Nagroda Nobla dla Lecha Wałęsy. Reaganowska złośliwość z Oslo

„Zwycięstwo tych, którzy dążą do rozwoju ducha ludzkości, nad tymi, którzy próbują go zniszczyć”, czyli krajowe i zagraniczne reakcje na Nobla dla Lecha Wałęsy.

Publikacja: 29.09.2023 17:00

Oryginał Pokojowej Nagrody Nobla dla Lecha Wałęsy, wystawiony w 2008 r. w Warszawie podczas uroczyst

Oryginał Pokojowej Nagrody Nobla dla Lecha Wałęsy, wystawiony w 2008 r. w Warszawie podczas uroczystości 25. rocznicy przyznania jej przywódcy Solidarności

Foto: WOJTEK LASKI/EAST NEWS

Pokojowa Nagroda Nobla dla Lecha Wałęsy była wydarzeniem szeroko komentowanym, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Oczywiście, zupełnie inaczej patrzyli na nią przywódcy PRL, którzy przyjęli ją z niezadowoleniem, wręcz złością, a zupełnie inaczej zwykli Polacy (zwłaszcza ci zaangażowani w działalność opozycji), związkowcy oraz zachodni politycy czy media. W tym ostatnim przypadku podkreślano przede wszystkim, że było to w pełni zasłużone wyróżnienie, a także radość i nadzieje na przyszłość.

W 1983 r. Lech Wałęsa był jednym z kilkudziesięciu (dokładnie 75) kandydatów zgłoszonych do Pokojowej Nagrody Nobla. I otrzymał to prestiżowe wyróżnienie, na które tak liczył już rok wcześniej – wówczas również znalazł się wśród kandydatów do tej nagrody, ale ostatecznie otrzymali ją szwedzka dyplomatka Alva Myrdal oraz jej meksykański kolega Alfonso Garcia Robles za działalność na rzecz międzynarodowego rozbrojenia.

Czytaj więcej

Jak Polacy protestowali przeciwko inwazji na Czechosłowację

Radość słowami Danuty

Dla Polaków – szczególnie działaczy opozycji, zwłaszcza solidarnościowej – było to wydarzenie niezwykle radosne, dla peerelowskich władz i ich sojuszników duży problem.

Jak donosiły zachodnie media – 5 października 1983 r., czyli w dniu oficjalnego ogłoszenia laureata przez Komitet Noblowski – małżonka Lecha Wałęsy, Danuta, w rozmowie z korespondentami zachodnimi „wyraziła głęboką radość i zaskoczenie”. Sam noblista stwierdził – w oficjalnym oświadczeniu odczytanym przez Bohdana Cywińskiego w Oslo, 11 grudnia 1983 r., czyli dzień po wręczeniu nagrody małżonce przewodniczącego Solidarności – „Przyjmuję tę nagrodę z całym szacunkiem dla jej rangi i zarazem z poczuciem, że wyróżnia ona nie mnie osobiście, lecz jest nagrodą dla Solidarności, dla ludzi i spraw, o które walczyliśmy i walczymy w duchu pokoju i sprawiedliwości”.

Z kolei kapelan Solidarności ks. Henryk Jankowski w dniu ogłoszenia decyzji Komitetu Noblowskiego powiedział, że decyzja o przyznaniu Lechowi Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla jest „wielkim wydarzeniem nie tylko dla przewodniczącego Solidarności, lecz całego narodu polskiego, którego dążenia Wałęsa symbolizuje”.

Natomiast zastępca rzecznika Episkopatu Polski oświadczył krótko, że przewodniczący Solidarności zasłużył na tę nagrodę i „powinna mu ona dodać otuchy”. Takie było oficjalne stanowisko władz polskiego Kościoła. To nieoficjalne prymasa Józefa Glempa miało być jednak zupełnie inne. Przytaczał je na łamach swoich dzienników ówczesny wicepremier Mieczysław Rakowski. Otóż w rozmowie z kierownikiem zespołu ds. stałych kontaktów roboczych między rządem PRL a Stolicą Apostolską Jerzym Kuberskim Glemp miał powiedzieć: „Kiedy człowiek, który doprowadził kraj na skraj wojny domowej, otrzymuje nagrodę pokojową, to wszelkie komentarze są zbędne”, a także dodać: „Nadal jesteśmy przedmiotem spekulacji międzynarodowej. Myślę, że ludzie rozumni odczytają właściwie, ale problem jest”.

Tymczasem w mediach zachodnich przytaczano wypowiedź prymasa Polski, że „stało się dobrze”, iż Nagrodę Nobla dostał właśnie Lech Wałęsa, a Kościół katolicki w Polsce przyjął to wyróżnienie z zadowoleniem…

Próby dyskredytacji Wałęsy

Pierwsze reakcje władz PRL były wstrzemięźliwe. Zastępca rzecznika prasowego rządu Andrzej Konopacki w dniu oficjalnego ogłoszenie laureata Pokojowej Nagrody Nobla odmówił wszelkich komentarzy, natomiast prywatnie stwierdził, że „decyzja w sprawie nagrody motywowana jest politycznie, co pomniejsza jej wartość”. Z kolei wspomniany wcześniej Rakowski tak opisał w dziennikach swoją reakcję: „Nie ulega wątpliwości, że jest to nagroda polityczna, wymierzona przeciwko nam, obliczona na podtrzymanie gasnącego mitu Wałęsy, a także niepokoju w Polsce”.

Oficjalnie stanowisko rządu zaprezentował jego rzecznik prasowy Jerzy Urban. Stwierdził: „Tegoroczna Nagroda Nobla nie stanowi dla nas zaskoczenia. Jest po prostu jedną z bardzo wielu premii i zachęt otrzymywanych z Zachodu przez tych polskich obywateli, którzy zajmują postawę destruktywną wobec interesów własnego kraju”. I dodawał: „Sam tegoroczny laureat Nagrody Nobla, zwanej jak na ironię pokojową, podtrzymywany był wieloma nagrodami pieniężnymi”. Zapewniał też, że nie zmieni ona biegu wydarzeń w Polsce, rząd będzie niezachwianie kontynuować „swoją linię programową”, czyli „linię socjalistycznej odnowy, program porozumienia i walki” i żadne „ingerencje zewnętrzne nie zmienią jej ani o milimetr”. Twierdził, że społeczeństwo ma „o wiele większe problemy i większe zmartwienia niż kolejna reaganowska złośliwość, tym razem firmowana z Oslo”.

„Trybuna Ludu”, czyli organ Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, komentowała: „Jury Pokojowej Nagrody Nobla postanowiło i w tym roku określić się jako narzędzie w konfrontacyjnej grze – tym razem przeciwko Polsce, przeciwko socjalizmowi”. W podobnym tonie utrzymane były również inne komentarze w kontrolowanej przez komunistów prasie. Podkreślano, że kandydaturę Lecha Wałęsy wysunął zachodnioniemiecki Bundestag, pomijając przy tym starannie „drobny szczegół”, że był on tylko jedną z wielu (obok np. Międzynarodowej Organizacji Pracy) instytucji i organizacji zgłaszających przewodniczącego Solidarności do tego prestiżowego wyróżnienia. Twierdzono też, że w przeszłości zdarzały się już pomyłki przy wyborze laureatów, sugerując w ten sposób, że tak jest również i tym razem.

Zresztą, co warto przypomnieć, oficjalny komunikat Polskiej Agencji Prasowej w sprawie Nobla dla Wałęsy powstał w KC PZPR, a Polskie Radio poinformowało o nagrodzie sześć godzin później niż zachodnie stacje. I – co trzeba podkreślić – to opóźnienie nie wynikało bynajmniej z zaskoczenia, gdyż przywódcy PRL (na czele z Wojciechem Jaruzelskim) nieoficjalnie poznali laureata nagrody dwa tygodnie wcześniej, dzięki informacjom Służby Bezpieczeństwa.

Tak na marginesie ta właśnie informacja była impulsem do podjęcia – przez Jaruzelskiego – decyzji o emisji przez Telewizję Polską 27 września 1983 r. programu pt. „Pieniądze”, opartego na zarejestrowanej rok wcześniej przez funkcjonariuszy SB tzw. rozmowie braci, czyli dyskusji między internowanym w Arłamowie Lechem Wałęsą a jego bratem Stanisławem toczonej po zakrapianej alkoholem urodzinowej kolacji przewodniczącego Solidarności, która następnie w MSW i TVP została poddana starannej „obróbce”.

Trudno się zresztą dziwić sięgnięciu po te taśmy, gdyż, jak po latach stwierdzał Stanisław Ciosek, nagroda dla Wałęsy była dla przywódców PRL wręcz katastrofą, ponieważ „podważała motywacje obozu władzy”. Ponadto – jak przyznawał ten ówczesny członek rządu (minister pracy, płac i spraw socjalnych): „Od tego momentu Lech Wałęsa i Solidarność stali się wartością ogólnoświatową, a nie tylko naszą, lokalną”.

A trzeba przypomnieć, że w peerelowskiej propagandzie w 1983 r. Wałęsa był „osobą prywatną”, a Solidarność przeszłością, do której miało już nie być powrotu. I trzeba od razu powiedzieć, że Ciosek miał rację. Doskonale o tym świadczy drobny fakt. Mianowicie kierującemu solidarnościowym biurem w Kanadzie dziennikarzowi Zygmuntowi Przetakiewiczowi po otrzymaniu przez Wałęsę Nobla złożono wyjątkową propozycję – pisania cotygodniowych artykułów na łamach „The Toronto Star” na temat Solidarności. Ukazywały się one w tej czołowej kanadyjskiej gazecie do 1985 r.

Czytaj więcej

Pyjas i Macierewicz oczerniani, Świtoń w kamasze, Naimski uprowadzony. Tak w PRL nękano opozycję

Wielkie szczęście po wielkim upokorzeniu

Oczywiście, zupełnie inaczej przyznanie tego prestiżowego wyróżnienia Wałęsie odebrali działacze opozycji. Oficjalne stanowisko w tej kwestii zajęła utworzona w kwietniu 1982 r. Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ Solidarność. Stwierdziła w specjalnym oświadczeniu z tej okazji m.in.: „Z zadowoleniem przyjęliśmy fakt przyznania tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla – przewodniczącemu NSZZ »Solidarność« Lechowi Wałęsie. Decyzja ta jest wyrazem uznania dla dotychczasowej działalności Lecha Wałęsy, ale jest też odpowiedzią na blisko roczną kampanię oszczerstw prowadzoną przeciwko przewodniczącemu »S[olidarności]« przez partyjną propagandę”.

I dalej: „Dla społeczeństwa polskiego decyzja Norweskiego Komitetu jest potwierdzeniem słuszności obranej w Sierpniu 1980 r. drogi i metody walki o prawo do prawdy i wolności, prawo swobodnego zrzeszania się. Te podstawowe wartości są bowiem nieodłącznym składnikiem pokoju”.

Z kolei Biuro Koordynacyjne NSZZ Solidarność za Granicą oświadczyło, że przyznane nagrody Wałęsie jest „symbolem światowego poparcia” dla NSZZ Solidarność, a decyzja Komitetu Noblowskiego „odzwierciedla przekonanie, że walka narodów Europy Wschodniej nie stanowi zagrożenia dla pokoju światowego”. Mało tego, „jest jednym z warunków takiego pokoju”, Solidarność kontynuuje zaś swoją pokojową walkę o wolne związki zawodowe oraz prawa człowieka mimo panującej w PRL „dyktatury wojskowej”.

Jak z kolei komentował po latach Bronisław Geremek, czołowy doradca związku w latach 80.: „To był moment szczęścia. »Solidarność« była przecież upokorzona, wydawało się, że poniosła klęskę. A tu Lech Wałęsa dostaje nagrodę, to było święto – nie tylko dla ludzi zaangażowanych w »Solidarność«, ale dla wszystkich, którzy udzielili »Solidarności« poparcia, a były to przecież rzesze polskiego społeczeństwa […] To była – tak to wszyscy odebraliśmy – zapowiedź, że będziemy mogli liczyć na życzliwość opinii publicznej świata. To była zachęta, aby nawet przez chwilę nie zaprzestać działać”.

Cieszyli się i gratulowali przewodniczącemu Solidarności również zwykli Polacy. Co warto przypomnieć, nie zawsze zresztą było to bezpieczne – zachowały się dwa rozpracowania prowadzone z tego powodu przez Służbę Bezpieczeństwa. Z powodu zamiaru przygotowania pisma gratulacyjnego przez pracowników Wydziału Metalurgicznego Politechniki Śląskiej jedną z nich – pod niezbyt niewyszukanym zresztą kryptonimem „Nobel” – prowadził Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Częstochowie. W jej ramach ustalono, że takie gratulacje rzeczywiście wystosowano, a pod listem podpisało się sześć osób. Szczególnie zainteresowano się jednym z sygnatariuszy – inżynierem Markiem Kubarą. Na jego szczęście zakończyło się bez poważniejszych konsekwencji – na rozmowie operacyjnej, w trakcie której miał zadeklarować, że „w przyszłości nie będzie podejmował żadnych działań naruszających obowiązujące formy porządku prawnego”.

Radość w Paryżu, Oslo i Rzymie

Gratulacje dla Lecha Wałęsy płynęły z całego świata. W dniu ogłoszenia, że został laureatem Nagrody Nobla, wydarzenie to skomentował np. prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan, który stwierdził m.in., że stanowi ona: „triumf siły moralnej nad siłą brutalną”. Jak przy tym dodawał: „To zwycięstwo tych, którzy dążą do rozwoju ducha ludzkości, nad tymi, którzy próbują go zniszczyć. Oczywiście to także zwycięstwo pokoju. Zbyt długo polski rząd próbował przekonać wszystkich, że Lech Wałęsa to człowiek-nikt, i zniszczyć wolny ruch związkowy, który przy jego pomocy powstał w Polsce. Żaden rząd nie może jednak zabić nadziei, która płonie w sercach ludzi”.

Nie był on jednak pierwszym zachodnim politykiem, który zareagował na wyróżnienie dla Wałęsy. Co ciekawe, był nim – dużo mniej przychylny Solidarności – kanclerz Republiki Federalnej Niemiec Helmut Kohl. Wydał on specjalne oświadczenie, w którym pogratulował Lechowi Wałęsie i stwierdził, że „jego osobista odwaga, solidarność jego współtowarzyszy i niezłomna wiara całego narodu polskiego stanowią napawający otuchą przykład dla wszystkich występujących w obronie wolności”.

Z kolei francuskie MSZ stwierdziło, że przyznanie Wałęsie Nobla stanowi dla niego „rekompensatę za jego wytrwałe działania na rzecz godności człowieka”. A rzecznik ministerstwa dodał, że Francja „jest szczęśliwa” z tego powodu. Premier Norwegii Kåre Willoch powiedział: „Wałęsa może być uważany za wzór pokojowej walki w naszych czasach”.

Wśród gratulujących przewodniczącemu Solidarności nie mogło zabraknąć również polskiego papieża Jana Pawła II, który wysłał do niego specjalny telegram gratulacyjny. Miał on zresztą – jak informowały media zachodnie – Pokojową Nagrodę Nobla dla Wałęsy przyjąć „z uczuciem wielkiego zadowolenia”, był wręcz uszczęśliwiony. Podobnie miało zareagować jego otoczenie, najbliżsi współpracownicy papieża – jak można się domyślać, polscy – wśród których zapanowała wręcz „wyjątkowa wesołość, radość”.

Oprócz polityków swoje zadowolenie z wyróżnienia dla Wałęsy wyrażały również zachodnie centrale związkowe, z których wiele wspierało Solidarność zarówno przed, jak i po 13 grudnia 1981 r., a niektóre z nich należały do inicjatorów przyznania mu Nobla. Taka postawa jak np. komunistycznej CGT we Francji, której liderzy wstrzymali się od komentarzy, należała do rzadkości.

I tak np. szef największej centrali związkowej w Stanach Zjednoczonych AFL-CIO Lane Kirkland oświadczył: „Jest to sprawa o doniosłym znaczeniu dla wszystkich związkowców na całym świecie, ponieważ Lech Wałęsa symbolizuje dziś bardziej niż ktokolwiek inny na świecie podstawowe zasady swobody stowarzyszania się jako fundamentalnego prawa człowieka, łączącego w sobie wszystkie inne prawa i przywileje oraz wolności, do jakich dąży każdy człowiek”. A na koniec stwierdzał: „Nagrodę tę witamy jako uznanie znaczenia tych zasad i walki o ich spełnienie”.

W gronie składających gratulacje Wałęsie nie zabrakło również dysydentów z innych państw socjalistycznych, np. z czechosłowackiej Karty 77, którzy wysłali specjalny telegram gratulacyjny.

Nie trzeba chyba dodawać, że po raz kolejny Polska – głównie oczywiście Lech Wałęsa i Solidarność – znalazła się na czołówkach zachodnich gazet, a także zagościła w mediach elektronicznych (radiu i telewizji). I tak np. brytyjski Reuters stwierdzał, że przyznanie przewodniczącemu związku Pokojowej Nagrody Nobla jest „hołdem dla tego, który tak wytrwale prowadził walkę o prawa robotnicze”. Przedstawiano go jako „dawniej nikomu nieznanego robotnika”, który w oczach milionów ludzi w PRL i na całym świecie stał się „uosobieniem walki o swobody demokratyczne w Polsce”. I dodawano, że w 1980 r. „w ciągu zaledwie kilku miesięcy”, stojąc na czele NSZZ Solidarność, pokazał, że „jest urodzonym przywódcą”. Mało tego, miał wywierać „większy wpływ niż rząd komunistyczny w Warszawie”, a znaczniejszą popularnością od niego cieszył się tylko „jego rodak” papież Jan Paweł II. I mimo że władze PRL internowały go przez prawie rok, a potem „starały się go oczerniać”, nadal pozostaje „górującą postacią”, Solidarność zaś jest „hasłem o symbolice rozsławionej w całym świecie”.

Czytaj więcej

Stan wojenny i rojenia towarzysza Kwiatkowskiego

Jedyna dobra wiadomość od miesięcy

Nie wszystkie komentarze były równie optymistyczne. I tak np. na łamach opiniotwórczego francuskiego „Le Monde” stwierdzano: „Ta Nagroda Nobla to z pewnością jedyna dobra wiadomość od wielu miesięcy dla tych, którzy w Polsce nie odłożyli ideałów Sierpnia 1980. Prawdę mówiąc, nikt już nie wierzył w te nagrodę, nazbyt wyczekiwaną w roku ubiegłym, utęsknioną niczym koło ratunkowe”.

Jak dodawał autor Jan Krauze, Lech Wałęsa w przeddzień przyznania mu tej prestiżowej nagrody zadeklarował: „jeśli mi ją dadzą, zrobię coś wielkiego”, jednak zdaniem komentatora francuskiego dziennika niewiele mógł. „Cóż może zrobić? Od wielu miesięcy nieustannie głosi swój zamiar powrotu do porozumienia i dialogu z władzą, która czuje wobec niego strach i pogardę zarazem, która najpierw uznała go za zbyt mało inteligentnego, a nie cofa się teraz przed niczym, by go zniesławić” – pisał.

I kończył: „Mimo uporu, mimo umiarkowania trudno sobie zatem wyobrazić, w jaki sposób Wałęsa z Nagrodą Nobla czy bez mógłby jeszcze znaleźć wspólny język z ekipą trzymającą obecnie ster w Warszawie. Jeżeli uda mu się przetrwać, jeżeli nie zachwieje [się] i nie straci nadziei, tu zaś jest pełen siły, może odegra jeszcze kiedyś jakąś rolę, ale kiedy?”. Okazało się, że stosunkowo szybko, gdyż już po pięciu latach…

Grzegorz Majchrzak jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN.

Pokojowa Nagroda Nobla dla Lecha Wałęsy była wydarzeniem szeroko komentowanym, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Oczywiście, zupełnie inaczej patrzyli na nią przywódcy PRL, którzy przyjęli ją z niezadowoleniem, wręcz złością, a zupełnie inaczej zwykli Polacy (zwłaszcza ci zaangażowani w działalność opozycji), związkowcy oraz zachodni politycy czy media. W tym ostatnim przypadku podkreślano przede wszystkim, że było to w pełni zasłużone wyróżnienie, a także radość i nadzieje na przyszłość.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi