Technokratyzacji i wzmacnianiu się legalizmu towarzyszy zanik debat o moralnym wymiarze zachowań poszczególnych osób publicznych. Kluczowe pytanie dotyczące np. wykorzystania aktywów państwowych do przedłużenia władzy określonej partii nie jest w pierwszym rzędzie pytaniem prawnym – choć to również ważne. Jest to pytanie o kwestie moralne. Brak dyskusji na temat indywidualnej moralnej odpowiedzialności – nie tylko partyjnych liderów, lecz także menedżerów różnych szczebli w spółkach Skarbu Państwa itp. – w długim okresie jest jednym ze źródeł rosnącej atrakcyjności autorytarnych postaw w społeczeństwach Zachodu.
W ocenie moralnej działań i aktów politycznych chodzi o ich zgodność z obowiązkiem powierniczym, który wiąże się z wykonywaniem funkcji publicznej. Idąc za Rawlsem, wyobraźmy sobie, że znajdujemy się za „zasłoną niewiedzy”, czyli nie wiemy, kim jesteśmy i jaką rolę odgrywamy w społeczeństwie. Jak ocenilibyśmy dane działanie?
Czytaj więcej
Potrzeba nam debaty nad wyjściem z Unii? A czemu nie nad zwrotem Niemcom Ziem Odzyskanych albo wstąpieniem wschodniej Polski do Wspólnoty Niepodległych Państw?
Jedyne dwa sposoby na utrzymanie pokoju społecznego to pakt społeczny – wyrażany często w formie konstytucji – albo przemoc państwa. Tak w skrócie zarysować można różnicę pomiędzy systemem demokratycznym opartym na konsensusie a autorytarnym opartym na ucisku.
Warunkiem koniecznym do akceptacji systemu jest przekonanie, że jest on sprawiedliwy. Władza może sprawić, że wszystko, czego zapragnie, stanie się legalne. Nie może jednak uczynić tego właściwym. Moralność leży więc u podstaw utrzymania pokoju społecznego poprzez konsensus, a nie ucisk. Chroni wielu słabych przed nielicznymi silnymi. Obecne tarcia i tendencje autorytarne oraz kwestionowanie istoty systemu demokratycznego – od USA po Francję, od Niemiec po Polskę – wynikają m.in. z faktu, że znaczna i rosnąca część społeczeństw straciła lub traci wiarę w sprawiedliwość systemu, równość szans itd.