Polskie małżeństwa przechodzą kryzys

Związek małżeński coraz częściej przypomina spółkę, w ramach której każdy z partnerów przez pewien czas doświadcza poszukiwanej satysfakcji. Ślubów jest coraz mniej, rozwodów coraz więcej. A te ostatnie to jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć w ludzkim życiu.

Publikacja: 16.12.2022 10:00

Polskie małżeństwa przechodzą kryzys

Foto: Andrey_Popov/Shutterstock

Instytucja małżeństwa ma ponad 4,3 tysiąca lat. Pierwsze udokumentowane ceremonie małżeńskie odbyły się w Mezopotamii, około 2350 r. p.n.e. Według teorii przywiązania Johna Bowlby’ego w człowieku istnieje pewna zdolność do tworzenia bliskich więzi emocjonalnych z wybranymi osobami. Od pradawnych czasów aktywność ludzka opierała się właśnie na działaniach podejmowanych razem z innymi. W końcu najważniejszym celem człowieka pierwotnego było przeżycie i spłodzenie potomstwa.

W polskim społeczeństwie przez wiele pokoleń zasady współżycia były ściśle określone i zdeterminowane przez tradycję, dotyczyło to też ról małżeńskich. Nadrzędnym celem związku małżeńskiego było utrzymanie trwałości rodziny. Ale przemiany społeczne, polityczne i ekonomiczne ostatnich lat doprowadziły do zmian w tym podejściu. Jak przekonywał socjolog Ulrich Beck, rodzina nie traci na znaczeniu w kształtowaniu się tożsamości, ale zmienia się jej rola wobec centrum organizowania biografii, którym staje się „Ja”, czyli jednostka sama dla siebie. Owa jednostka musi nauczyć się pojmować samą siebie „jako biuro planistyczne własnej biografii, własnych umiejętności, orientacji, kontaktów partnerskich”. Dzisiejszy związek małżeński ma często charakter spółki, w ramach której każdy z partnerów przez pewien czas doświadcza poszukiwanej satysfakcji. Nierzadko w małżeństwie ważniejsza jest przyjemność danej jednostki, a nie zadania wobec rodziny. Zygmunt Bauman w swojej koncepcji związanej z kruchością więzi sentymentalnych zawarł przekonanie, że dzisiejsza kultura wyróżnia się „płynną miłością własną” jednostek.

Jak zatem wygląda rynek małżeński w Polsce? Czy naprawdę liczy się miłość, a może wspólny kredyt? Czy wysoka inflacja łączy zwaśnionych małżonków?

Czytaj więcej

Czy czeka nas epidemia samotności?

A po co mi ten ślub?

I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską (…)” – to fragment przysięgi, którą składa coraz mniejsza liczba małżeństw. Rekord pobito w Polsce w 1976 r. – związek zawarło 330 tys. par. Wtedy na ślubnym kobiercu stanęły roczniki wyżu demograficznego z pierwszej połowy lat 50. Na przełomie lat 80. i 90. rocznie zawierano ok. 250 tys. małżeństw. Później ich liczba stopniowo spadała. Wzrost zanotowano w 2008 r., kiedy odbyło się 258 tys. ślubów. Od tego czasu zainteresowanie sformalizowaniem związku systematycznie maleje. Z danych GUS wynika, że w 2020 r. zawarto 145 tys. małżeństw, czyli o ponad 38 tys. mniej niż rok wcześniej. Równocześnie systematycznie rośnie odsetek urodzeń pozamałżeńskich. Na początku lat 90. było to ok. 6–7 proc., w 2000 r. – ok. 12 proc., obecnie co czwarte dziecko rodzi się w niesformalizowanym związku.

W stolicy jest podobnie. Z danych, które „Plus Minus” otrzymał z warszawskiego ratusza, wynika, że w 2020 r. zawarto 4792 małżeństwa, w 2021 r. – 4999, a w I półroczu 2022 r. – 2027 związków. – Przed pandemią śluby w Polsce kwitły, branża była stabilna. Zamrożenie możliwości organizacji wesel oraz obawy narzeczonych doprowadziły do przebranżowienia części doświadczonych i cenionych usługodawców, którzy brali udział w oprawie wesel. O ile na początku bieżącego roku zainteresowanie wróciło już prawie do normy, o tyle po wybuchu wojny w Ukrainie bardzo spadło. Obecnie popularność ślubów wśród klientów z Polski wróciła już do stanu sprzed pandemii – opowiada Małgorzata Kochanek, prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych.

W Europie najczęściej żenią się Węgrzy – 6,9 małżeństwa na 1 tys. mieszkańców w 2020 r. (dane Eurostatu), Łotysze – 5,6, Litwini – 5,5. Najrzadziej związki małżeńskie są zawierane we Włoszech – 1,6; w Portugalii –1,8; w Hiszpanii i Irlandii – 1,9. Polska z 3,8 małżeństwa na 1 tys. mieszkańców nie wypada na tym tle źle.

– Dane statystyczne nigdy nie dają pełnego obrazu. Są w pewien sposób ślepe na cały kontekst związku, bo rejestrują tylko to, czy ktoś jest w małżeństwie lub nie. Dużo jednak zmieniło się w naszym jakościowym myśleniu o relacjach, intymności i związkach – tłumaczy profesor Uniwersytetu SWPS dr hab. Paula Pustułka. Socjolożka na co dzień zajmuje się interdyscyplinarnymi studiami nad młodymi ludźmi oraz zmianami pokoleniowymi. – W ramach badań dużo rozmawiam z ludźmi w wieku 18–30 lat i obserwuję, że małżeństwo to instytucja, która raczej słabo istnieje w mentalności najmłodszych pokoleń. Najczęściej wynika to z tego, że młode osoby dzisiaj dorastają w rodzinach, gdzie małżeństwa ich rodziców, dziadków czy innych krewnych albo nie przetrwały, albo nie są uważane za jakieś szczególnie udane. Jeżeli dorastamy w otoczeniu par, które w naszym przekonaniu nie spełniają naszego wyobrażenia udanego związku, to nie chcemy wchodzić w podobne relacje i jesteśmy ostrożniejsi względem ślubów – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem”.

Dodaje, że „małżeństwo jako aspiracja społeczna bardzo się zdewaluowało i zaczęło znikać z wyobrażenia tego, co dla najmłodszych pokoleń jest ważne”. – Szczególnie mając dwadzieścia kilka lat, ludzie myślą raczej o swoim rozwoju edukacyjno-zawodowym i rozrywce. Nie ma też już takiej presji społecznej, by kobieta, która nie wyszła za mąż, a ma 25 lat, uważana była za starą pannę. Młode kobiety stały się bardziej świadome i dużo później, jeśli w ogóle, decydują się na dzieci. Co za tym idzie, inna jest też dynamika rynku matrymonialnego – mówi socjolożka.

Przetrwać pierwsze dziesięć lat

Życie małżeńskie przez wiele osób uważane jest za sztukę kompromisów. Codzienność często weryfikuje jakość naszych relacji. Można się było o tym przekonać podczas pandemii, gdy wielu było zamkniętych całe dnie razem w domach. Często na zbyt małej przestrzeni trzeba było pracować i uczyć się zdalnie.

– Do tej pory spędzałam z moim mężem tylko kilka godzin dziennie, zwykle po prostu się mijaliśmy. W pandemii byliśmy wręcz skazani na siebie praktycznie non stop. Łatwo się wtedy irytowałam, a atmosfera związana ze wzrostem zakażeń czy kolejnymi lockdownami nam nie pomagała. Do tego zbyt częste oglądanie telewizji, siedzenie w telefonie, bałagan w mieszkaniu, za dużo jedzenia i takie ogólne rozleniwienie. W pewnym momencie musieliśmy odbyć poważną rozmowę interwencyjną i wdrożyć plan powrotu do normalności – opowiada 42-letnia Marta, mama dwójki dzieci.

Marta z mężem Michałem w porę zareagowali. Ale wielu małżonków podczas pandemii zobaczyło, że do siebie nie pasują i mają zupełnie inne priorytety życiowe. Skoncentrowani na sobie woleli się rozstać, niż zawalczyć o związek.

W Polsce średnio na trzy zawierane związki małżeńskie przypada jeden rozwód. Prof. Ewa Budzyńska, socjolożka rodziny z Uniwersytetu Śląskiego, w artykule „Jak często rozwodzą się Polacy?” stwierdziła, że najczęściej rozwodzą się małżeństwa pomiędzy piątym a dziewiątym rokiem ich trwania. – Dziś o zawarciu małżeństwa decydują emocje. Jednak taka namiętna miłość wystarcza tylko na kilka pierwszych lat życia. Kiedy emocje opadną, może się okazać, że małżonkowie nie mają o czym rozmawiać i nic w zasadzie ich nie łączy. A od tego już̇tylko krok do rozwodu – podkreśla w artykule.

Jak podaje GUS, w ostatnich latach główną deklarowaną przyczyną rozwodów w Polsce była niezgodność charakterów obojga małżonków. Kolejne to: niedochowanie wierności małżeńskiej, nadużywanie alkoholu, nieporozumienia na tle finansowym, negatywny stosunek do członków rodziny współmałżonka oraz konflikty z tym związane. – Kiedyś ludzie kłócili się o wakacje, o udzielenie sakramentów, o wybór dyscypliny sportu. W czasach Covid-19 kłótnie dotyczą szczepień – mówi włoska adwokat Carmen Posillipo, specjalistka od prawa rodzinnego, która uważa, że coraz częściej różnica zdań na temat szczepień przeciwko Covid-19 stanowi przyczynę konfliktów, a nawet separacji w tym kraju.

W naszym kraju nie ma oficjalnych danych na ten temat. Poznałam jednak historię Anity z centralnej Polski, która na co dzień pracuje z młodzieżą akademicką. Chciałaby się zaszczepić, ale mąż jest fanatycznym przeciwnikiem szczepień. – Bardzo dużo rozmawialiśmy. Mąż nie wyraża zgody na moje szczepienie. A ja nie mam odwagi mu się sprzeciwić czy zrobić po kryjomu – opowiada.

Czytaj więcej

Krety oraz ćmy

Rozwód szkodzi zdrowiu

Zdecydowana większość dorosłych Polaków, bo aż 67 proc., ma w swoim otoczeniu przynajmniej jedną osobę, która jest rozwiedziona – wynika z badania CBOS pt. „Rozwody w osobistych doświadczeniach Polaków”. Znajomość takich osób jest tym częstsza, im wyższy poziom wykształcenia badanych, większe miasto zamieszkania i rzadsze uczestnictwo w praktykach religijnych.

Relatywnie częściej niż inni znajomość osób rozwiedzionych deklarują osoby o najwyższych dochodach, w wieku 35–44 lat, a w grupach społeczno-zawodowych – kadra kierownicza oraz specjaliści wyższego i średniego szczebla.

Z danych udostępnionych przez 47 sądów okręgowych wynika, że w I półroczu 2022 r. o 0,2 proc. spadła liczba pozwów rozwodowych. Do sądów wpłynęło ich ponad 38,7 tys. Z danych Sądu Okręgowego w Warszawie wynika, że w I połowie 2022 r. wpłynęło 2125 pozwów o rozwód. Z kolei w 2021 r. było ich 4290, a w 2020 r. 4033. Przed pandemią w 2019 r. rozwodzono się częściej – 5310 pozwów. Warszawiacy wciąż chętniej wybierają chętniej życie razem niż osobno. Można więc założyć, że nie czeka nas plaga rozwodów po pandemii, jak zapowiadali niektórzy.

– Patrząc na dane statystyczne z wcześniejszych lat, widzimy, że rozwodów przybywa. Jeszcze 20–25 lat temu pary bardzo ostrożnie podejmowały tego typu decyzje. Nawet małżeństwa nieudane lub źle dobrane z przyczyn czysto społecznych i ekonomicznych były utrzymywane często przez całe życie – tłumaczy Violetta Rymszewicz, autorka książki pt. „Ile kosztuje żona? Mroczne sekrety rynku małżeńskiego”.

Rymszewicz zaznacza, że w Polsce coraz częściej pozew o rozwód składają kobiety. – To jest ogólnoeuropejski trend. Samodzielność zawodowa kobiet rośnie i kiedy nie znajdują spełnienia w małżeństwie, po prostu decydują się na zakończenie relacji. W Polsce w sposób systemowy próbuje się powstrzymać kobiety od rozwodów m.in. poprzez utrudnianie spraw rozwodowych, przeciąganie procesów o podział majątków, które w skrajnych przypadkach mogą trwać nawet osiem– –dziewięć lat. W tym przypadku kobiety przez wiele lat zostają pozbawione dostępu do wspólnych pieniędzy – opisuje pisarka.

„W 2019 r. alimenciarze nie zapłacili swoim dzieciom w sumie 12,3 mld zł. Bywa, że zadłużenie wobec dzieci jest ogromne. Wątpliwy bohater – rekordzista z woj. małopolskiego – ma dług alimentacyjny wartości 800 tys. zł. Czasem nawet już kilkutysięczne zaległości alimentacyjne skazują̨samotną mamę i jej dziecko na ruinę̨ finansową” – można przeczytać w książce Rymszewicz.

Rozwód zajmuje drugie miejsce na liście najdotkliwszych wydarzeń, które mogą spotkać człowieka. Psychologowie często porównują rozstanie do śmierci bliskiej osoby. Odczuwa się wówczas podobne emocje, często nie może się pozbierać po takim doświadczeniu. Pojawia się bardzo istotne poczucie straty, zagrożenia i poczucie niepewności. – Bardzo często rozwód jest sytuacją, która zmienia życie z punktu widzenia jakości finansowej, poczucia bezpieczeństwa, ale również przynosi obawy, że któryś z partnerów zaraz sobie kogoś znajdzie. To wszystko wymaga przeanalizowania i przemyślenia w ośrodkowym układzie nerwowym. Oczywiście, wszystko zależy od tego, jak duża będzie ta strata i jak bodziec awersyjny do roszczeń wobec partnera będzie wpływał na nasze zdrowie – komentuje farmakolog kliniczny dr hab. Jarosław Woroń.

– Rozwód przede wszystkim może powodować lęk, bezsenność, depresję czy dystymię (przewlekłe obniżenie nastroju – red.). Rozstanie tworzy skokową zmianę, która w przypadku partnera cierpiącego na inne choroby może powodować tzw. tło afektywne. Wtedy dopada nas ból, a u kobiet mogą zaostrzyć się psychiczne objawy okresu przekwitania – tłumaczy farmakolog.

Woroń dodaje, że w momencie trudnego i nieprzyjemnego przeżycia, jakim jest rozwód, wzrasta ryzyko nadużywania różnych substancji psychotropowych. Jest to spowodowane uczuciem szybkiego ukojenia, które doświadcza po ich zażyciu cierpiący partner.

Laboratorium miłości

Jednocześnie kochać i zachować rozsądek, to nie jest dane nawet Jowiszowi” – pisał Owidiusz. Dlaczego między jednymi ludźmi pojawia się zakochanie, podczas gdy inni pozostają znajomymi? Na to pytanie odpowiedział Robert Sternberg, amerykański psycholog, autor „Trójczynnikowej Koncepcji Miłości”, która zakłada, że aby istniała prawdziwa miłość pomiędzy dwiema osobami, powinny wystąpić trzy składniki: namiętność, intymność i zaangażowanie. Nie mają one jednak stałej wartości. Tworzą specyficzną konstelację, która ulega przeobrażeniom wraz z kolejnymi fazami związku. Upływający czas sprawia, że zmieniają się proporcje składników, do głosu dochodzą inne akcenty, a sama miłość przybiera różne oblicza. Wyróżnił siedem rodzajów miłości: lubienie, zaślepienie, przywiązanie, miłość romantyczną, miłość fatalną, miłość braterską oraz miłość doskonałą, gdy istnieje namiętność, intymność i zobowiązanie.

Jak określić rodzaj miłości między partnerami? Jak wysokie jest ryzyko rozwodu w danym małżeństwie? Próbował to ustalić amerykański psycholog dr John Gottman, który weryfikował zachowanie par i mechanizmy rządzące związkiem. Umieszczał pacjentów w tzw. laboratorium miłości, specjalnym pomieszczeniu w swoim instytucie w Seattle, i ich obserwował. Ryzyko rozwodu danej pary ustalał za pomocą wzorów matematycznych i obliczeń. Jak twierdził Lew Tołstoj w powieści „Anna Karenina”, wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, a każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób. Gottman w swojej metodzie badawczej pokazał, że owo nieszczęście w rodzinie może mieć wiele cech wspólnych. Taką cechą może być styl i sposób komunikacji par.

Psycholog wyróżnił cztery sygnały świadczące o tym, że w relacji nie dzieje się dobrze. Nazwał je „Czterema Jeźdźcami Apokalipsy”. Pierwszy to krytycyzm i wytykanie błędów, drugim jeźdźcem jest pogarda i brak szacunku. Trzeci związany jest z defensywnością, a czwarty z wycofywaniem się. Według niego poprawne zidentyfikowanie tych problemów może być pierwszym krokiem do naprawy stosunków między partnerami. Kolejnym krokiem jest podjęcie odpowiedniej terapii.

Czytaj więcej

Pandemia. Panika moralna i co dalej

Małżeństwo jak biznes

Obserwujemy się cztery tygodnie, kochamy się cztery miesiące, kłócimy się cztery lata, tolerujemy się czterdzieści lat, a dzieci zaczynają od początku” – mawiał Hipolit Taine, XIX-wieczny filozof. Psycholożka Susan Gadoua, autorka książki pt. „Contemplating Divorce. A Step-by-Step Guide to Deciding Whether to Stay or Go”, napisała w jednej ze swoich internetowych publikacji, że miłość to luksus. Jeśli wychodzimy za mąż tylko z miłości, oznacza to, że zaspokoiliśmy już podstawowe potrzeby, takie jak bezpieczeństwo finansowe, pożywienie, schronienie i możemy sobie wreszcie pozwolić na miłość.

Szerokie zastosowanie ekonomii m.in. w aspekcie związków małżeńskich zaproponował Gary S. Becker, twórca „new home economics”. W 1992 r. otrzymał Nagrodę Nobla za włączenie do teorii ekonomii kwestii związanych z ludzkimi zachowaniami, którymi zajmują się takie dyscypliny naukowe, jak socjologia, demografia czy kryminologia. W ekonomicznej teorii małżeństwa Becker zastanawiał się, kiedy zawierane są małżeństwa i jak długo ludzie pozostają w związkach. Według niego partnerzy, zabiegając o swoje względy, konkurują z innymi osobami na tzw. rynku matrymonialnym. Kalkulując możliwe zyski i straty, dążą do maksymalizacji użyteczności relacji. Każda osoba usiłuje, w ramach ograniczeń nakładanych przez warunki rynkowe, znaleźć sobie najlepszego z osiągalnych partnera. Poszukiwania są tym dłuższe, im bardziej zróżnicowani są kandydaci i im bardziej ludzie są mobilni. Optymalny dobór partnera występuje w przypadku łączenia podobnych cech jak wykształcenie, inteligencja, wygląd, a także zarobki. Przykładowo mężczyźni danej rasy czy posiadający określony wzrost będą szukać partnerek o podobnych cechach, ale już mężczyźni, których płace są wysokie, będą szukać partnerek o niższych dochodach.

W tym ujęciu decyzje o ślubie to prosta kalkulacja oczekiwanych korzyści związanych z małżeństwem i tych wynikających z pozostania singlem. Zdaniem Beckera, trwając w związku, małżonkowie osiągają więcej, niż pozostając w stanie wolnym. A małżeństwo jest organizacją, która tak jak inne organizacje gospodarcze podlega prawom rynkowym. Z kolei rozwód i czas trwania małżeństwa zależą m.in. od dokonanych w nim inwestycji, mogą to być wspólne dobra czy np. liczba dzieci. Rozwód też miałby być wynikiem kalkulacji, czy korzyści z rozstania przewyższają straty związane z zakończeniem małżeństwa.

Socjolog Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego w artykule pt. „Funkcje ekonomiczne małżeństwa i rodziny” wyróżnia zalety rodziny jako przedsiębiorstwa, którymi są brak anonimowości, pełna informacja o transakcji, brak ryzyka moralnego, kontrola nad „kontrahentem”, długość trwania „kontraktu”, motywacja do wymiany, altruizm, lojalność. Ułomnością „przedsiębiorstwa rodzinnego”, w porównaniu z firmami działającymi na rynku, są m.in. „naddobrotliwość” – rozumiana jako niewykorzystywanie dostępnych sankcji w przypadku nierzetelnego wykonywania kontraktu, wrażliwość na konflikty wewnętrzne, kryterium doboru „pracownika”, wrażliwość na długookresowe zmiany modelu demograficznego rodziny.

Rynek małżeński jest terminem socjologicznym używanym od lat 70. ubiegłego wieku. „Rynek” oznacza, że zachodzi wymiana dóbr i pieniędzy. – Instytucja małżeństwa również podlega prawom rynku. W każdym małżeństwie prędzej czy później pojawiają się kwestie finansowe, które zwykle są przyczyną konfliktów, a często jednym z ważnych elementów, dzięki którym małżeństwo się udaje lub z powodu których się rozpada. Nam wydaje się, że małżeństwo jest ukoronowaniem jakiegoś mitu o wielkiej miłości. Nic bardziej mylnego. Małżeństwo to instytucja – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem” Violetta Rymszewicz.

Według niej instytucją jest wszystko to, co jest obwarowane prawem, różnego rodzaju stereotypami i procesami społecznymi. W instytucję zamieszane są też państwo oraz religia. – W momencie, kiedy wejdziemy w instytucję małżeńską, przez źle zbudowane prawo wyjście z niej może być koszmarem. Specjalnie skonstruowane mechanizmy ekonomiczne i społeczne mają nam utrudnić wyjście z małżeństwa. Dlatego, zanim zdecydujemy się na nie, powinniśmy mniej się skupiać na emocjach, a mocniej chodzić po ziemi – zaznacza autorka książki „Ile kosztuje żona?”.

Porównując rynki małżeńskie w Polsce i innych krajach, pisarka podkreśla, że Polki zaczęły sobie uświadamiać bolesną i niewygodą prawdę, że małżeństwo nie ma nic wspólnego z disneyowską wizją miłości. To przede wszystkim ciężka praca i kompromisy. Kiedyś Polki w Europie i Stanach Zjednoczonych uchodziły za żony idealne, które gotowe są poświęcić się dla rodziny. Dzisiaj to Polki są świadome swojej wartości i nie boją się inicjować rozwodów. Dlatego zostały zdyskwalifikowane w kategorii „najlepszych” żon w Europie, a coraz częściej mówi się o żonach idealnych z Ukrainy czy innych krajów byłego ZSRR.

Uczucie z siłowni

Pokolenie młodych ludzi, w tym szczególnie kobiety, zostało wychowane w duchu sprawczości, poczucia, że ma moc kształtowania swoich ścieżek. „Jesteś kowalem własnego losu, wybierz studia, które cię interesują, próbuj różnych prac, zmieniaj ścieżki kariery” – to często słyszały i słyszą od rodziców dzisiejsze nastolatki, 20-latki i 30-latki, bo to ich rodzice doświadczali transformacji społecznej i mogą mieć ambiwalentny stosunek do stabilizacji jako życiowej aspiracji.

Młodzi ludzie posłuchali tych komunikatów i eksperymentują na różnych polach. Choć być może rodzicom chodziło głównie o to, by młodzi pozostali elastyczni na rynku pracy, to nie ma co się dziwić, że podobne podejście mają do życia romantycznego. – Młodzi są przyzwyczajeni do częstego zmieniania prac i takie zachowanie powielają w życiu uczuciowym. Związki krótsze, testujące, charakteryzują pokolenie 18–30 lat. Po trzydziestce, która jest pewnego rodzaju punktem zwrotnym, związki stają się dużo poważniejsze. Jest takie przekonanie, że do trzeciej dekady życia można bumelować i rumakować, a potem przychodzi jednak czas na jakąś stabilizację, jeśli nie we wszystkich obszarach życia, to przynajmniej w wybranych, zwłaszcza jeśli młode osoby decydują się na posiadanie potomstwa. Jednak często efektem wieloletniego eksperymentowania są małżeństwa rozedrgane i podatne na szybkie rozwiązanie – opisuje prof. Paula Pustułka. Socjolożka tłumaczy, że dla osób po trzydziestce owo eksperymentowanie może trwać nawet 20 lat, jeśli weźmiemy pod uwagę pierwsze randki w wieku nastoletnim.

Przed pandemią w 2019 r. ponad 3,5 mln Polaków za pośrednictwem serwisów i aplikacji randkowych szukało miłości w internecie. Ale niekoniecznie tam ją znajdują. – Nie powtarzałabym stereotypu, że młodzi ludzie funkcjonują tylko w swoich komórkach i w internecie. Nasze badania pokazują, że bardzo dużo osób poznaje się na imprezach, w barach czy klubach. Wiele historii związków zaczęło się od wspólnej pasji, np. sportowej. Okazuje się, że siłownia, która zupełnie nie kojarzy się z miejscem romantycznym, jest dla wielu młodych osób doskonałym miejscem do poznania przyszłych partnerów. Pojawiły się też nowe pasje, np. związane z grami komputerowymi, społecznościami internetowymi czy z innymi ważnymi dla młodych sprawami, jak aktywizm klimatyczny, prawa mniejszości, zapobieganie dyskryminacji. W pewnym sensie jest to wzór zachowania poprzednich pokoleń w pewnego rodzaju nowym wydaniu – zaznacza badaczka.

Przemiany społeczne i pokoleniowe stawiają nas przed zupełnie nowymi pytaniami. Czy dzisiaj bardziej boimy się samotności, czy relacji? Czy jesteśmy gotowi zaryzykować i wziąć współodpowiedzialność za drugiego człowieka kosztem wygody własnej? Rodzaj i forma związku wydają się mieć mniejsze znaczenie i schodzą dzisiaj na dalszy plan. Liczy się: bliskość, zaufanie, wspólne zainteresowania, przyjemność ze spędzania razem czasu, a czasami po prostu bilans zysków i strat.

Natalia Miller jest lingwistką, specjalistą ds. komunikacji oraz ekspertem ochrony zdrowia.

Instytucja małżeństwa ma ponad 4,3 tysiąca lat. Pierwsze udokumentowane ceremonie małżeńskie odbyły się w Mezopotamii, około 2350 r. p.n.e. Według teorii przywiązania Johna Bowlby’ego w człowieku istnieje pewna zdolność do tworzenia bliskich więzi emocjonalnych z wybranymi osobami. Od pradawnych czasów aktywność ludzka opierała się właśnie na działaniach podejmowanych razem z innymi. W końcu najważniejszym celem człowieka pierwotnego było przeżycie i spłodzenie potomstwa.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni