z nieba. Że o legalizacji przerywania ciąży nie decydują organy samorządowe żadnego szczebla? A cóż to szkodzi?

Pewna działaczka Nowej Lewicy stojąca u boku posła Czarzastego tłumaczyła przed kamerami, że to przecież samorządy decydują o tworzeniu szpitali bez klauzuli sumienia personelu. To oczywisty nonsens. Klauzula sumienia, do której jeszcze wrócę, jest gwarantowana sejmową ustawą z roku 1996. Ale mówić politycy mogą wszystko.

Zarazem można na całą rzecz spojrzeć z innej strony. Trzecia Droga jest w jakiejś mierze predestynowana do markowania prawego skrzydła koalicji. Z sondaży wynika, że elektorat odpływa od PiS właśnie w jej kierunku. Podczas kampanii samorządowej oba segmenty Trzeciej Drogi – Polska 2050 i PSL – szukają czegoś, co je wyróżnia. Na razie zabiegają o obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, co skądinąd także nie leży w gestii władz samorządowych. Można jednak skorzystać z wyborczego pretekstu, żeby z czymś własnym wystąpić.

Czy upieranie się przy swoim w kwestii aborcji jest częścią tej samej taktyki? Pojawiają się nawet komentarze, że sam Donald Tusk, zajmujący skądinąd twardo proaborcyjne stanowisko, zachęca Hołownię do grania własnej roli. Cel jest jeden: maksymalne wyborcze okrążenie PiS.

Nie znaczy to, że Hołownia nie wypowiada się w sprawie aborcji zgodnie z własnymi przekonaniami. Podobne stanowisko prezentował już podczas kampanii, ba, zdołał je nawet uzgodnić z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, szefem ludowców. Tak naprawdę trudno je nawet oceniać jako szczególnie konserwatywne. Takie może być nastawienie poszczególnych posłów wybranych z list Trzeciej Drogi, jak Marek Biernacki czy Ireneusz Raś. Ale na pewno nie to, co ustalili Kosiniak z Hołownią.

Proponowany przez nich powrót do „kompromisu aborcyjnego” z 1993 r. byłby oczywiście zaporą przeciw przerywaniu ciąży na życzenie. A przy okazji receptą na ostateczne obalenie aborcyjnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z roku 2020. Ale druga z propozycji, czyli aborcyjne referendum? Sądząc po dzisiejszych nastrojach i badaniach opinii, rzeczniczki (i rzecznicy) „wolnej aborcji” raczej by je wygrały. Ze szczegółowych analiz wynika, że także większość elektoratu Trzeciej Drogi uznaje nieuchronność takiego rozwiązania.

Nie przeszkadza to wszakże obozowi proaborcyjnemu gwałtownie się referendum w tej sprawie sprzeciwiać. Co za tym sprzeciwem przemawia? Niecierpliwość? Szukanie szybkiego, prestiżowego triumfu? Czy może jednak brak 100-proc. pewności co do rezultatu? Przecież jeszcze niedawno nastawienie większości Polaków było całkiem inne.

Skądinąd kiedyś to Kościół katolicki powtarzał, że „prawo do życia” nie może być poddane powszechnemu głosowaniu. Dziś Marta Lempart i jej przyjaciółki powtarzają podobną formułkę na temat „praw kobiet”.

Oczywiście, ten spór nie wystarczy, aby uznać Hołownię za nawet najbardziej miękkiego prawicowca. W pewnych kwestiach jest on nawet bardziej niż Donald Tusk poprawny politycznie i zgodny z europejskim mainstreamem. Nie zachwiał się w swoim poparciu dla unijnego Zielonego Ładu, podczas gdy Tusk lawiruje w tej kwestii pod presją rolników. Lider Polski 2050 dopiero co nawoływał do szybkiego wprowadzenia euro. Tusk, nawet jeśli uważa podobnie, przynajmniej czeka do przetoczenia się wyborów, bo euro wciąż nie jest w Polsce popularne. Hołownia powraca także do tematu pogłębienia rozdziału Kościoła i państwa. W takich kwestiach, jak pisanie nowej definicji gwałtu wedle recept feministek czy penalizacja tzw. mowy nienawiści, jest poprawny do bólu. Itd., itp.

Tyle że większość wyborców ani nie studiuje partyjnych programów, ani nie śledzi uważnie wypowiedzi partyjnych liderów. Trzecia Droga, zwłaszcza z mówiącymi jeszcze bardziej konserwatywnym językiem ludowcami, może więc zaszkodzić realnej prawicy, jaką jest PiS. Czy to będzie definiowało jej trwałą tożsamość? To inna sprawa, dziś takiej tożsamości nie da się nawet precyzyjnie opisać. Na razie mamy dwie następujące po sobie sekwencje wyborcze, które dla nowej koalicji są ważnym wyzwaniem – jako potwierdzenie lub podważenie werdyktu Polaków z 15 października.

Będą niespodzianki w sprawie aborcji. Polska 2050 ugnie się pod presją? Nie wykluczam 

Skądinąd sam Tusk gra tematem aborcji w duchu licytowania się z Lewicą, nie z Trzecią Drogą. Postarał się już w czasie tych napięć o rozporządzenie grożące ginekologicznym oddziałom szpitali odebraniem kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, jeśli odmówią pacjentce „zabiegu”.

Należy chyba rozumieć, że odnosi się ono do tych przypadków aborcji, które dopuszcza obecne prawo. Ale i tak nie unikniemy tu niejasności. Co z zakazem dotyczącym aborcji eugenicznej? Ustanowił go Trybunał Konstytucyjny, którego orzeczeń obecna koalicja chyba nie uznaje. Czy rząd Tuska będzie egzekwował zgodę szpitali na aborcję w takim przypadku?

Zarazem powstaje pytanie, czy przymus odnoszący się do szpitala można stosować wobec pojedynczego lekarza. Tusk posunął się do niejasnej zapowiedzi zgłaszania przypadków odmowy aborcji do prokuratury. Tak jakby nie wiedział, że obowiązuje wciąż ustawowa klauzula sumienia pozwalająca medykom, farmaceutom, pielęgniarkom i położnym odmówić udziału w świadczeniu niezgodnym z ich sumieniem.

Wprowadzono ją ustawą o zawodzie lekarza i lekarza dentysty z 5 grudnia 1996 r. To znamienne, że przyjęto ten przepis za rządów koalicji SLD–PSL. W tamtym parlamencie nie było w zasadzie prawicy. Przepis został potem uznany za zgodny z konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny, i to jeszcze przed rządami PiS. Jego zwolennikiem był m.in. platformerski prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. Od czasu przyjęcia tego prawa i jego uznania w TK minęły – jak widać – setki politycznych lat świetlnych.

Podczas ostatniej kampanii Lewica żądała „wyrzucenia klauzuli sumienia na śmietnik”, choć obowiązuje ona w Niemczech czy Hiszpanii. Teraz można odnieść wrażenie, że premier z Koalicji Obywatelskiej robi krok w tym właśnie kierunku. Na razie jednak ta ustawa wciąż obowiązuje, a jej zmiana wydaje się niemożliwa, dopóki prezydentem jest Andrzej Duda ze swoim wetem. No, chyba że zostanie wymyślony jakiś proceduralny kruczek, w czym ta władza zaczęła się specjalizować.

Pomysł naciskania na ludzkie sumienie przy użyciu środków administracyjnych, jeśli nie karnych, nie może się dobrze kojarzyć. Nasuwa się wspomnienie słów Jana Pawła II o sytuacjach, w których formalna demokracja nabiera totalitarnych treści. Można odnieść wrażenie, że zaczynamy w tych kwestiach mówić dwoma całkiem różnymi językami.

Oto Włodzimierz Czarzasty oznajmia: „To nie jest dyskusja światopoglądowa. To jest sprawa przyrodzonego prawa kobiet do samodzielnego decydowania w swoich sprawach”. Ale przecież to, czy kobieta decyduje w tym przypadku o własnych sprawach, czy o cudzym życiu, jest właśnie przedmiotem kontrowersji ideowej. Nawet nie religijnej, bo bywa, że dopuszczenie aborcji bez żadnych ograniczeń kwestionują niewierzący. Amerykański filozof Don Marquis był tu jednym z wielu przykładów.

Nastąpił jednak przełom w nastawieniu wielu osób, można stawiać pytanie, na ile politycy go animują, a na ile mu ulegają. Przeciwnicy prawnego zakazu aborcji sprzed lat mówili, że uważają ją za zło, tylko metoda zapobiegania prawnym przymusem im się nie podoba. W roku 2023 posłanki i działaczki lewicy, także Koalicji Obywatelskiej, wznosiły podczas kampanii okrzyk „Aborcja jest OK”. A ponieważ prawo ma wpływ na aksjologię, brak zakazu, przedstawiany jako triumf „praw kobiet”, zapewne utwierdzi taką postawę u wielu, zwłaszcza młodych Polaków.

Na razie nie jesteśmy w stanie przewidzieć finału debaty, która z woli Szymona Hołowni zacznie się po 7 kwietnia. Zapewne do komisji zostaną odesłane zarówno proaborcyjne projekty Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, jak i zakładający referendum projekt Trzeciej Drogi. Nie wiadomo jednak, co potem. Arytmetyka sejmowa mogłaby wskazywać na pata. Lewica i Koalicja Obywatelska nie przeforsują pełnej wolności przerywania ciąży bez poparcia Trzeciej Drogi. Prawica, ta pisowska i ta konfederacka, będzie przecież przeciw. Z kolei Trzecia Droga też nie ma arytmetycznej większości dla swojego pakietu rozwiązań.

Nie wykluczałbym tu jednak niespodzianek. Kampania hejtu wymierzonego w Hołownię daje dopiero przedsmak tego, co będzie się działo podczas prac legislacyjnych. Możliwe, że część posłów Polski 2050 ugnie się pod presją. Niektórzy z nich, zwłaszcza posłanki, mają takie nastawienie już teraz, bez nacisku. Nie wykluczałbym nawet kapitulacji części ludowców. Także i oni aspirują do mainstreamu. Może na koniec ugnie się i Hołownia, bo wyjdzie mu z badań, że progresywne stanowisko ułatwi mu walkę o prezydenturę.

Bo jest jeszcze finał. Jeśli uda się w tym Sejmie aborcję przepchnąć, ostatnią instancją okaże się prezydent Andrzej Duda. On, jak sądzę, skorzysta z prawa weta. Będzie to powodem histerii i stanie się jednym z tematów kampanii prezydenckiej w 2025 r. Prawica prezydentury chyba nie zdobędzie, musiałby się zdarzyć cud. Do zmian uznających wolną aborcję za ukoronowanie praw człowieka, a klauzulę sumienia za smętny relikt czasów, gdy Polska była „reakcyjnym zaściankiem”, dojdzie więc prędzej czy później. W każdym razie jest to wysoce prawdopodobne.

Czytaj więcej

Szkoła Barbary Nowackiej zwiększy nierówności

Szymon Hołownia straci komfort? Marszałek Sejmu wkurza rzeczników marszu ku postępowi

Wiele wskazuje na to, że gorliwość Tuska w lansowaniu nowych trendów jest koniunkturalna. Kilkanaście lat temu mówił co innego. To, co prezentuje obecnie, to wyczucie trendów dominujących w Europie. Plus recepta na polską politykę. Czym więcej w niej ideologicznej wrzawy, tym mniej sposobności, aby zadawać nowej koalicji kłopotliwe pytania choćby o dotrzymanie wyborczych obietnic. Zwłaszcza tych, które łączą się z dużymi wydatkami.

Ten koniunkturalizm zawodowego polityka posłuży wszakże trwałemu przemodelowaniu ludzkiej mentalności. W końcu nieograniczona legalność aborcji to triumf ludzkiej wygody, dramatyczne przypadki krańcowe są przywoływane wyłącznie po to, aby tę wygodę przybliżyć. Komfort jednostki uzupełni się tu harmonijnie z komfortem wielu polskich rodzin. Jestem przy okazji ciekaw, na czym będzie wtedy polegał komfort Szymona Hołowni.

Lewicowy, ale też do bólu mainstreamowy, komentator Jakub Majmurek nie potrafi zrozumieć, dlaczego Hołownia nie pójdzie po prostu konwencjonalną drogą wielu zachodnich polityków definiujących się dla tradycji jako „prawicowi”, „konserwatywni” czy nawet „chrześcijańscy”. Oni po prostu uznali przerywanie ciąży za prywatną sprawę kobiet. Gotów jest jednak marszałkowi Sejmu warunkowo wybaczyć, jeśli jego slalom (tak to określa) posłuży podbieraniu wyborców prawicy.

Ja zaś jestem ciekaw, ile w tym „slalomie” wyrachowania, a ile przekonań. Może to ślad dawnych rozterek katolickiego publicysty, ale w takim razie trudno tu mówić o klarownym stanowisku. Tyle że nawet takie postmodernistyczne komplikowanie rzeczywistości wkurza rzeczników bezalternatywnego marszu ku postępowi. To dlatego urządzają oni kocią muzykę pod siedzibą Polski 2050.

Wyp… z tym spokojem” – napisała na platformie X (dawniej Twitter) posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. Skierowała te słowa nie do wroga ideowego z prawicy, lecz do koalicjanta, marszałka Sejmu Szymona Hołowni. To odpowiedź na jego wywody, którymi tłumaczył odłożenie o kilka tygodni, na czas po wyborach samorządowych, rozważenia ustaw dotyczących aborcji. Apelował przy tej okazji o spokój i rozwagę.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi
Plus Minus
Przydałaby się czystka
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne