Uwięzienie, a potem uwalnianie byłych ministrów, „odbijanie” – jak to pisze „Gazeta Wyborcza” – Prokuratury Krajowej, zdobycie, a potem fikcyjna likwidacja publicznych mediów, gdzieś zaledwie na marginesie budżet państwa. Polityka układa się w permanentny wojenny film. Ale gdzieś, niczym dygresja, przewijają się przez ten scenariusz harce wokół edukacji. Jeśli gdzieś szukać infantylnego populizmu nowej ekipy – to właśnie tu.
Na początku nowa minister Barbara Nowacka jeździła do Krakowa zrywać z rzekomo panującą tam przez ostatnie osiem lat epoką średniowiecza. Teraz jeździ po szkołach ogłaszać koniec ucisku: nie trzeba będzie w podstawówkach odrabiać w domu lekcji. W komunikowaniu najmłodszym dobrej nowiny nie mogło zabraknąć samego premiera Donalda Tuska. Pojawił się w figlarnym filmiku, robiąc do nich oko i zwalniając z obowiązków z wdziękiem dobrego wujaszka.
Czytaj więcej
Czy 75-letni dziś Jarosław Kaczyński może ponownie sięgnąć po władzę? Scenariusz permanentnej zimnej wojny domowej przemawiałby przeciw temu. Ale i dla 67-letniego Donalda Tuska jest on mocno ryzykowny.
Co wolno zadawać
To nie koniec prezentów dla nich. Dowiadujemy się, na razie bez konkretów, że redukowany będzie, podobno o jedną piątą, zakres materiału z różnych przedmiotów. Padają ich nazwy: biologia, fizyka, geografia, historia. W powietrzu zawisa pytanie: czy te decyzje są poprzedzone jakimiś badaniami? Czy cięte będą mechanicznie godziny, bo „jest ich za dużo”?
Podobne pytanie dotyczy owych zadań domowych. Czy ktoś to badał? Czy ocenił, co jest potrzebne, a co nie? Polsat pokazał przestraszoną dyrektorkę szkoły, która pytała o definicję pracy domowej. Czy można uczyć efektywnie języka polskiego, nie zadając do domu wypracowań, nim będzie się je egzekwowało na klasówkach? A może to zapowiedź ostatecznego sprowadzenia lekcji o literaturze do samych testów, jeszcze niedawno krytykowanych jako sprawdziany mechaniczne, nieuczące swobodnego myślenia. Dobrze wymyślane i sensownie oceniane wypracowania miały kształtować zdolność do samodzielnego osądu. Czy to jest do czegoś w ogóle potrzebne?