Niektóre dzieci, jak Marię Stroińską, przywieziono do obozu bez rodziców (rozdzieliła się z nimi jeszcze w Warszawie). Wspomina, jak więźniarki Żydówki uszyły dla niej sukienkę w biedronki. Tuż po tym, jak dzieci wysłano do baraku, weszła młoda kobieta i przeszła po całym naszym bloku, zainteresowała się, że siedzę i płaczę. Powiedziała, że jest obok na bloku i od tej chwili postara się mi zastąpić mamę. Jakaś taka nutka nadziei tego, że ktoś się mną będzie opiekował. Okazało się, że to była młoda, 22 lata miała, pani, która była więźniarką z Bydgoszczy w pierwszym okresie, w opozycji pracowała, przywieziona i była szrajberką na bloku żydowskim obok nas. (…) Był listopad, pani, która zadeklarowała się opiekować mną, przychodziła nieraz nawet w czasie apelu. Żydówki mi uszyły nawet sukienkę, taki woreczek, gdzie miałam napisane swoje nazwisko i dane tej pani, żebym pamiętała. Któregoś dnia była taka noc, gdzie spałam przy okienku i kazano buty trzymać pod głową, żeby nie ukradziono. Budzę się, nie mam jednego buta. Znów to już przecież wrzesień, październik, dni lecą, zimno, pani, która opiekowała się mną, załatwiła mi też jakieś buty, od czasu do czasu przynosiła mi coś do jedzenia. Tak to trwało do listopada”.
Armia Ludowa w powstaniu warszawskim
Udział komunistów w walkach powstańczych w Warszawie przez wiele dekad heroizowano. AL stawiano na równi z AK. Rzeczywistość była jednak o wiele ciekawsza od propagandowych legend. Podłość i fanfaronada mieszały się w niej z rzadkimi przebłyskami bohaterstwa.
W listopadzie dziewczynki przeniesiono do drewnianego baraku w Brzezince, do dawnego obozu cygańskiego. Obóz romski zlikwidowano, najpierw zagazowano dorosłych, potem dzieci. Dziewczynki w tym baraku mieszkały do stycznia. Niektóre pamiętają, jak w czasie świąt Bożego Narodzenia przyszły do dziecięcego bloku więźniarki i przyniosły prezenty. Były to poszyte ze starych koców zabawki – maskotki. Kobiety robiły to z narażeniem życia, bo niszczyły stare koce, czyli obozowe mienie.
Wyzwolenie to nie koniec smutków
Pięć transportów warszawskich kobiet z dziećmi (ok. 600 osób) wysłano do komand obozu koncentracyjnego Sachsenhausen na terenie Berlina 11, 16 i 17 stycznia 1945 r. Wykorzystano je w SS Baubrygadach do pracy w fabrykach, budowie barykad i odgruzowywaniu miasta. Innych pognano pieszo w tak zwanym Marszu Śmierci do Wodzisławia Śląskiego. Z dorosłymi szły dzieci.
„Mama była na rewirze i przyszła boso owinięta w koc, kiedy przekraczałam bramę obozową. Niemiec mamę pchnął i upadła w śnieg. Widziałam z daleka, jak mama leżała naga w śniegu w kawałku koca” – wspomniała Anna Kniej. „Widziałam stojące postacie, które wydawały mi się pomnikami. Pytam jedną z więźniarek: »Proszę pani, skąd tutaj tyle pomników?«. Wyjaśniła mi, że to nie pomniki, tylko ludzie pozamarzani w różnych pozach – na stojąco lub przykucnięci”. Anna trafiła do Berlin-Ravensbruck. Widziała, jak z kotłów wylała się zupa i głodni ludzie zlizywali ją z ziemi. Wróciła do Warszawy, odnalazła mamę: „Długo do mamy mówiłam »proszę pani«”.
Dzieci wywiezione z matkami specjalnymi transportami do Berlina z nimi wracały, ale część z nich nie wiedziała, co się stało z ich rodzicami. W czasie, w którym przebywały w obozie, wielu dorosłych wysłano do innych obozów koncentracyjnych. Wielu zmarło.
Wyzwolenia w obozie doczekało co najmniej 298 warszawiaków – kobiet, mężczyzn i dzieci. Henryk Duszyk, dziewięciolatek w 1944 r., nr obozowy 192692, w październiku dowiedział się, że nie żyje ojciec, z którym go przywieziono do obozu. Jego mama zmarła jeszcze wcześniej, gdy miał dwa latka. Był w obozie do wyzwolenia, do marca w szpitalu PCK zorganizowanym w Auschwitz. Potem ruszył w samotną podróż do Warszawy. „Wysiadłem na rogatkach Warszawy, bliżej Ochoty, bo w tej dzielnicy mieszkałem. Z bijącym sercem bardzo spieszyłem do mego rodzinnego domu. Domu, który ku memu przerażeniu okazał się całkowicie wypaloną ruiną! Stałem bezradny, wpatrując się w nieme zgliszcza, gdyż żadnej informacji od wcześniej przybyłych tu jego mieszkańców także nie było. Stałem zrozpaczony, zmarznięty i głodny, ale najgorzej, że sam, a miałem już 10 lat! (…) Pełen rozpaczy, zacząłem szukać ludzi, kierując się ulicą Grójecką w kierunku Alej Jerozolimskich i tak dobrnąłem aż do skrzyżowania z Marszałkowską. Tam napotkałem dwóch żołnierzy. Jeden kierował ruchem. Podszedłem do drugiego, tłumacząc, że wracam z koncentracyjnego obozu, nie mam rodziców, jestem sam i nie wiem, co dalej robić. Wtedy żołnierz przyjaźnie ujął moją dłoń i zaprowadził na ulicę Poznańską do punktu zbornego PUR (Państwowego Urzędu Repatriacyjnego – red.), skąd przekazano mnie na Stare Miasto, do księży. Tam dano mi jeść i schronienie, aby niebawem przekazać już do właściwego sierocińca. I tak kolejne lata aż do pełnoletniości spędziłem w rozmaitych domach dziecka! Dziś z głębokim żalem stwierdzam, że wojna skradła mi dzieciństwo, a młodość, pozbawiając rodzicielskiego domu, obdarła także ze wszystkich mi najbliższych, zostawiając całkowicie samego na świecie”. Po wojnie Henryk Duszyk, jak wiele dzieci – byłych więźniów obozów koncentracyjnych, założył rodzinę.
„Przypominam sobie sytuację, w której byłam zwolniona z rewiru. Była zima, był wieczór. Szłam oszronioną, oblodzoną drogą. Miałam na sobie letnią sukienkę i drewniane saboty. Było strasznie zimno, łzy lały mi się po policzku, byłam taka opuszczona, taka nieszczęśliwa. Do dziś jestem zupełnie bezradna, gdy zmarznę, gdy muszę czekać na przystanku. Mam świadomość, że mogę pójść na następny przystanek, ale nie ruszam się jednak z tego miejsca. Ten ziąb przykuwa mnie, pozbawia jakiejkolwiek racji. (…) Bez przerwy się czegoś boję” – przyznała Wacława Donten we wspomnieniu zapisanym w 2000 r. „Nie ma dnia, bym się poczuła bezpieczna. Tyle lat upłynęło od wyjścia z obozu, a wszystkie dni są takie same, jakby nade mną jakieś przekleństwo ciążyło, nieustający lęk”.
Tekst powstał na podstawie wspomnień byłych więźniów obozu koncentracyjnego, które jako dzieci zostały przewiezione z powstańczej Warszawy do Auschwitz-Birkenau, znajdujących się w archiwach Miejsca Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Muzeum Powstania Warszawskiego