Popyt na książki spada, gdy na cyfrową rozrywkę dynamicznie rośnie, a oba światy coraz głębiej się przenikają. Studio Sundog szykuje adaptację „Anna In w grobowcach świata” Olgi Tokarczuk, Starward Industries „Niezwyciężonego” Stanisława Lema, a Nova-Tek sięga po „Sibir Punka” Michała Gołkowskiego. Z kolei The Dust na ekrany monitorów przeniesie cykl inkwizytorski Jacka Piekary, a Pyramid Games stworzy grę inspirowaną powieścią „CEO Slayer” Marcina Przybyłka. Fakt, że niezwykle poczytny autor science fiction i fantasy Jacek Dukaj buduje własne studio – Nolensum, które zajmie się przekładem jego twórczości literackiej, może dowodzić, iż los książki jest przesądzony. Ale odpowiedź wcale nie jest tak prosta i jednoznaczna.
Harlan Ellison, niezwykle płodny amerykański pisarz (na koncie ma przeszło 1,7 tys. dzieł), autor „Nie mam ust i muszę krzyczeć”, jednego z dziesięciu najczęściej przedrukowywanych opowiadań w języku angielskim, nie lubił gier wideo. Gdy w 1987 r., podczas telewizyjnego talk-show, zapytano go, co myśli o rozrywce komputerowej, odpowiedział krótko: „oksymoron”. Według niego rozrywka i komputery były ze sobą sprzeczne i równie abstrakcyjne jak „sucha woda” czy „jasna ciemność”.
Jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku Ellison nawet nie chciał myśleć o tym, że mógłby mieć jakikolwiek związek z taką cyfrową twórczością. Zresztą nie posiadał nawet własnego komputera, a o grach nie mówił inaczej niż „pożeracze czasu”. Nietrudno więc wyobrazić sobie, jak potraktował przedstawicieli studia Cyberdreams, którzy zapukali do jego drzwi. Zależało im na adaptacji wydanego w 1967 r. opowiadania o superkomputerze AM (Allied Mastercomputer), który zniszczył ludzkość, pozostawiając przy życiu tylko pięć osób, poddając je rozmaitym próbom. Wysłannicy studia Cyberdreams byli zdeterminowani, choć wiedzieli, że Ellison, łagodnie mówiąc, będzie sceptyczny. Tak też się stało. Gdy zobaczył dialogi, jakie proponowano wykorzystać w grze, aż krzyknął: „Kto napisał to gówno?”.
Choć wówczas mogło się wydawać, że przekonanie mistrza science fiction do współpracy jest nierealne, Cyberdreams osiągnęło cel. Gra na podstawie „Nie mam ust i muszę krzyczeć” (o tym samym tytule) została wydana w 1995 r. Powstała jedna z najlepszych produkcji przygodowych w tamtym czasie, a Harlan Ellison nie tylko zgodził się na przeniesienie swojej książki na ekran komputera, ale również wziął aktywny udział w tworzeniu scenariusza i pisaniu dialogów (co naturalnie robił na maszynie do pisania). Co więcej, użyczył nawet swojego głosu sztucznej inteligencji AM i zgodził się na wykorzystanie własnego wizerunku na podkładce pod mysz, dołączanej do pudełka z grą.
Skąd tak radykalna zmiana postawy? Podobno oferta Cyberdreams była więcej niż hojna. Choć Harlan Ellison zgodził się na ów pakt z diabłem, nie porzucił swoich poglądów. Był przekonany o wyższości literatury i pozostawał niechętny elektronicznej rozrywce. „Co powiedziałbym osobie, która rozważa zakup tej gry? Powiedziałbym, weź swoje pieniądze i daj je bezdomnym, zrobisz więcej dobrego” – pisał o produkcji, którą firmował.