Emocjonowaliśmy się ostatnio planetoidą Didymos i jej satelitą Dimorfos, w którego miała uderzyć sonda DART. Celem zabiegu była zmiana orbity mniejszego ciała. Sednem zaś całego ćwiczenia jest zbadanie, jak mały impuls udzielony dość masywnemu przecież kawałowi skały (Dimorfos ma 160 m średnicy) odkształci jej tor w dłuższym okresie czasu. Czy taka procedura byłaby skuteczna w przypadku zagrożenia Ziemi przez planetoidę znajdującą się wobec nas na kursie kolizyjnym?
Czytaj więcej
Czytając Paula Murdina, czytelnik ma wrażenie, że Wszechświat nie ma dla niego większych tajemnic. Jest to złudzenie osiągalne tylko dla dobrych popularyzatorów.
Akurat ukazała się książka „Asteroidy”, w której astrofizyk z Harvardu Martin Elvis omawia także i ten przypadek. Książka wyglądała mi początkowo na monografię zjawiska, ale jej temat znacznie wykracza poza grupę drobniejszych ciał w Układzie Słonecznym.
Słowo asteroida oznacza „gwiaździsta”, ale z gwiazdami nie ma wiele wspólnego, są to głazy pętające się między Marsem a Jowiszem, od drobiazgu wielkości polnych kamieni do planetek, z których największa Ceres ma średnicę 900 km. Nazwą stosowaną zamiennie jest planetoida, a całe to rojowisko zawdzięczamy Jowiszowi, którego potężna grawitacja nie pozwoliła utworzyć się w tym miejscu piątej planecie układu.
Kto więc zechce się czegoś dowiedzieć o asteroidach, ten swoje rudymenty otrzyma, ale ciekawiej wygląda część futurologiczno-ekonomiczna o wychodzeniu górnictwa i handlu poza Ziemię, do czego te wolno pląsające kamyki mają być pierwszymi stopniami. Elvis wylicza, jakie bogactwa mogą być w nich zawarte i jak na nich zarobić, żeby nie stracić. Są to dywagacje odległe od specjalności autora, ale poparte opiniami autorytetów z branży, a ponadto zawierające sporo nowinek i ciekawych spostrzeżeń.