Nowy rząd może się podobać albo nie (mnie się nie podoba, bo to strata czasu i to w sytuacji dynamicznych zmian geopolitycznych). Można cenić albo krytykować poszczególnych nowych ministrów, i tu znowu mógłbym długo wyliczać zastrzeżenia, jakie mam do części z nich. Jednak krytyka powinna dotyczyć ich osiągnięć lub ich braku w polityce, a nie przeradzać się w brutalny hejt, który dotyczy ich życia prywatnego, i to sprzed wielu lat. Absolutnie niedopuszczalne, by nie powiedzieć obrzydliwe, jest zaś organizowanie hejtu osobistego na jedną z postaci, która zdecydowała się być ministrem.
Czytaj więcej
Jeśli rzeczywistość jest sprzeczna z myśleniem, tym gorzej dla rzeczywistości – tak miał powiedzieć Hegel (choć wszystko wskazuje na to, że wcale tak nie powiedział). To zdanie doskonale pasuje do stanowiska kard. Gerharda Müllera dotyczącego transpłciowości.
To, co wylewa się ostatnio z mediów tradycyjnych i społecznościowych na Dominikę Chorosińską, przekracza wszelkie granice. Nie będę tu cytował określeń, którymi – co ciekawe, także niekiedy po prawej stronie, tej wzmożonej moralnie – określa się nową minister. Nie będę przywoływał, co mówią i piszą o niej zwolennicy równouprawnienia kobiet po drugiej stronie. A nie będę, bo są granice, których nawet cytując, nie warto przekraczać. Owszem, Dominika i Michał Chorosińscy przeszli kryzys w małżeństwie. Ale czy naprawdę ludzie ich atakujący są przekonani, że oni jedni, że nie ma wśród polityków i polityczek, dziennikarzy i dziennikarek, a także liderów opinii innych, którzy przeszli przez mniejszy lub większy kryzys? W wielu przypadkach taki kryzys skończył się rozwodem, wśród katolickich i konserwatywnych małżeństw także. A czasem nie – tak jak w przypadku Dominiki i Michała. I nie jest powodem do wstydu, że oni, gdy udało im się kryzys zażegnać, zaczęli mówić o tym, że warto sobie wybaczyć, wrócić do siebie. Nie ma w tym nic złego ani godnego potępienia. A jeśli ktoś uważa, że jemu nigdy kryzys się nie zdarzy, bo on jest lepszy od innych, to może warto przytoczyć mu słowa św. Pawła: „Niech ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10, 13).
Skąd zatem bierze się nagonka na nową minister? Powody, poza prostą niechęcią dla jej partii, są przynajmniej dwa. Po pierwsze, Dominika Chorosińska jest kobietą, co oznacza, że zdaniem części nie wolno jej tyle co facetom.
Skąd zatem bierze się nagonka na nową minister? Powody, poza prostą niechęcią dla jej partii, są przynajmniej dwa. Po pierwsze, Dominika Chorosińska jest kobietą, co oznacza, że zdaniem części nie wolno jej tyle co facetom. Ich romanse nie są problemem, a jej tak. Po drugie, jest katoliczką i przeszła przez kryzys, co oczywiście dyskwalifikuje ją w oczach części najbardziej „pobożnych” (cudzysłów nie jest przypadkowy) współbraci w wierze, ale też mimo kryzysu nadal głosi konserwatywne poglądy (co u jednych oznacza hipokryzję, a u drugich w ogóle jest niedopuszczalne, bo niezgodne z ich poglądami).