Katarzyna Przepiórka: W Stanach to piłkarki są prawdziwymi idolkami

Bardzo bym chciała, by polska piłka poszła drogą amerykańskiej. Bo to jednak przerażające, że piłkarze, którzy nie potrafią prosto kopnąć piłki, zarabiają w Polsce tak chore pieniądze - mówi Katarzyna Przepiórka, dziennikarka sportowa.

Publikacja: 30.12.2022 17:00

Mistrzynie. Reprezentantki USA świętują wygraną 1:0 z Kanadą w finale mistrzostw strefy Concacaf, 19

Mistrzynie. Reprezentantki USA świętują wygraną 1:0 z Kanadą w finale mistrzostw strefy Concacaf, 19 lipca 2022 r. Z pucharem w rękach – napastniczka Alex Morgan

Foto: BRAD SMITH/ISI PHOTOS/GETTY IMAGES

Plus Minus: Przeciętny Amerykanin wie w ogóle, że jego kraj zorganizuje kolejny mundial?

Taki przeciętnie interesujący się sportem – oczywiście wie. Bo jeśli śledzi baseball, football czy hokej, to śledzi też media sportowe, a w nich mundial 2026 jest ważnym tematem. Wie też, że USA już wcześniej powinny dostać organizację piłkarskich mistrzostw, bo amerykańska oferta była praktycznie nie do przebicia. W końcu trudno przelicytować Stany Zjednoczone w kwestii infrastruktury, bazy hotelowej itd. A na pewno już ani Rosja, ani Katar nie oferowały więcej niż USA. Dlatego też Amerykanie odegrali bardzo ważną rolę w śledztwie dotyczącym korupcji w FIFA, co odbiło się szerokim echem w tamtejszych mediach.

Co zmieniło się w piłkarskiej Ameryce od pierwszego zorganizowanego tam mundialu?

Impreza w 1994 r. wypadła bardzo dobrze – po raz pierwszy od dawna mundial wreszcie przyniósł organizatorom realne zyski, a nie straty. Dopisała bardzo silna latynoska diaspora, dzięki której na mundialowych stadionach ustanowiono niepobite do dziś rekordy frekwencji. I teraz Amerykanie chcą to powtórzyć, liczą znowu na wielki komercyjny sukces. Ale 30 lat temu Stany były na zupełnie innym poziomie piłkarskim niż dzisiaj. Przez ten czas zrobiły wielki postęp, więc też chciałyby się nim trochę pochwalić. Organizując poprzedni mundial, nie miały nawet profesjonalnej ligi piłkarskiej, bo Major League Soccer (MLS) powstała dopiero w 1996 r. Za to dziś jest ona jedną z najlepszych lig na świecie, a już na pewno najszybciej się rozwijającą.

Czekaj, ale my ciągle dyskutujemy, czy powoływać do kadry narodowej polskich piłkarzy grających za oceanem, bo to „piłkarska emerytura”.

Jeśli dziś ktoś tak twierdzi, to jest ignorantem. Naprawdę wstyd już mówić takie rzeczy. Na mundialu w Katarze grało ponad 30 piłkarzy z MLS, a Argentyńczyk Thiago Almada z Atlanta United był najmłodszym zawodnikiem w kadrze mistrzów świata, co dużo mówi o tym, w jakim kierunku rozwija się amerykańska liga. Ale soccer to nie tylko MLS, bo w ogóle w Stanach, ale i Kanadzie piłka nożna jest dziś najpopularniejszym sportem amatorskim. Współczesnym dzieciakom taki baseball wydaje się okropnie nudny, a w soccerze ciągle coś się dzieje, akcje są szybkie, jest dużo zabawy. Poza tym jest relatywnie tanim sportem. Sprzęt piłkarski jest zdecydowanie tańszy niż ten do baseballu, footballu czy hokeja.

Czytaj więcej

Chrześcijaństwo żyje. Nie tylko w Wigilię

A ktoś tego soccera ogląda?

MLS nie ma najlepszych liczb pod względem oglądalności, ale też dlatego, że jak to na amerykańskim rynku telewizyjnym, system praw do pokazywania meczów jest bardzo skomplikowany. Trochę się od tego odchodzi, ale jeszcze niedawno, jak mieszkałeś np. w stanie Ohio, nie mogłeś w telewizji obejrzeć meczu domowego FC Cincinnati. To miało mobilizować kibiców do chodzenia na stadion, ale tak naprawdę hamowało rozwój ligi. Dlatego wciąż w Stanach dużo lepiej oglądają się mecze ligi angielskiej i oczywiście meksykańskiej, bo piłka najlepsze wyniki ma w kanałach hiszpańskojęzycznych.

Podobno świetnie oglądał się katarski mundial, a Amerykę opanował istny piłkarski szał.

Finał miał świetne liczby, ale nawet mecze amerykańskiej kadry były bardzo chętnie oglądane. Starcie z Anglią pobiło rekordy anglojęzycznych kanałów. Tyle że to jeszcze nie jest ta popularność, jaką cieszy się reprezentacja kobieca, która wygrała dwa ostatnie mistrzostwa świata. Gdy panie grały w ścisłych finałach, to przed telewizorami zasiadało ok. 20 mln Amerykanów. Choć to zaczyna się zmieniać, bo mężczyźni też osiągają coraz większe sukcesy za granicą. Minęły już czasy, gdy w Europie sprawdzali się głównie amerykańscy bramkarze, a piłkarzom z pola zupełnie nie szło. Teraz w najsilniejszych ligach gra sporo utalentowanych chłopaków wytrenowanych w Stanach, a Christian Pulisic z Chelsea nawet wygrał niedawno Ligę Mistrzów.

A czy to wciąż sport głównie dla wyższej klasy średniej? Bo mamy w USA fenomen tzw. soccer moms, czyli białych matek z przedmieść, które rozwożą swoje pociechy SUV-ami na piłkarskie treningi.

To też zaczęło się trochę zmieniać. Stereotyp soccer mom wziął się stąd, że kiedyś wszystkie amerykańskie akademie piłkarskie były płatne, więc oczywiście grały w nich dzieciaki z rodzin, które było stać na treningi. Wyjątkiem była darmowa akademia New York Red Bulls, co zresztą przez lata przekładało się na jej wyniki – była najlepsza, bo przyjmowała po prostu najbardziej utalentowane dzieciaki. Parę lat temu wprowadzono wymóg, by wszystkie akademie przy klubach MLS były bezpłatne, ale oczywiście cała reszta nadal będzie działać na zasadach rynkowych, bo nie oszukujmy się: sport w USA to przede wszystkim biznes.

MLS to specyficzna liga, taka typowo amerykańska: bez spadków i awansów, za to z tzw. draftem, czyli bardzo skomplikowanym systemem pozyskiwania młodych zawodników. Plus liczne ograniczenia płacowe i inne regulacje, zupełnie niezrozumiałe dla nas, Europejczyków.

Zasady są rzeczywiście bardzo skomplikowane, ale jak już się je pozna, to widzi się, że to wszystko ma ręce i nogi. MLS zbudowana jest na bardzo porządnych fundamentach, przynosi duże zyski i żaden grający w niej klub nie musi się martwić, że zabraknie mu pieniędzy, bo kwestie finansowe są szczegółowo uregulowane. Budżety amerykańskich zespołów to światowa czołówka, a ta liga się dopiero rozwija, tam będzie tylko lepiej. Dzięki swej specyfice jest bardzo zacięta, wyrównana. W Hiszpanii, Anglii, nawet Włoszech co roku raczej wiadomo, kto zdobędzie mistrzostwo. Nie mówiąc już o Niemczech. A w USA, właśnie dzięki temu, że rywalizacja zbudowana jest na zupełnie innych zasadach, nie mamy takiego Bayernu Monachium, który zdominował ligę na lata.

Ale nie słychać ostatnio o głośnych transferach z Europy za ocean.

Bo Amerykanie nie pompują pieniędzy w transfery, a raczej w infrastrukturę: akademie i typowo piłkarskie stadiony. Jak mieli problem z trenerami, to federacja powysyłała ich po całym świecie, do przeróżnych klubów i szkółek, by uczyli się od najlepszych. A teraz zbierają z tego profity. I to budzi mój szacunek. A jak słyszę dziś w Polsce, że my też chcemy poprawić szkolenie, to od razu wiem, że to się nie uda. Bo nam brakuje takiej konsekwencji. Amerykanie, zamiast wydawać kasę na przeciętnych piłkarzy z Europy, zainwestowali miliony w to, by teraz móc samemu za grube pieniądze sprzedawać europejskim klubom świetnie wyszkolonych piłkarzy.

Teraz to Amerykanie będą nas uczyli grać w piłkę?

Bardzo bym chciała, by polska piłka poszła drogą amerykańskiej. Nie dosłownie, bo na pewno nie nawołuję, by przełożyć te wszystkie ich zasady na nasze podwórko, zlikwidować spadki i wprowadzić play-offy. Ale chciałabym, żebyśmy też mieli taką przejrzystość finansową i odpowiednie priorytety. Bo to jednak przerażające, że piłkarze, którzy nie potrafią prosto kopnąć piłki, zarabiają w Polsce tak chore pieniądze. Chciałabym, byśmy tak jak Amerykanie zaczęli w końcu wychowywać dobrych technicznie graczy. Do tego ich kadra zabrała na katarski mundial najmłodszy skład spośród wszystkich drużyn – przyszłość należy więc do nich.

A jak Amerykanie reagują na żarty, że ich football to żadna piłka nożna, bo to nie piłka, tylko jajo, a gra się rękoma, a nie nogami?

Ta dyskusja czasem powraca, ale nie wywołuje już większych emocji. Choć może przed meczem z Anglią w Katarze rzeczywiście była trochę „napinka”. Jakby Amerykanie wygrali, to na pewno z dumą by się obnosili z hasłem „It’s called soccer” – „To się nazywa soccer”. Już przed meczem dostaliśmy tego przedsmak, ale po bezbramkowym remisie to szybko ucichło. Prawda jest taka, że słowo „soccer” wymyślili sami Anglicy. Funkcjonowało ono równolegle do „football” i jeszcze w 1966 r., podczas mundialu na Wyspach, normalnie pojawiało się w prasie. Potem w Anglii zanikło, a Amerykanie po prostu je przygarnęli, bo u nich football był już zarezerwowany.

Czytaj więcej

Naród, wspólnota wyobrażona. Jak opowiedzieć sobie na nowo polskość

Czy Przepiórka jest sową? Bo to chyba nie lada wyzwanie, by śledzić MLS, skoro mecze grają tam późną nocą polskiego czasu.

Na pewno nazwisko Przepiórka nie jest przypadkowe, bo od zawsze ciągnęło mnie do ornitologii (śmiech). Do tego stopnia, że z sukcesami brałam udział w ornitologicznych mistrzostwach Polski. A czy utożsamiam się z sową? No, trochę tak, bo rzeczywiście oglądam sporo meczów po nocach, ale zaczęłam trochę z przypadku – i to bolesnego. Długo grałam w piłkę ręczną w Orlętach Zwoleń, ale, niestety, doznałam bardzo poważnej kontuzji kolana. Na tyle bolesnej, że nie mogłam spać po nocach i przez cztery lata zmieniałam tylko szpitale i ośrodki rehabilitacyjne, a w szkole musiałam przejść na indywidualny tryb nauczania. A jak już nie mogłam spać, to zaczęłam oglądać po nocach mecze.

Grałaś sama w piłkę nożną?

Poza siatkówką, której nigdy nie lubiłam, grałam we wszystko, w co się dało. Po prostu zawsze uwielbiałam sport, a najbardziej właśnie piłkę ręczną. Gdy po kontuzji kolana na pytanie, kiedy będę mogła znowu pograć, lekarz odpowiedział sarkastycznie: „Chyba w szachy” – poczułam, że życie mi się wali. To było dla mnie na tyle trudne, że piłki ręcznej nawet nie mogłam oglądać, bo budziło to zbyt trudne emocje. Została więc mi piłka nożna, w którą też trochę grałam i którą zawsze mocno się interesowałam.

Zawsze po nocach zostawały ci jeszcze mecze np. koszykarskiej NBA.

Ale piłka zdecydowanie bardziej mnie kręciła. W końcu pomyślałam sobie, że może zainteresuję się tą MLS na poważnie – i tak mi zostało. Poszłam na studia z dziennikarstwa sportowego we Wrocławiu, pisałam sporo dla różnych portali, a z czasem założyliśmy portal Amerykańska Piłka i co roku się spinamy, by przygotować „Przewodnik kibica MLS”.

W świecie polskiego dziennikarstwa sportowego nie ma wielu kobiet. Jak odnajdujesz się w tej męskiej szatni?

Mnie to pasuje. Może nie to, że jest mało kobiet, bo to jest zdecydowanie duży minus, natomiast mnie z mężczyznami pracuje się łatwiej – lubię jasny, prosty przekaz, bez niedomówień. Ale też podobało mi się, że na studiach z dziennikarstwa sportowego spotkałam wiele fajnych dziewczyn, które miały podobną pasję do sportu i też chciały w tym sporcie działać. Ale to jest bardzo trudne, bo jako kobieta na każdym kroku musisz udowadniać, że się na tym znasz. Naprawdę na każdym.

Czyli?

Jak tylko facet usłyszy, że interesujesz się piłką nożną, to zaczynają się pytania egzaminacyjne, co ty tak naprawdę o niej wiesz. Trzeba dużo wytrwałości, by nie dać się stłamsić takim traktowaniem. Wiesz, ja byłam zawsze dobra z matmy i interesowałam się sportowymi statystykami i taktyką, a nawet wykładowcy na studiach potrafili rzucić tekstem, żebyśmy nie zagłębiali się w smaczki taktyczne, bo panie nie zrozumieją. A ja wiedziałam, że w całej sali na pewno mam największą wiedzę na ten temat. I wyobraź sobie, jak się czujesz w takiej sytuacji. Przy czym to było na studiach, gdzie grupa była fifty-fifty: połowa mężczyzn i połowa kobiet. To jak to może wyglądać lepiej już w świecie sportu, gdzie zdecydowanie przeważają faceci.

Czytaj więcej

Apostazja. Obrażeni na Kościół

W Stanach pewnie to wygląda trochę inaczej, bo tam piłka nożna jest w końcu topowym sportem kobiecym. Megan Rapinoe, kapitanka amerykańskiej kadry, jest zresztą czołową amerykańską feministką.

Wiele jej wypowiedzi było mocno przestrzelonych, natomiast na pewno udało jej się pokazać wszystkim Amerykankom, że mogą walczyć o swoje prawa. Amerykańska piłka jest o tyle w specyficznej sytuacji, że tam wyrównanie płac w federacji jest jak najbardziej rozsądnym postulatem. Powiem więcej: to wręcz minimum przyzwoitości. Bo amerykańscy piłkarze długo jeszcze nie osiągną takiego poziomu, jak piłkarki. To skandaliczne, że panowie za wyniki w tegorocznym mundialu dostali od FIFA większe bonusy niż panie za wygranie całych mistrzostw.

Ale jednak jest przepaść, jeśli chodzi o obiektywny poziom sportowy: kobiety wysoko przegrywają nawet z męskimi kadrami juniorskimi.

Często słyszę ten argument, ale mam wrażenie, że my w Polsce nie rozumiemy jednego. W Stanach to piłkarki są prawdziwymi idolkami, a nie piłkarze. Przeciętny kibic utożsamia soccer głównie z kobiecą reprezentacją, bo to ona odnosi sukcesy i jest dużo bardziej popularna. Moja kilkunastoletnia siostra cioteczna z USA bez problemu rozpoznaje piłkarki i wie, gdzie grają, a piłkarzy, nawet najbardziej znanych, nie potrafi wymienić.

Katarzyna Przepiórka (ur. 1997) – redaktorka portalu Amerykańska Piłka

Plus Minus: Przeciętny Amerykanin wie w ogóle, że jego kraj zorganizuje kolejny mundial?

Taki przeciętnie interesujący się sportem – oczywiście wie. Bo jeśli śledzi baseball, football czy hokej, to śledzi też media sportowe, a w nich mundial 2026 jest ważnym tematem. Wie też, że USA już wcześniej powinny dostać organizację piłkarskich mistrzostw, bo amerykańska oferta była praktycznie nie do przebicia. W końcu trudno przelicytować Stany Zjednoczone w kwestii infrastruktury, bazy hotelowej itd. A na pewno już ani Rosja, ani Katar nie oferowały więcej niż USA. Dlatego też Amerykanie odegrali bardzo ważną rolę w śledztwie dotyczącym korupcji w FIFA, co odbiło się szerokim echem w tamtejszych mediach.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi