Paweł Konzal: Rząd PiS, wbrew swej retoryce, wstydził się polskości

W pierwszym rzędzie należy odzyskać dla Polski i państwa polskiego instytucje kultury, wyparte w ostatnich latach przez nacjonalizm. Odzyskać nie tylko w sferze organizacyjnej, ale i symbolicznej. Rząd PiS, wbrew swej retoryce, był rządem wstydzącym się polskości, a przynajmniej jej części.

Publikacja: 03.11.2023 17:00

Paweł Konzal: Rząd PiS, wbrew swej retoryce, wstydził się polskości

Foto: Wikimedia Commons/domena Publiczna

Sprawczość większości ministrów nie wybiega poza granice ich działów. Władza, rozumiana jako możliwość szerokiego kształtowania rzeczywistości, obecna jest w pełni jedynie w trzech resortach rządowych.

Największą możność wytyczania kierunku działań ma, oczywiście, premier. Znaczną władzę dzierży również minister finansów. Kierując polityką fiskalną i finansową, współdecyduje o alokacji środków dla każdego z ministerstw. Aż 6 z 17 ministrów finansów przed 2015 r. piastowało jednocześnie funkcję wicepremiera. Zerwanie z III RP przyniosło marginalizację tej funkcji, degradując ją do roli poborcy podatków.

Trzeci urząd wiążący się z realną władzą wychodzącą poza dany resort to Ministerstwo Kultury. O ile minister finansów decyduje o krótkoterminowym „tu i teraz”, o tyle minister kultury jako jedyny zajmuje się jednocześnie przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Jak pisał Orwell: „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość”. Ostatnie osiem lat to egzemplifikacja takiego podejścia. Najdłużej urzędujący w ciągu ostatnich 30 lat wicepremier, jedyny jak dotąd łączący to stanowisko z urzędem ministra kultury, w otwarty sposób zademonstrował siłę wiary w orwellowskie dictum. Restoracyjna nostalgia napędziła rozwój instytucji zajmujących się przeszłością w sposób wybiórczy. Bodźcem była nadzieja budowy przyszłych tożsamości.

Odpowiedzią na dopiero co przeszłe manipulacje nie może być lustrzane ideologiczne odbicie w podejściu do dziedzictwa ani powrót do marginalizacji Ministerstwa Kultury w strukturze rządu. Obydwie te reakcje są intelektualnie proste, niewymagające wysiłku. Obie nasuwają się samoczynnie, w zależności od umiejscowienia sympatii politycznych. Obydwie byłyby jednak porażką i zaprzepaszczeniem szansy, jaką stwarza konieczność budowy V RP, o której pisałem w czerwcu.

Czytaj więcej

Paweł Konzal: Unijna kotwica

Ambitne zajęcie się współczesnością, połączone z odkrywaniem na nowo przeszłości, wymaga zarówno wysokich aspiracji, jak i chęci do podjęcia takiego wyzwania. Sprostanie mu jest jednak dużo łatwiejsze, niż miałoby to miejsce np. 25 lat temu. Składa się na to kilka czynników. Większa zamożność i naturalna europejskość nowych pokoleń, przetarcie szlaku w wywindowaniu pozycji kultury na należne jej miejsce, motywacja wynikająca ze spojrzenia w otchłań, w której prawie zgubiła się polska demokracja. To wszystko ułatwia podjęcie takiego wyzwania. Rezygnacja z ambicji zmiany i abdykacja państwa ze sfery kultury oznaczałyby, iż siłą inercji toczyć się będzie rozpędzony w ostatnich latach powóz nacjonalizmu. Nie unikniemy wtedy ponownej wygranej obozu narodowego, gdyż to jego idee kształtować będą w dużej części kulturę. Kultura jest zaś płaszczyzną, w której toczą się życie i dialog; jest jak wszechobecny eter – realny, nawet jeśli niezauważalny na co dzień.

W pierwszym rzędzie należy odzyskać dla Polski i państwa polskiego instytucje kultury, wyparte w ostatnich latach przez nacjonalizm. Odzyskać nie tylko w sferze organizacyjnej, ale i symbolicznej.

W pierwszym rzędzie należy odzyskać dla Polski i państwa polskiego instytucje kultury, wyparte w ostatnich latach przez nacjonalizm. Odzyskać nie tylko w sferze organizacyjnej, ale i symbolicznej. Rząd PiS, wbrew swej retoryce, był rządem wstydzącym się polskości, a przynajmniej jej części. Polskość jest bowiem z natury różnorodna i europejska, trudna do jednowymiarowego zaklasyfikowania. Nacjonalizm jest zaś redukcjonizmem odwołującym się do ogólnej idei narodu bez baczenia na to, jakim narodem się zajmuje. Stąd też zanik polskich i państwowych, a rozrost „narodowych” instytutów, fundacji i organizacji. Konieczna jest ich przemiana w formie, treści i nazwie.

Konieczne jest też przywrócenie Sztuki. Po prawie dekadzie IV RP zapomnieć można, iż Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego było wcześniej Ministerstwem Kultury i Sztuki. Sztuka, co widać w wielu „narodowych” galeriach i muzeach, relegowana została do przeszłości, zastąpiona kiczem i prostactwem. Piękno jest nieodłącznym rodzeństwem Prawdy. Odzyskanie jednego pomoże nam odnaleźć drugie. Najpierw jednak musimy docenić znaczenie wszechobecnego eteru, którym jest Kultura.

Sprawczość większości ministrów nie wybiega poza granice ich działów. Władza, rozumiana jako możliwość szerokiego kształtowania rzeczywistości, obecna jest w pełni jedynie w trzech resortach rządowych.

Największą możność wytyczania kierunku działań ma, oczywiście, premier. Znaczną władzę dzierży również minister finansów. Kierując polityką fiskalną i finansową, współdecyduje o alokacji środków dla każdego z ministerstw. Aż 6 z 17 ministrów finansów przed 2015 r. piastowało jednocześnie funkcję wicepremiera. Zerwanie z III RP przyniosło marginalizację tej funkcji, degradując ją do roli poborcy podatków.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi