"Poruszenie w komentarzach” spowodował rocznicowy wpis premiera, który w miejscu obok zdjęcia zbrodni katyńskiej zamieścił drugą fotografię – z miejsca katastrofy smoleńskiej, na której widać było zmasakrowane zwłoki ofiar, co wywołało zgodne oburzenie internautów. Poza tymi, którzy są już na takim etapie zacietrzewienia, że są w stanie usprawiedliwić wszystko.

Czytaj więcej

Kataryna: Prawda was wyzwoli

Zostawiając na boku sensowność zestawiania zbrodni ludobójstwa z katastrofą komunikacyjną – tak, jest rok wyborczy i nawet władza na chwilę zawiesza teorię zamachową – publikowanie zdjęcia rozczłonowanych ciał, gdy żyją jeszcze ich bliscy, a pamięć o tamtym bólu pozostaje ciągle świeża, jest wyjątkowo bezduszne. Nawet jeśli to „polityczne złoto”, bo da się nim kolejny raz przypomnieć, kto w tej historii jest czarnym charakterem. Jeśli się oczywiście samemu wyparło, że jeszcze dwa lata po katastrofie smoleńskiej samemu było się doradcą tych, którzy prowadzili „skandaliczne działania”.

W Polsce zdjęcia posłużyły do oskarżania rządu i służb o nieudolność. Czyli mniej więcej do tego samego, do czego w tym roku wykorzystał je Mateusz Morawiecki, a rok temu Antoni Macierewicz, któremu do prezentowanego wtedy raportu „niechcący” wkradły się zdjęcia zbezczeszczonych zwłok ofiar.

Zdjęcia z miejsca katastrofy smoleńskiej z widocznymi na nich zmasakrowanymi ciałami ofiar po raz pierwszy pojawiły się w internecie w 2012 roku, wrzucone tam przez bliżej niezidentyfikowanych Rosjan w ramach prowadzonej wtedy przez nich politycznej gry smoleńskiej. Zgodnie z przewidywaniami – a zapewne także z intencjami autorów – wywołały powszechne oburzenie i próby, w większości nieudane, usuwania tych materiałów z polskich i zagranicznych serwisów. Mylącego tropy autora do tej pory nie udało się jednoznacznie ustalić, ale jego zleceniodawcy na pewno docenili wysiłek. W Polsce zdjęcia posłużyły do oskarżania rządu i służb o nieudolność. Czyli mniej więcej do tego samego, do czego w tym roku wykorzystał je Mateusz Morawiecki, a rok temu Antoni Macierewicz, któremu do prezentowanego wtedy raportu „niechcący” wkradły się zdjęcia zbezczeszczonych zwłok ofiar. O przeżywanie żałoby tu już dawno nie chodzi. To tylko i aż brutalna polityka. Tyle w temacie okazywania ofiarom szacunku.