„Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie”: Wszystko przez tego Jowisza

Książka „Asteroidy” astrofizyka Martina Elvisa wbrew tytułowi jest mocno wielobranżowa, dotyka kwestii nie tylko astronomii, ale też ekonomii, wojskowości i prawa.

Publikacja: 14.10.2022 17:00

„Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie”, Martin Elvis,

„Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie”, Martin Elvis, tłum. Klaudia Żerańska, wyd. Copernicus Center Press

Foto: materiały prasowe

Emocjonowaliśmy się ostatnio planetoidą Didymos i jej satelitą Dimorfos, w którego miała uderzyć sonda DART. Celem zabiegu była zmiana orbity mniejszego ciała. Sednem zaś całego ćwiczenia jest zbadanie, jak mały impuls udzielony dość masywnemu przecież kawałowi skały (Dimorfos ma 160 m średnicy) odkształci jej tor w dłuższym okresie czasu. Czy taka procedura byłaby skuteczna w przypadku zagrożenia Ziemi przez planetoidę znajdującą się wobec nas na kursie kolizyjnym?

Czytaj więcej

"Wszechświat. Biografia": Wszechświat jak ludzkie życie

Akurat ukazała się książka „Asteroidy”, w której astrofizyk z Harvardu Martin Elvis omawia także i ten przypadek. Książka wyglądała mi początkowo na monografię zjawiska, ale jej temat znacznie wykracza poza grupę drobniejszych ciał w Układzie Słonecznym.

Słowo asteroida oznacza „gwiaździsta”, ale z gwiazdami nie ma wiele wspólnego, są to głazy pętające się między Marsem a Jowiszem, od drobiazgu wielkości polnych kamieni do planetek, z których największa Ceres ma średnicę 900 km. Nazwą stosowaną zamiennie jest planetoida, a całe to rojowisko zawdzięczamy Jowiszowi, którego potężna grawitacja nie pozwoliła utworzyć się w tym miejscu piątej planecie układu.

Kto więc zechce się czegoś dowiedzieć o asteroidach, ten swoje rudymenty otrzyma, ale ciekawiej wygląda część futurologiczno-ekonomiczna o wychodzeniu górnictwa i handlu poza Ziemię, do czego te wolno pląsające kamyki mają być pierwszymi stopniami. Elvis wylicza, jakie bogactwa mogą być w nich zawarte i jak na nich zarobić, żeby nie stracić. Są to dywagacje odległe od specjalności autora, ale poparte opiniami autorytetów z branży, a ponadto zawierające sporo nowinek i ciekawych spostrzeżeń.

Dużą część tekstu zajmują rozważania prawne, skoro eksploatacja nie będzie możliwa bez objęcia wybranych ciał jakąś formą własności. A to właśnie jest zakazane przez obecne prawo kosmiczne, które stanowi, że kosmos nie należy do nikogo i nie wolno tego statusu zmieniać. Miłość do ciał kosmicznych ma być wyłącznie bezinteresowna; nie sądzę, by to się długo utrzymało. Kto zakaże firmie, która wynajdzie asteroidę powabną pod względem górniczym, by bronić jej przed konkurencją – a wszak wielu lubi przyjść na gotowe. Stąd wynikają kwestie użycia maszyn, a także broni, choć kosmos ma być podobno rozbrojony. Czy powstaną siły policyjne dla pilnowania porządku w strefie asteroid? Kto to sfinansuje? Oto niektóre pytania domagające się pilnych rozstrzygnięć we względnie bliskiej przyszłości.

Czytaj więcej

"Amazonia": Wczasy rodzinne

Nie znalazłem wieści o asteroidzie całej ze złota i drugiej z platyny, które już podobno namierzono, ale Elvis albo o nich nie słyszał, albo został zobligowany do milczenia. Za to nie przechodzi do porządku nad pomijanym zwykle zagadnieniem, jak tony metali z kosmosu wpłyną na ich cenę za Ziemi. Wszak góry złota spowodują jego natychmiastowe potanienie i byle bezdomny będzie chodził w łańcuchach i bransoletach z tego metalu, tańszych od bułki i mleka na śniadanie. Tym, którzy znacznym przecież kosztem przytaszczą taką asteroidę w pobliże Ziemi albo tylko kawałki z niej, potrzebny będzie olej w głowie i mądra strategia ekonomiczna.

Książka astrofizyka Elvisa wbrew tytułowi i tematowi jest mocno wielobranżowa i wielozakresowa, gdyż tak różne dziedziny zgrupuje działalność ludzka poza Ziemią. Nawet wojsko i sprzęt bojowy będą tu grały rolę, zwłaszcza zaś ładunki jądrowe przydatne jak mało co do odpędzania intruzów zamiarujących walnąć w naszą drogocenną Ziemię.

Emocjonowaliśmy się ostatnio planetoidą Didymos i jej satelitą Dimorfos, w którego miała uderzyć sonda DART. Celem zabiegu była zmiana orbity mniejszego ciała. Sednem zaś całego ćwiczenia jest zbadanie, jak mały impuls udzielony dość masywnemu przecież kawałowi skały (Dimorfos ma 160 m średnicy) odkształci jej tor w dłuższym okresie czasu. Czy taka procedura byłaby skuteczna w przypadku zagrożenia Ziemi przez planetoidę znajdującą się wobec nas na kursie kolizyjnym?

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi