Jan Maciejewski: Sztuczna inteligencja – strategia przetrwania

AI demaskuje ludzkie pragnienie, żeby stać się fałszerzem samego siebie, uchodząc przy tym za geniusza kreatywności.

Publikacja: 21.04.2023 17:00

Jan Maciejewski: Sztuczna inteligencja – strategia przetrwania

Foto: Adobe Stock

W „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego młody adwokat, grany przez Krzysztofa Globisza, odbywa ostatnią rozmowę ze swym – skazanym właśnie na karę śmierci – klientem. Obecność mecenasa w celi jest jedynym, co przedłuża życie skazańca – dopóki stamtąd nie wyjdzie, ten nie zostanie zabrany na spotkanie z katem. Dlatego też zniecierpliwiony klawisz co chwilę pogania graną przez Globisza postać – „pan prokurator pyta, czy już?”. „Proszę mu powiedzieć, że ja nigdy nie powiem »już!«” – wybucha w pewnej chwili adwokat przegranej sprawy.

Mam tę scenę za każdym razem przed oczami, czytając w ostatnich dniach kolejne lamenty i jeremiady nad nieuchronnym końcem człowieczeństwa mającym nastąpić pod wpływem inwazji sztucznej inteligencji. Zwiastowanym rzekomo a to przez niewiarygodnie atrakcyjne, choć nieistniejące, wygenerowane przez algorytmy modelki, w fotografie których wlepiają wzrok tabuny mężczyzn, a to z kolei skomponowane przez AI, odtwarzane miliony razy w serwisach streamingowych piosenki.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Piotruś Pan mniej groźny od Doriana Graya

No bo czy stając w obronie kultury i cywilizacji tworzonej przez i dla ludzi, człowieczeństwa w jego analogowej wersji, nie jesteśmy jak Globisz w celi śmierci? Odwlekamy tylko o minutę, najwyżej dwie wykonanie nieuchronnego wyroku, sprawiedliwej kary, na którą zasłużyliśmy własną, nieludzką pychą. A ChatGPT dopytuje tylko grzecznie, czy to już, czy możemy sobie wreszcie pójść. Można oczywiście zalogować się do systemu OpenAI i powiedzieć Chatowi, żeby się od nas odpier… (sam tak właśnie zrobiłem), ale riposta adwokata z filmu Kieślowskiego podsuwa też dużo sensowniejsze rozwiązanie.

Może rzeczywiście jedyną strategią przetrwania jest nigdy nie powiedzieć „już”? Algorytmy wiedzą tylko o tym, co już zrobiliśmy, co udało się stworzyć, pomyśleć, rozegrać. Jeśli do czegoś mielibyśmy porównać sztuczną inteligencję, to jest to wielki i niezwykle sprawny system odcinania kuponów od dotychczasowych osiągnięć.

 Jeśli do czegoś mielibyśmy porównać sztuczną inteligencję, to jest to wielki i niezwykle sprawny system odcinania kuponów od dotychczasowych osiągnięć.

Kilka tygodni temu przeczytałem o artystce, która pozwała twórców jednego z oprogramowań AI za to, że stworzyło ono obraz w wypracowanym przez nią stylu tak perfekcyjnie, że właściwie to ona sama mogłaby (i pewnie powinna) go namalować. Tylko czy jej akt oskarżenia nie był w istocie autodenuncjacją? Czy nie ogłosiła ona w ten sposób wszem wobec, że powiedziała samej sobie „już”? Już wiem, jak to się robi, już odkryłam, co mam do powiedzenia, stworzyłam język, skomponowałam paletę, przy pomocy której będę to robić. Teraz powinno już być z górki. To samo tyczy się wszystkich wykonujących „kreatywne zawody”, którzy oskarżają sztuczną inteligencję o to, że zaraz odejmie im chleb od ust. AI nie jest monstrum, które wypełzło z laboratorium szalonych naukowców, tylko raczej lustrem, w którym przeglądają się nasze złudzenia i lenistwo. Pragnienie, żeby być fałszerzem samego siebie, uchodząc przy tym za geniusza kreatywności. Nie tylko słuchacze lubią te piosenki, które już dobrze znają. Jeszcze bardziej kompozytorzy są zakochani w melodiach, które już kiedyś napisali.

Przyznam się państwu do czegoś: ja też dobrych kilka chwil wpatrywałem się w twarz wygenerowanej przez algorytmy modelki. I zobaczyłem tam otchłań, absolutną pustkę. Pod spodem każdego z tych „genialnych tworów” sztucznej inteligencji jest zawsze to samo – nicość. Doskonale zakamuflowana i przyprawiająca o obłęd. Ten ostatni nie oznacza bowiem – jak słusznie zauważył Chesterton – utraty rozumu, ale raczej wszystkiego poza rozumem. W tym właśnie sensie sztuczna inteligencja jest tworem jak najbardziej obłąkanym. I jako taki nie ma przed sobą przyszłości.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Gdy ideologia staje się zasłoną niewiedzy

Patrząc na twarz tej biednej, nieistniejącej dziewczyny, o rysach idealnie sprofilowanych pod oczekiwania statystycznego mężczyzny, obdarzonej przez algorytmy fantastycznie zoptymalizowaną urodą, nie zobaczyłem tam choćby cienia tego, do czego każda twarz powinna służyć – zapowiedzi dalszego ciągu. Otwarcia jakiejś historii, której stałaby się jej posiadaczka częścią. Ta twarz całą sobą, każdym jej szczegółem i ścięgnem powtarzała jak zapętlona – „to już, to koniec, to wszystko. Nic więcej tu się nie wydarzy, taka właśnie jestem”. Oddziałowy, proszę powiedzieć panu prokuratorowi, że już wyszedłem.

W „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego młody adwokat, grany przez Krzysztofa Globisza, odbywa ostatnią rozmowę ze swym – skazanym właśnie na karę śmierci – klientem. Obecność mecenasa w celi jest jedynym, co przedłuża życie skazańca – dopóki stamtąd nie wyjdzie, ten nie zostanie zabrany na spotkanie z katem. Dlatego też zniecierpliwiony klawisz co chwilę pogania graną przez Globisza postać – „pan prokurator pyta, czy już?”. „Proszę mu powiedzieć, że ja nigdy nie powiem »już!«” – wybucha w pewnej chwili adwokat przegranej sprawy.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi