Michał Szułdrzyński: Konserwatysta wiecznie oburzony

Dlaczego prawica we wszystkim widzi rękę lewicy.

Publikacja: 08.12.2023 17:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa/Maciej Zienkiewicz

Krytyków radykalizującej się prawicy oskarża się często o konserwatyzm bezobjawowy. Podobnie zareagowano ostatnio na moją książkę „Prawica dla opornych”, w której opisuję zjawisko powstawania masowej polityki tożsamości i towarzyszących jej polaryzacji, wykorzystania platform społecznościowych, rozpadania się tradycyjnych wspólnot oraz łączących je więzi. Zarzut „bezobjawowego konserwatyzmu” sprowadza się do stwierdzenia, że świat ulega nieustannym rewolucjom z powodu wprowadzania w życie ideowych pomysłów lewicy, więc prawica czy konserwatyści nie mogą pozostać bezczynni, muszą działać, sprzeciwiać się zmianom. I dodaje się często, że właściwie od dwóch stuleci, od czasu rewolucji francuskiej, Zachód musi się borykać z siłami postępu, które próbują wywrócić podstawy, na których zbudowano naszą cywilizację.

Tu pojawia się znak zapytania. Owszem, rewolucja francuska była czymś przerażającym, ale pamiętajmy, że była ona reakcją na narastające społeczne konflikty. We Francji panował ustrój zakorzeniony w feudalizmie, a społeczeństwo znajdowało się w innej fazie rozwoju – migracji ze wsi do miast, narodzin kapitalizmu. Nawet gdyby do rewolucji nie doszło, stary świat i tak był nie do utrzymania. Nie dlatego, że tak chciała lewica, ale dlatego, że zachodziły zmiany. Właśnie, one zachodziły, a nie były zaprogramowane przez lewicę.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dlaczego PiS nie jest dumny z moralnego zwycięstwa?

Tak samo było kilkadziesiąt lat później, gdy społeczeństwa przechodziły jeszcze szybciej kolejną transformację z powodu zastosowania w przemyśle maszyny parowej, oraz w wieku XX, gdy kolejne technologie zmieniały życie milionów ludzi. Owszem, wielkim zwolennikiem tych zmian była lewica, widząc w postępie szanse na wyzwolenie ludzkości z okowów religii i dawnych zwyczajów. Tyle tylko, że często same te zmiany nie były efektem ofensywy ideologicznej, lecz skutkiem przemian społecznych, które pociągały za sobą zmiany obyczajowe itd. Na przykład polityka bardzo głęboko przeobraziła się w ostatnich latach pod wpływem platform społecznościowych. Ale czy Facebook lub Twitter (dziś X) same w sobie są projektami lewicowymi lub progresywnymi?

Tak samo było kilkadziesiąt lat później, gdy społeczeństwa przechodziły jeszcze szybciej kolejną transformację z powodu zastosowania w przemyśle maszyny parowej, oraz w wieku XX, gdy kolejne technologie zmieniały życie milionów ludzi. 

Jestem gotów postawić tezę, że prawica radykalizuje się, ponieważ we wszystkich tych zmianach chce dostrzegać czyjeś intencjonalne działanie, rękę lewicy, Marksa albo neomarksizm. A zatem uważa, że jej obowiązkiem jest nieustanna walka z postępem, ze zmianą. Wydaje mi się to nieporozumieniem. Konserwatyzm dopuszcza zmianę, opowiada się jednak za tym, by poddać ją pewnym kryteriom, ująć w ryzy. Nie akceptuje zmian rewolucyjnych, bo uważa, że rewolucja odrzuca cały dorobek przeszłości, a wszak w tradycjach i zwyczajach zawarte jest doświadczenie poprzednich pokoleń dotyczące moralności, zachowań społecznych czy politycznych.

Czytaj więcej

Marek Migalski: W polityce czeka nas fizyczna agresja

Tymczasem prawica radykalna coraz częściej sama staje się rewolucyjna, konstruktywistyczna – nie chce konserwować pewnych zwyczajów z przeszłości, lecz używa ich jako pewnego sztafażu do budowy ideałów, do których chce potem dopasować realne społeczeństwo. I zajmuje się nieustannie wyszukiwaniem wrogów, bez których nie może istnieć – a to rewolucji francuskiej, a to komunizmu, postkomunizmu, neomarksizmu czy gender, szuka tożsamości w antyelgiebetyzmie, antyklimatyzmie, antywoke’izmie itp.

Krytyka takiego kierunku rozwoju ideologii prawicowej wcale nie oznacza chęci kapitulacji przed nowoczesnością czy przed lewicą. Wynika raczej z wiary w to, że konserwatyzm może mieć własną agendę tematów, własne twórcze idee, a nie tylko walczyć, protestować, uprawiać nieustanny oburzing i w oblężonej twierdzy utwardzać swą tożsamość.

Zresztą z hasłem „konserwatyzmu bezobjawowego” jest trochę jak z „symetryzmem”. Zostało ukute, by piętnować, ale tak naprawdę dobrze oddaje istotę głównego sporu intelektualnego, z jakim mamy dziś do czynienia.

Krytyków radykalizującej się prawicy oskarża się często o konserwatyzm bezobjawowy. Podobnie zareagowano ostatnio na moją książkę „Prawica dla opornych”, w której opisuję zjawisko powstawania masowej polityki tożsamości i towarzyszących jej polaryzacji, wykorzystania platform społecznościowych, rozpadania się tradycyjnych wspólnot oraz łączących je więzi. Zarzut „bezobjawowego konserwatyzmu” sprowadza się do stwierdzenia, że świat ulega nieustannym rewolucjom z powodu wprowadzania w życie ideowych pomysłów lewicy, więc prawica czy konserwatyści nie mogą pozostać bezczynni, muszą działać, sprzeciwiać się zmianom. I dodaje się często, że właściwie od dwóch stuleci, od czasu rewolucji francuskiej, Zachód musi się borykać z siłami postępu, które próbują wywrócić podstawy, na których zbudowano naszą cywilizację.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena