W grudniu 2016 r. posłowie opozycji okupowali gmach Sejmu, także podczas świąt Bożego Narodzenia i sylwestra, a na zewnątrz trwały burzliwe manifestacje. Iskrę wznieciły spory o dostępność sejmowych pomieszczeń dla dziennikarzy, a bezpośrednim powodem burzy było wykluczenie z obrad posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerby przez marszałka Marka Kuchcińskiego.
Atmosfera naładowana była quasi-rewolucyjnym duchem, protestujący przez wiele dni opozycyjni politycy stale o sobie przypominali, próbując wskrzesić przed kamerami ducha z czasów Solidarności. Sprzyjające tamtej władzy media nie mogły się zdecydować, jak to przedstawiać. Z jednej strony dziennikarze reagowali drwiącymi uwagami o „ciamajdanie”. Z drugiej przestrzegali przed próbą puczu, oskarżając organizatorów manifestacji o zamiar podpalenia Polski przy pomocy „ulicy i zagranicy”.
Działo się to w ponad rok po objęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę. Teraz mamy podobne zdarzenia tuż po instalacji nowej centrolewicowej koalicji. Politycy PiS próbują pod pretekstem interwencji poselskich blokować, a tak naprawdę pikietować budynki mediów publicznych, zaraz po tym, gdy nowy rząd zmienił rękami ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza ich władze. Też mamy polityków zapewniających z ogniem w oczach, że nie ustąpią. I manifestantów na ulicy, gotowych do poświęcenia świątecznych dni dla protestu, bo zabrano im ukochaną telewizję. Okupujący słyszą, że łamią prawo. Podobne zarzuty padały wtedy.
Czytaj więcej
Ciąg fantastycznych przygód na krajowej siódemce kończy się apokaliptyczną wizją ataku Rosji na Polskę. Tak było w powieści Ziemowita Szczerka z 2014 r. i tak jest w przekonującej teatralnej adaptacji „Siódemki” Rafała Szumskiego.
Kto zaczął
Łączy oba te zdarzenia mesjanizm strony pokonanej. I skłonność do opisywania tych drugich najcięższymi porównaniami. Wtedy mieliśmy do czynienia z bojownikami przeciw „pisowskiej dyktaturze”. Po siedmiu latach w warunkach tej rzekomej dyktatury tamta opozycja, skłonna wtedy do gestów męczeństwa, wygrała wybory. Teraz słyszymy, że Donald Tusk to nowy Jaruzelski. „Ruda wrona orła nie pokona” – skandują manifestanci na placu Powstańców w Warszawie. Mówi się o „bandytach pułkownika Sienkiewicza” – minister kultury był kiedyś oficerem służb specjalnych.