Pułkownik ludowego Wojska Polskiego tow. Stanisław Kwiatkowski postanowił dać odpór „zatrutym źródłom IPN" w sprawie stanu wojennego. Powołał się na wspomnienia Wojciecha Jaruzelskiego oraz relacje polityków i wojskowych ze Wschodu i Zachodu. Czyniąc zadość jego postulatowi, oddajmy więc – w kwestii zagrożenia sowiecką inwazją – głos I sekretarzowi Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od września 1980 do października 1981 r. Stanisławowi Kani.
W swej mowie przed Sądem Okręgowym w Warszawie 5 stycznia 2011 r. Kania stwierdził m.in.: „Gdy sięgam do wspomnień, to najbardziej wyraziście jawi mi się to wszystko, co jest związane z groźbą radzieckiej interwencji zbrojnej w Polsce, w grudniu 1980 r. Było to i potworne, i realne. Za sprawą różnych przyczyn, w tym i mojego przeciwdziałania, do interwencji nie doszło. Po kilku miesiącach, bo już w marcu 1981 r., to niebezpieczeństwo znowu się pojawiło, ale z trudem udało się je zażegnać. Ważne jest, że w późniejszych miesiącach taka groźba, wbrew temu, co się niekiedy pisze i mówi, nie wystąpiła już w realnym wymiarze. Jestem głęboko przekonany, że i jesienią 1981 r. zagrożenia Polski radziecką interwencją zbrojną nie było". I dodał: „Wydaje się pewne, że radziecka interwencja mogłaby nastąpić tylko wówczas, gdyby w Polsce dokonywał się przewrót ustrojowy i nastąpiło zerwanie więzi z Układem Warszawskim, czy też gdyby doszło do załamania operacji stanu wojennego z tragicznymi skutkami". Abstrahując od opinii historyków, że zagrożenie inwazją realne było jedynie w grudniu 1980 r., to ważna opinia człowieka dobrze, wręcz doskonale, zorientowanego.
Tak na marginesie to właśnie od połowy marca 1981 r. w przygotowaniach do stanu wojennego zakładano wariant pesymistyczny, w którym mogło dojść do ogólnokrajowego strajku generalnego, wyjścia części załóg na ulice, demonstracji ulicznych i atakowania gmachów partyjnych oraz administracyjnych. W wariancie tym, jak stwierdzano: „nie wyklucza się pomocy wojsk Układu Warszawskiego". I są na to nie czyjeś wspomnienia, relacje, ale dokumenty. Podobnie jak na to, że o taką gwarancję do ostatniej chwili zabiegał – zresztą bezskutecznie – Jaruzelski.
Skoro o nim mowa, to, owszem, pozostawił po sobie wspomnienia, niszcząc wiele cennych dokumentów. To na jego polecenie zniszczono (niemal doszczętnie) kompromitujące przywódców partii stenogramy z posiedzeń Biura Politycznego PZPR z lat 1981–1989 czy znaczną część dokumentacji stanu wojennego. Na jego nieszczęście przetrwało wiele dokumentów sojuszników, w tym z początku grudnia 1981 r. Część z nich dotyczyła posiedzenia komitetu ministrów obrony narodowej państw członkowskich Układu Warszawskiego w Moskwie (1–4 grudnia 1981 r.).