Apostazja. Skąd bierze się rozczarowanie Kościołem?

Na apostazję decydują się głównie osoby, które najczęściej nie mają z Kościołem wiele wspólnego – poza tym, że kiedyś były ochrzczone. Kościół zostawia dla nich furtkę do powrotu.

Publikacja: 02.12.2022 10:00

Mirosław Owczarek

Mirosław Owczarek

Foto: materiały prasowe

Chrzest, czyli formalne przyjęcie nowego członka do Kościoła katolickiego, zawsze – niezależnie od tego, czy udzielany dziecku czy dorosłemu – ma formę uroczystą. Jest biała szata, gromnica, uroczysta msza. Są rodzice chrzestni, goście, jakieś przyjęcie. Jest radość. W 2020 r. wedle danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC (ISKK) chrztu udzielono ponad 312 tys. osobom. Zdecydowaną większość (99 proc.) stanowiły dzieci do siódmego roku życia.

Apostazja, czyli formalne opuszczenie wspólnoty Kościoła, odbywa się zazwyczaj w zaciszu parafialnej kancelarii. Jeden na jeden. Ksiądz i osoba występująca. Nie ma tłumu gości, a zamiast radości jest raczej gorycz, złość, bezradność. Ile było apostazji? Nie wiadomo. ISKK próbę oszacowania skali zjawiska podjęło dekadę temu. Z zaprezentowanych wówczas danych wynikało, że w latach 2006–2009 z Kościoła wystąpiło 1057 osób, a w roku 2010 – 459. Uznano, że skala zjawiska jest niewielka, więc prac badawczych nie kontynuowano. Na początku 2021 r. ISKK przeprowadził badanie pilotażowe wśród 210 osób, które dokonały aktu wystąpienia z Kościoła. – Badanie wskazało, że zasadniczo są to osoby z dużych miast i stosunkowo młode, a najważniejszą przyczyną formalną wystąpień z Kościoła nie jest brak wiary, lecz negatywne postrzeganie instytucji Kościoła – wyjaśniał wtedy dyrektor instytutu ks. dr Wojciech Sadłoń.

Z wyliczeń archidiecezji krakowskiej, które ujawniono w marcu 2021 r., wynikało, że do 2019 r. średnio rocznie akt taki składało 50–60 osób, w roku 2019 było ich już 123, a w 2020 – 445. – To wciąż niewielki promil w skali archidiecezji, ale każdy przypadek jest dla nas trudny i ważny. Chcemy zapewnić wszystkie osoby, które odeszły, że zawsze mają możliwość powrotu, Kościół zawsze jest dla nich otwarty i przyjmie ich z powrotem z miłością. Te osoby zawsze mogą liczyć na nasze wsparcie – mówił rzecznik prasowy krakowskiej kurii ks. Łukasz Michalczewski.

Ale swoje wyliczenia prowadzą też organizacje zabiegające o państwo wolne od religii. Z prowadzonej przez Fundację Wolność od Religii internetowej „mapy apostazji” wynika, że od momentu jej uruchomienia dokonanie aktu apostazji odnotowało w internecie 2713 osób (wg stanu na 14 listopada). Ponad połowę (55,2 proc.) stanowiły kobiety, 43,9 proc. mężczyźni, a 0,9 proc. uznało się za osoby niebinarne. Zdecydowana większość osób miała wykształcenie wyższe (72,8 proc.) lub średnie (25 proc.).

Czytaj więcej

Wiedział Wojtyła, wiedziała SB. Ksiądz-pedofil latami krzywdził chłopców

Silne wzburzenie

Tyle niedoskonałe statystyki, z których wynika, że zjawisko faktycznie jest niszowe. A jednak słowo „apostazja” budzi jakieś emocje i niepokój. Zwłaszcza jeśli odejście od Kościoła ogłasza osoba publicznie znana. Na przykład popularny muzyk i wokalista Dawid Podsiadło, który zamiar dokonania apostazji ogłosił publicznie w podkaście „WojewódzkiKędzierski”. „Nie chcę zaburzać statystyk i korzystać z przywilejów organizacji, z którą niewiele mnie łączy” – wyjaśniał. Wcześniej zaś w wywiadzie dla Onetu mówił: „Mam problem z instytucją, a nie z wiarą. Wszyscy widzimy kolejne mnożące się przypadki pedofilii, wtrącanie się w sprawy polityczne, światopoglądowe”.

Muzyk muzykiem, ale na odejście od Kościoła decydują się też osoby przez jakiś czas z tą instytucją kojarzone. Można byłoby tu wspomnieć np. pisarkę i dziennikarkę Annę Dziewit-Meller, która przez kilka lat była felietonistką „Tygodnika Powszechnego”. Odejście z Kościoła, a co za tym idzie także z „Tygodnika”, ogłosiła w trakcie tzw. Strajku Kobiet po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Tłumaczyła wówczas, że jej decyzja jest spóźniona „o wiele, wiele lat”. – Myślę, że nie ma już we mnie miejsca nawet na sympatię do tzw. kościoła otwartego – stwierdziła.

Kościół na takie deklaracje reaguje różnie. Popularny na Twitterze ks. Daniel Wachowiak deklarację Podsiadły skomentował: „Im mniej byle jakich katolików, tym lepiej”. Takich komentarzy jest zdecydowana mniejszość. Abp Marek Jędraszewski uznaje problem za duży i  swego czasu zwracał się do swoich księży: „Proszę was, róbcie wszystko, aby ten dramatyczny akt odejścia był jednocześnie pierwszym dniem powrotu, bo Kościół jest miłującą matką, bo Kościół to jest także ten ojciec czekający na powrót marnotrawnego syna, gotów wybiec na spotkanie. To jest Kościół, którego macie być pokornymi świadkami”. Z kolei w 2021 r. Instytut Nauk Teologicznych Wydziału Teologii KUL przygotował publikację „Zanim odejdziesz… Kilka słów do osób rozważających wystąpienie z Kościoła katolickiego”. „Ma ona stanowić zachętę do ponownej refleksji nad istotą wiary chrześcijańskiej i znaczenia Kościoła. W bardzo przystępnej formie przedstawiono skutki wystąpienia ze wspólnoty wierzących, argumenty za pozostaniem w Kościele, jak również samą procedurę wystąpienia z Kościoła i sposoby powrotu na łono wspólnoty” – wskazują jej autorzy. Druga strona – jeśli można tak nazwać walczących o świeckie państwo – też nie próżnuje. Fundacja Wolność od Religii co jakiś czas organizuje kampanie społeczne zachęcające do samostanowienia w kwestii wiary. W 2012 roku jej hasło brzmiało: „Ateiści są boscy”, w 2016 roku na ulicach polskich miast zawisły billboardy z hasłem „Masz prawo nie wierzyć”, a w 2021 roku kampania outdoorowa szła pod hasłem „Nie dajemy wiary. Dajemy wolność”. Do składania aktów apostazji zachęcają co jakiś czas liderki Strajku Kobiet – np. Marta Lempart wzywała do tego podczas ostatniej manifestacji (28 listopada 2022 r.) pod domem Jarosława Kaczyńskiego, a na popularnych portalach internetowych zamieszczane są specjalne poradniki dla osób, które chcą dokonać apostazji.

I choć zjawiska dotychczas dokładnie nie przebadano, to są naukowcy, których temat zajmuje. Dr Paweł Załęcki, socjolog religii z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jest zdania, że „apostazja będzie się nasilała, ale niekoniecznie będzie związana z wielką dynamiką osób, które się »odkościelniają« czy »odrealniają«. Osoby, które decydują się na apostazję, traktują tę decyzję jako formę autonomiczności i samostanowienia o sobie”. Dr hab. Konrad Talmont-Kamiński z Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku zauważa zaś, że apostazja to jedno z częściej wyszukiwanych słów w internecie.

Ks. prof. Przemysław Kantyka, dziekan Wydziału Teologii KUL, dostrzega dwa powody, dla których ludzie decydują się na akt apostazji, „oba mające źródło w silnym wzburzeniu”. – To wzburzenie z kolei pochodzi z dwóch źródeł: jednym z nich jest poczucie zgorszenia przypadkami zła ujawnianego pośród ludzi Kościoła, ale częstszym powodem jest sprzeciw wobec moralnego nauczania Kościoła, szczególnie wobec bezwarunkowej ochrony życia, co było artykułowane podczas ulicznych protestów, w których ten sprzeciw wyrażano nieraz bardzo brutalnie i wulgarnie – stwierdza.

Problem z wiarą czy instytucją?

Tu na moment trzeba przerwać rozważanie i wyjaśnić, czym w ogóle jest apostazja. W powszechnym przekonaniu jest to odejście od Kościoła. Ale odejście odejściu nierówne. Można przestać uczestniczyć w życiu Kościoła, przestać chodzić na msze, przystępować do sakramentów, deklarować się jako ateista – takich ludzi jest całkiem sporo. Można po prostu, jak czasem określa się taką grupę w badaniach opinii publicznej – stać się „wierzącym i niepraktykującym”. Ale to nie to samo co apostazja właściwa. Jeśli Dawid Podsiadło mówi w wywiadzie, że ma „problem z instytucją, a nie z wiarą” – to nie jest to apostazja.

Będzie można o niej mówić tylko w wypadku, gdy dana osoba odrzuca nauczanie Kościoła, całkiem porzuca wiarę chrześcijańską, zaprzecza istnieniu Boga, nie uznaje zwierzchnictwa papieża etc. Nie ma sensu przywoływanie tu konkretnych zapisów kodeksu prawa kanonicznego, wystarczy stwierdzenie, że jest apostazja jednym z przestępstw przeciwko religii i jedności Kościoła. I aby mówić o apostazji, trzeba jej dokonać dobrowolnie i na piśmie. Konferencja Episkopatu Polski w specjalnym dokumencie określiła warunki skutecznej apostazji oraz ewentualnego powrotu do Kościoła.

Osoba składająca oświadczenie o wystąpieniu z Kościoła musi być pełnoletnia, posiadać zdolność do czynności prawnych. Trzeba je złożyć osobiście na piśmie przed proboszczem parafii stałego lub tymczasowego zamieszkania. Ten zaś zobowiązany jest do poinformowania danej osoby o konsekwencjach wynikających z tego aktu. Katalog jest długi: to m.in. niemożność sprawowania i przyjmowania sakramentów, brak możliwości zostania rodzicem chrzestnym, świadkiem bierzmowania i ślubu, pozbawienie prawa do katolickiego pogrzebu. Fakt apostazji odnotowuje się w księdze chrztów.

– Bardzo wiele osób nie ma świadomości tego. Zdarza się, że osoba pod wpływem wzburzenia składa akt apostazji, a potem przychodzi do kancelarii po zaświadczenie, bo chce być rodzicem chrzestnym, i jest zdziwiona, że go nie dostaje – opowiada ksiądz z jednej z warszawskich parafii. – Potem zaś pojawiają się pretensje, że ksiądz czegoś tam nie dał.

Czytaj więcej

Ucieczka przed wojną - wmawiamy sobie, że to wypoczynek

Mechanizm spustowy

Często człowiek nie potrafi zauważyć proporcji – widzi tylko zło, jest zgorszony tym, że w Kościele panuje grzech, a przecież w Kościele jest ogromna ilość dobra, które zdecydowanie przeważa. Osoby czytające czy oglądające w mediach informacje o nadużyciach w Kościele dochodzą niekiedy do przekonania, że nie chcą uczestniczyć w takim Kościele – zauważa ks. prof. Kantyka. – Są ludzie, którzy nie zgadzają się z punktami moralnego nauczania Kościoła dotyczącymi w szczególności rodziny, małżeństwa, seksualności człowieka, ochrony poczętego życia. Ogłoszenie w 2020 r. wyroku TK było takim mechanizmem spustowym, który liczne media podchwyciły, szczególnie portale internetowe, całą „winą” obarczając Kościół, a przecież to nie Kościół wydał wyrok, choć się z nim całkowicie zgadza – dodaje.

Takim „mechanizmem spustowym” były w ostatnich latach protesty „czarnych parasolek”, Strajk Kobiet, a teraz także skandale pedofilskie w Kościele. – Gniew wobec Kościoła wynika nie tylko z jego oddziaływania na prawo dotyczące przerywania ciąży. Na nastroje antykościelne wpływają też przypadki pedofilii wśród księży i ich ukrywanie przez hierarchów czy udział biskupów w nagonce przeciwko osobom LGBT – wskazuje Anna Szwed, socjolog religii z Uniwersytetu Jagiellońskiego, badająca m.in. religijność wśród kobiet. Jej zdaniem dla niektórych kobiet protesty mogły być właśnie „bodźcem do podjęcia decyzji o apostazji – zwłaszcza dla tych, które już wcześniej były na marginesie Kościoła lub pozostawały de facto religijnie obojętne”. Podobne obserwacje mają też księża, którzy akty apostazji już przyjmowali. Ich rozmówcy wskazywali, że nie zgadzają się „z moralnym nauczaniem Kościoła”, że „gorszą ich księża”. – Dwa razy zdarzyło mi się, że po spokojnej rozmowie w kancelarii osoba, która przyszła z zamiarem złożenia oświadczenia o wystąpieniu z Kościoła, odstąpiła od tego – mówi ks. Marcin Dolny. – I wcale nie chodzi w takiej rozmowie, by kogoś zatrzymać na siłę, bo psuje statystyki, ale o to, by uzmysłowić mu, że ksiądz do zbawienia specjalnie potrzebny nie jest, a wiara w Boga jak najbardziej – dodaje z uśmiechem.

Ks. prof. Kantyka wspomina, że gdy pracował nad broszurą „Zanim odejdziesz…”, przeglądał portale internetowe dla apostatów. – Największe wrażenie zrobił na mnie wpis kogoś, od kogo proboszcz przyjął dokument apostazji bez słowa, o nic nie zapytał, nie było żadnej rozmowy – mówił. – Komentarz do tego wpisu był taki, że ten ksiądz pewnie sam jest podobnego zdania, że nawet jemu nie chce się ratować tej instytucji. Trzeba więc podejmować rozmowę, chociaż ona zwykle jest trudna – dodawał.

Otwarta droga do powrotu

Wielu osobom, które dokonują apostazji, wydaje się, że zostawienie papierka u proboszcza i stosowny wpis w księdze ochrzczonych powoduje, że przestaje się być katolikiem. Otóż nie. Sakramentu chrztu nie da się wymazać. Osoba raz ochrzczona pozostaje nią aż do śmierci – mimo że formalnie z Kościoła wystąpiła. Dlatego też z księgi chrztów niczego się nie wykreśla, a jedynie dodaje stosowną informację. Poza tym w razie niebezpieczeństwa śmierci takiej osobie wolno jest udzielić rozgrzeszenia i pozwolić na przyjęcie komunii. Otwarta jest także droga do powrotu do Kościoła. Wystarczy skrucha i stosowne oświadczenie – także złożone przed proboszczem. Kościół nie zamyka zatem drzwi przed tymi, którzy go wcześniej opuścili.

Powody, dla których część wierzących – duszpasterze podkreślają, że są to często osoby, które krążą gdzieś na „peryferiach Kościoła” – opuszcza wspólnotę, są różne. Rzadko jest to całkowita utrata wiary i odrzucenie Boga. Częściej za decyzją stoją emocje, medialne „podkręcanie” tematu, moda. „Pojawiają się różne powody, dla których ludzie decydują się zerwać więź z Kościołem. Jednak jednym z najczęściej deklarowanych jest rozczarowanie ludźmi Kościoła, i bynajmniej nie chodzi tu o świeckich” – tak deklarację Podsiadły skomentował na Facebooku biskup Damian Muskus. Zaznaczył, że odchodzącego trzeba wysłuchać, wsłuchać się w jego argumenty i motywacje i „dać poczucie, że droga powrotu jest zawsze otwarta”.

Można zrobić „tylko tyle i aż tyle”.

Czytaj więcej

Błażej Kmieciak: Oczy diabła, zgłoszenie posłanki i akta od biskupów

Chrzest, czyli formalne przyjęcie nowego członka do Kościoła katolickiego, zawsze – niezależnie od tego, czy udzielany dziecku czy dorosłemu – ma formę uroczystą. Jest biała szata, gromnica, uroczysta msza. Są rodzice chrzestni, goście, jakieś przyjęcie. Jest radość. W 2020 r. wedle danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC (ISKK) chrztu udzielono ponad 312 tys. osobom. Zdecydowaną większość (99 proc.) stanowiły dzieci do siódmego roku życia.

Apostazja, czyli formalne opuszczenie wspólnoty Kościoła, odbywa się zazwyczaj w zaciszu parafialnej kancelarii. Jeden na jeden. Ksiądz i osoba występująca. Nie ma tłumu gości, a zamiast radości jest raczej gorycz, złość, bezradność. Ile było apostazji? Nie wiadomo. ISKK próbę oszacowania skali zjawiska podjęło dekadę temu. Z zaprezentowanych wówczas danych wynikało, że w latach 2006–2009 z Kościoła wystąpiło 1057 osób, a w roku 2010 – 459. Uznano, że skala zjawiska jest niewielka, więc prac badawczych nie kontynuowano. Na początku 2021 r. ISKK przeprowadził badanie pilotażowe wśród 210 osób, które dokonały aktu wystąpienia z Kościoła. – Badanie wskazało, że zasadniczo są to osoby z dużych miast i stosunkowo młode, a najważniejszą przyczyną formalną wystąpień z Kościoła nie jest brak wiary, lecz negatywne postrzeganie instytucji Kościoła – wyjaśniał wtedy dyrektor instytutu ks. dr Wojciech Sadłoń.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi