Czy zryw w Warszawie był potrzebny? Czy nie była to od poczatku misja samobójcza?
Rozmawiałem o tym z moją babcią, która poszła do powstania w wieku 36 lat. Poszła do niego z powodów moralnych. Jej doświadczenie niemieckiej okupacji wytworzyło w niej silne przekonanie, że jest moment graniczny, w którym człowiek powinien – nawet ryzykując życie – bronić wartości. Rozmawiałem kiedyś z powstańcem z Białegostoku. Opowiadał, że przyjechał do Warszawy na kilka dni przed powstaniem, uciekając przez polowaniem, które urządzili na niego Niemcy. Powiedział mi, że w Białymstoku przepisy były bardziej restrykcyjne niż w Warszawie. Mówił, że jak szedł ulicą naprzeciwko Niemca, to musiał na jego widok zejść z chodnika, zdjąć czapkę i parząc w ziemię, poczekać aż przejdzie. A jak wybuchło powstanie, to w końcu czuł się wolny i płakał, bo widział polskie flagi i przed nikim nie musiał zdejmować czapki. Na koniec powiedział mi, że było warto. Nie sposób dyskutować dzisiaj z perspektywy 79 lat i Polski, która jest krajem dobrobytu, w którym mamy zapewnione bezpieczeństwo międzynarodowe.
Poszedłby pan walczyć?
To trudne pytanie, im więcej wiemy o powstaniu, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudna była to decyzja. Rozmawiam z harcerzami, którzy są w wieku powstańców, z wolontariuszami i widzę ich entuzjazm. Wiem, że gdyby trzeba było, to broniliby ważnych dla siebie wartości. My wiemy, co się działo, ale nie wiadomo, co wiedziało wtedy dowództwo i na jakich przesłankach się opierało. Nie wiadomo, czy wiedzieli o tym, że Hitler jest aż tak obłąkany, żeby wbrew wszystkiemu niszczyć Warszawę i jej mieszkańców. Hitler wydał wyrok na milionowe miasto, to największa zaplanowana zbrodnia po Holokauście. Niemcy robili zdjęcia lotnicze nad Warszawą. Ostatnie udokumentowane zniszczenia pochodzą z 30 grudnia 1944 roku, gdy wysadzano skrzydło Pałacu Saskiego. Niemieccy saperzy do ostatniej chwili wysadzali budynek po budynku. Jaki to miało sens, gdy dwa tygodnie później oddawali puste miasto? Pytanie brzmi: czy można było przewidzieć aż taką skalę nienawiści.
Czy zainteresowanie Muzeum Powstania Warszawskiego cały czas się utrzymuje?
Dramatem była pandemia, gdy byliśmy zamknięci. Ale frekwencja już wróciła, w zeszłym roku było 550 tysięcy gości. Obecnie przed muzeum są duże kolejki. Jest to miejsce, w którym osoby zza granicy mogą się dowiedzieć, dlaczego historia w Polsce jest tak ważna. Przyjaciele spoza Polski często zwracają nam uwagę, że mówimy bardzo dużo o historii. Pamiętajmy, że w Polsce nadal żyją ludzie, którzy pamiętają, jak wyglądała zniszczona Warszawa. Polska potrzebuje poważniejszych gwarancji międzynarodowych niż kraje, które nie doświadczyły wojny w taki sposób. Pamiętamy moment, w którym nasza stolica była zniszczona i nie chcemy dopuścić do tego, żeby to się powtórzyło.